poniedziałek, 15 grudnia 2014

PRZEPRASZAMYYY!!!!

WYBACZCIE,ŻE ZROBIŁYŚMY SOBIE TAKĄ DŁUGĄ PRZERWĘ Z PISANIEM BLOGA, ALE NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO. TYLE RZECZY DZIAŁO SIĘ W NASZYM ŻYCIU PRZEZ TE 5 MIESIĘCY, ŻE MASAKRA. PRZEDEWSZYSTKIM DUŻO CZASU SPĘDZAMY W SZKOLE, BO TO JUŻ 2 GIMNAZJUM I ZA ROK TESTY I WOGÓLE.

ALE OFICJANIE WRACAMY!!!
ZACZNIEMY PISAĆ  ROZDZIAŁY W PRZERWIE ŚWIĄTECZNEJ, ALE GDY WRÓCIMY DO SZKOŁY TO ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ CO TYDZIEŃ. A W FERIE POSTARAMY SIĘ DODAWAĆ CO DWA DNI.
MAMY NADZIEJĘ, ŻE CIESZYCIE SIĘ Z NASZEGO POWROTU.
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAMY :(.


 
 
                                                                                                    STYLLESOWA, NAILLOWA <3.

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 74.

ROZDZIAŁ 74.


Perspektywa Jess **

Wydarzenia z wczoraj dały mi niezłego kopa. Nie dość, że okazało się, że moi rodzice żyją.To jeszcze przez to wszystko nie mogę skupić się na wykładach. Nie jestem wstanie  wybaczyć tego kłamstwa moim rodzicom. Jak widać nie mogli mi powiedzieć, że musimy wyjechać tylko musieli upozorować własną śmierć i jeszcze mnie zostawić. Jedyne za co  dziekuje im to, to że poznałam Perrie. Najlepiej byłoby żeby wogóle się nie pojawili. Teraz zaczyna się wszystko walić.Weszłam do domu, przywitał mnie jak zwykle Toby. Dziwne Pezz jeszcze nie ma, pewnie gdzieś z Niall'em pojechała. Nasypałam karmy do miski Tobie'go i udałam się do swojego pokoju. Odkąd w moim życiu pojawił się Harry zaczęłam pisać pamiętnik.Wylewam tam wszystkie swoje smutki i żale..

Perspektywa Harry'ego **

Dzwonię i dzwonię do Niall'a, na kurwa nie nie odbiera.Co ja mam zrobić? Jeszcze nigdy nie nie czułem się tak bezradny. Kurwa dlaczego WSZYSTKO musi mi się pieprzyć? Znalazłem dziewczynę swojego życia, a teraz chcą mi ja odebrać. Ale kurwa co mam zrobić, nie chcę stracić jej ani mojej siostry. Nie ma wyjścia z tej sytuacji będzie musiała wyjechać ojcem. Usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie otwierających się drzwi.
- Siema Harry - usłyszałem głos wesołego Niall'a.
- Dzwonie i dzwonie do Ciebie a ty nie odbierasz! - powiedziałem.
- Przepraszam, ale byłem pokazać Pezz nasz wspaniały dom - powiedział.
- Co?Czyli się wyprowadzasz? - Zapytałem głupio.
- Tak - odparł krótko.
- Czyli Pezz zostawi Jess? - Zapytałem.
- No mniej więcej tak, ale przecież będą się odwiedzać - powiedział. "
- Raczej nie - odparłem.
- Co? - Zapytał wchodząc do salonu.
- Nie będą się odwiedzać, bo ojciec Jess chce ją zabrać do Hiszpanii - powiedziałem i zrezygnowany siadłem na kanapie.
- Co, ale chyba na to nie pozwolisz? - zapytał.
- Chciałbym temu zapobiec,ale nie mogę - odparłem i schowałem twarz w dłonie.
- Jak to nie możesz? Nie poznaje Cie - powiedział.
- Chodzi o to,że nie mogę powiedzieć jej wprost, że to jej ojciec mi kazał ją nakłonić do tego wyjazdu,bo porwał Gemme i powiedział, że jak ona się dowie,to zabije moją siostrę - powiedziałem.
- O kurwa to grubo. To jak jej powiesz? - Zapytał blondyn siadając obok mnie.
- Nie wiem może, że ma wyjechać, bo tu jest niebezpiecznie i że ja później do niej  przyjadę - odparłem.
- Nie pójdzie na to - odparł.
- Kurwa, nie wiem stary - bąknąłem.
- Słuchaj.A może po prostu powiedz to co Ci powiedział James i ona będzie udawać,że nic nie wie, a może nawet pomoże Ci odzyskać siostrę - zaproponował Niall.
W Sumie może  się udać, ale boje się, że jej już nie zobaczę.
- Możemy spróbować - powiedziałem i wstałem z kanapy.
- Dokąd? - Zapytał Niall.
- Do Jess trzeba już zacząć działać - powiedziałem i udałem się do wyjścia. Pod jej domem byłem już po 10 minutach. Strasznie bałem się,jej reakcji. Bardzo ją kocham i nie chcę, żeby wyjeżdżała, ale tu chodzi o życie mojej siostry. Zapukałem do drzwi.
- Hej - powiedziałem.
- Cześć - powiedziała i przytuliła mnie.
- Harry co się stało? Jesteś jakiś zdołowany - powiedziała, ona zawsze wyczuje,że coś jest źle.
- Musimy porozmawiać - odparłem.
- Okej- powiedziała z wahaniem. Chwyciła mnie za dłoń i poszliśmy do salonu.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Chodzi o do, że musisz wyjechać - powiedziałem i cisza zapadła między nami.
- A. le p. .. o co.? - zapytała jąkając się.
- Musisz wyjechać z ojcem do Hiszpanii - powiedziałem i ścisnąłem jej dłonie mocniej.
- Co? Kazał Ci mnie zmusić do wyjazdu z nim? - zapytała całkiem spokojnie..
- Co powiedział? - Zapytała kładąc dłoń na moim policzku.
- Jak mówiłem  pamiętasz, że gdy nie chciałem być w jego gangu,to on  mnie straszył, tym że zrobi coś mojej rodzinie - powiedziałem, i opuściłem głowę
- O mój Boże - powiedziała.
- Porwał moja siostrę i powiedział,że jej nie zobaczę, jeżeli z nim nie wyjedziesz - powiedziałem.
Jess wstała z kanapy i zaczęła krążyć po salonie zdenerwowana.
- Co jeszcze powiedział? - zapytała.
- Powiedział,że masz wyjechać, bo tu jest  niebezpiecznie i że ja po jakimś czasie do Ciebie przyjadę,ale tak naprawdę on chce żebyś ułożyła sobie życie z kimś innym - powiedziałem i czułem się jak totalny kapuś. No,ale co mogłem zrobić?
- Harry wiem, że jest CI ciężko i czujesz się zapewne jak mięczak- odparła podchodząc do mnie. ---Ale teraz wiem do czego jest zdolny mój ojciec. Wiec wyjadę. - powiedziała i usiadła mi na kolanach.
- Ale ja nie nie chcę Cie stracić - powiedziałem,przytulając ją do siebie.
- Ja Ciebie też nie, ale musimy pomóc twojej siostrze - powiedziała.
-Okej-kiwnąłem głową i lekko cmoknąłem ją w usta.
- Posłuchaj. Zrobimy tak, on nie może wiedzieć,że Ty wiesz o mojej siostrze,więc na razie nie zgadzaj się na wyjazd, bo może się zorientować - powiedziałem i spojrzałem na nią.Była smutna a zarazem wściekła.
-Wiem, i tak muszę zrobić coś z studiami nie mogę sobie od tak wyjechać - odparła.
-Okej,uważaj na siebie-odparłem
- Kocham Cie - powiedziała.
- Ja Ciebie też - odparłem, i pocałowałem ją.Mam nadzieję,że nie był to ostatni pocałunek.

Rozdział 73.

ROZDZIAŁ 73.


Perspektywa Pezz ***

Lekko przymrużyłam oczy starając się przystosować wzrok do rażącego jesiennego słońca. Mruknęłam niezadowolona na wczesną porę i przewróciłam się na drugi bok chowając głowę w poduszkę. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że czegoś mi brakuję. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Wszystko było tak jak dawniej, ale nadal mi czegoś brakowało.
Nigdzie nie było Niall'a.
Wysunęłam zmęczone ciało z ciepłego łóżka i dotknęłam bosymi stopami zimnej podłogi. Mozolnie podniosłam się z ciepłego posłania i poszłam szukać mojego chłopaka.
Zza drzwi prowadzących do kuchni słychać było ciche nucenie blondyna. Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do kuchni. Stał nad kuchenką i chyba coś przygotowywał. Nie chciałam mu przeszkadzać, miałam ochotę postać sobie w kącie i posłuchać jak śpiewa. Miał naprawdę piękny głos. Jak anioł. 
Mój anioł.
Chciałam wejść jeszcze trochę głębiej, ale gdy położyłam stopę na podłodze, ona głośno zaskrzypiała i Niall nagle obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się przelotnie do chłopaka i podeszłam do niego. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Hej. Myślałem, że śpisz - powiedział i przybliżył się jeszcze bardziej.
- Cześć. No to się myliłeś. Nie wiedziałam, że umiesz tak pięknie śpiewać - sprawnie wyminęłam go i nałożyłam na swój talerz jeszcze gorącego naleśnika z dżemem.
- No bo nie umiem śpiewać - powiedział i usiadł na przeciwko mnie.
- Umiesz i nie kłóć się ze mną - oznajmiłam definitywnie zakończając ten temat. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba zrozumiał, że ze mną nie wygra. Uśmiechnęłam się zaczepnie i wzięłam kęs tego cuda. Niall dokładnie mi się przyglądał.
- Yym pyszne - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Cieszę się, że ci smakuję. Idziesz dziś do szkoły? - zapytał nagle.
- Tak nie mogę teraz jej opuszczać - uśmiechnęłam się i usiadłam na kolanach Niall'a.
- Na pewno? - pokiwałam głową.
- Chcesz się uczyć do końca ciąży? Bo jeśli nie czujesz się na siłach to...
- Niall ja chcę skończyć szkołę - przerwałam mu.
- Dobrze. Kocham cię - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie też misiu - szepnęłam mu do ucha.
- Co? Ja nie jestem misiem - powiedział udając obrażonego.
- Dobrze misiu.
- Robisz ze mnie mięczaka - oznajmił. Przybliżyłam się do niego.
- Wiem - pocałowałam go, ale gdy chciał więcej oderwałam się od niego i poszłam odłożyć swój talerz. Słyszałam jego niezadowolenie. Chciał więcej.
- Wieczorem teraz muszę iść do szkoły - puściłam mu oczko.
- Dobrze. O której kończysz to przyjadę po ciebie?
- O trzeciej, odwieziesz mnie? - krzyknęłam ubierając buty.
- Oczywiście księżniczko.

***
Wyszłam z zatłoczonego budynku wzrokiem szukając auta mojego chłopaka. Przez chwilę przez moje myśli przebiegło dziwne wrażenie, że zapomniał po mnie przyjechać.
Gdy weszłam głębiej w parking złe myśli w momencie odpłynęły. Stał oparty o auto, gdy zobaczył, że się do niego zbliżam uśmiechnął się szeroko i wyszedł mi na przeciw.
- Część misiu - powiedziałam, a uśmiech na jego twarzy momentalnie się powiększył.
- Część księżniczko - podszedł i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Na dworze było zimno, słońce delikatnie grzało moje zmarznięte ręce i zimny nos.
- Tęskniłem - wyszeptał w prost do mojego ucha.
- Ja też.
- Chodź do auta, bo się przeziębisz - przytaknęłam i niemalże natychmiast weszliśmy tam. Po chwili Niall włączył auto i wjechał na drogę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jedziemy do domu.
- Niall gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Do domu - zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Ta droga nie prowadziła ani do domu mojego i Jess, ani do Niall i Harrego.
- Nie pytaj się o nic. Zrozumiesz jak dojedziemy - oznajmił. Nagle zatrzymał się przed dużą dużą bramą i wyszedł z auta, nie czekając na to kiedy mi otworzy drzwi wyszłam sama i właśnie wtedy zrozumiałam o co mu chodziło mówiąc, że jedziemy do domu...
Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- To nasz dom - oznajmił wskazując ręką na piękny biały dom.
- Naprawdę? - zapytałam nadal nie wierząc. 
- Tak - rzuciłam się na szyję chłopaka i wtuliłam w miejsce pomiędzy jego szyją a ramieniem.
- Kocham cię. 


Rozdział 72.

ROZDZIAŁ 72.


Perspektywa Harry'ego**

Moja biedna Jess, tyle musiała dzisiaj przejść. Najchętniej wziąłbym ten jej smutek na siebie, ale się tak nie da kurwa. Zabiję Tom'a za to co zrobił Jess. Pojechałbym teraz do niego, ale muszę być z moją dziewczyną, potrzebuje mnie teraz, ale koleś popamięta mnie, będzie wąchał kwiatki od dołu. Gdybym wiedział, że mój szef jest ojcem Jess tobym jej na pewno nie zabierał do mojej pracy. No, ale kurwa on mi nie powiedział jak jego córka ma na imię. Kurwa, nienawidzę tego skurwiela, odszedłbym z gangu, tej pierdolonej pracy, ale nie mogę, bo moja rodzinna by na tym ucierpiała. Dlaczego moje życie jest takie trudne? Jedyna osoba, która mnie podnosi na duchu to Jess. Bez niej moje życie nie miałoby sensu, dzięki niej budzę się rano i częściej uśmiecham i powiem szczerze, że ta dziewczyna mnie zmieniła. Kocham ją nad życie. Zrobiłbym dla niej wszystko, dosłownie wszystko. Jeśli byłaby tak potrzeba. Czasami zastanawiam się czy zasługuję na nią, gdyby chciała mogłaby mieć każdego, ale ona wybrała mnie. Może to było przeznaczenie? Czasami boję się, że pewnego dnia odejdzie ode mnie i zostanę sam, nie zniósłbym tego. Jednym słowem, jestem od niej uzależniony. 
- Hazza moja walizka z ubraniami tu jeszcze jest? - zapytała wchodząc do kuchni. Nazwała mnie Hazza, och Louis mnie tak nazywał hah.
- Czekaj zaraz poszukam, na pewno gdzieś jest - powiedziałem i skierowałem się do sypialni, a Jess za mną. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem walizkę, którą tam schowałem.
- Proszę - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Jess do mnie podeszła i przytuliła się. Gładziłem jej włosy.
- Och nazwałaś mnie Hazza - powiedziałem. Uniosła głowę i uśmiechnęła się.
- A co nie mogę cię tak nazywać? - zapytała.
- Pewnie, że możesz. Tylko dawno nikt mnie tak już nie nazwał. - odparłem.
- To teraz będę cię tak nazywała - powiedziała i musnęła moje usta. Kurwa, chciałem więcej, ale ona wzięła ciuchy i zniknęła w łazience. Westchnąłem i poszedłem zrobić nam coś do picia. Siedziałem w salonie jak debil i czekałem aż przyjdzie. Poczułem, że ktoś kładzie głowę na moim ramieniu, obróciłem się i to była Jess ubrana w moją koszulkę.
- O masz moją koszulkę - powiedziałem i puściłem jej oczko.
- Lubię twoje koszulki - powiedziała i wzięła kubek z stolika. Ona jest taka śliczna.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odkładając kubek na stolik i przytulając się do mnie. Objąłem ją.
- Ponieważ, nie mogę uwierzyć, że jesteś moja i.. dobra nie to głupie - powiedziałem i lekko się zaczerwieniłem. Kurwa ja się nie czerwienię.
- No powiedz - błagała patrząc na mnie tymi niebieskimi pięknymi oczyma.
- Boję się, że mogę cię stracić - powiedziałem i spuściłem głowę. Jestem mięczakiem.

Perspektywa Jess**

Byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim. A najbardziej tym, że spotkałam swojego ojca. Dobra, dość o nim. Harry boi się, że mnie straci? Co?
- Ale skarbie dlaczego niby miałbyś mnie stracić? - zapytałam i uniosłam jego brodę, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy, w których tańczyły  iskierki miłości.
- Bo wiem, że możesz mieć każdego i pewnego dnia możesz mnie już tak mocno nie kochać i mnie zostawisz, a ja sobie nie dam rady bez ciebie - powiedział. Aż mi się serce ścisnęło.
- Harry kochanie, nigdy nie przestanę cię kochać o cie  nie zostawię, chcę spędzić z tobą całe życie. Kocham cię jak nikogo innego. - powiedziałam. Czyli przez cały czas to mu ciążyło na sercu? Strach przed tym, że może mnie stracić?
- Też cię kocham - powiedział i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i oplotłam ręce wokół jego karku. Hazza pogłębiał pocałunek coraz bardziej, aż stały się pełne namiętności, a nasze podniecenie stawało się silniejsze. Chłopak ułożył mnie na kanapie i zawisł nade mną, uśmiechnął się pod nosem i znowu zaczął mnie całować. Nagle w jego kieszeni zaczęło coś wibrować.
- U.mm Hazz.a coś ci ten w spodniach wi..bruje - wyjąkałam.
- Poczeka - powiedział i całował moją szyję. Telefon nie przestawał wibrować.
- Kurwa, serio teraz - powiedział i wstał. Wyciągnął telefon i odebrał.
- Hallo - usłyszałam.
- Tak, oczywiście będę jutro o 9 - powiedział spokojnie. Pewnie mój ojciec.
- Do widzenia - odparł.
- Kurwa jak ten debil mnie wkurwia - powiedział.
- Skarbie spokojnie - powiedziałam i podeszłam do niego.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie wiem kurwa. Dzwoni do mnie, żebym jutro przyjechał o 9, bo musi ze mną pogadać. Chuj wie o czym. - odparł.
- Spokojnie. - powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- No ja wiem - powiedziałam i zaśmiałam się i pobiegłam na górę.
- I tak cię złapie - powiedział.
- A ja idę spać - odparłam.
- Może skończymy to co zaczęliśmy? - zapytał wchodząc do sypialni.
- Proszę kiedy indziej jestem zmęczona - powiedziałam.
- Okej - odparł.

Rano**

Tak strasznie nie chciało mi się wstawać. No, ale uczelnia wzywa. Ja chcę wakacje. Hazza sobie jeszcze słodko spał, a ja biegałam jak głupia po domu, bo zaspałam. Perrie na pewno by mnie obudziła, ale tu nie ma Pezz. Wybiegłam z łazienki, a Hazza zaczął się śmiać.
- Z czego rżysz? - zapytałam.
- Nic, nic - odparł.
- Odwieziesz mnie na uczelnie? - zapytałam.
- A co dostanę w zamian? - zapytał.
- Hmm zobaczysz wieczorem - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Okej to zaraz będę gotowy. Faceci.
Po 5 minutach jechaliśmy już w stronę uczelni. Oczywiście Hazza włączył radio na full i zaczął śpiewać i powiem, że głos ma zajebisty. Pod uczelnią byliśmy już po 10 minutach drogi.
- To do wieczora - powiedział.
- Do wieczora - odparłam i pocałowałam go. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku uczelni.

Perspektywa Harry'ego**

Odstawiłem Jess do uczelni, a teraz kurwa muszę jechać do James'a. Pierdolonego szefa. Czego on znowu chce ode mnie? Może i jestem jego pracownikiem, ale jeśli znowu gdzieś mnie wyśle, po jakieś gówno, to kurwa mu zajebie. Nie jestem jego psem na posyłki. Zaparkowałem samochód na parkingu przed sklepem. Wszedłem do środka budynku, jak zwykle Ed stał za kasą.
- Siema Ed, Pan James u siebie? - zapytałem.
- Siema. Jest i chce z tobą pogadać - odparł. 
- Spoko dzięki - powiedziałem i udałem się w stronę gabinetu ,,szefa''.
Zapukałem w drzwi gabinetu szefa. Usłyszałem ,,proszę'' i wszedłem.
James siedział za tym swoim biurkiem, jak jakiś kurde szef wszystkich szefów.
- Chciał Pan ze mną rozmawiać tak? - zapytałem jak głupi.
- Tak. Chciałem z tobą porozmawiać o mojej córce. - oznajmił. To kurwa zajebiście się zaczyna. Będzie mi kazania prawił? 
- Niech się Pan nie martwi ze mną jest bezpieczna- powiedziałem całkiem spokojnie.
- Och chłopcze mylisz się, nie jest. Anthon i Trevor są w mieście i chciałbym, ją stąd zabrać do Hiszpanii do matki - powiedział. No kurwa chyba cię pojebało człowieku. Jess nigdzie nie pojedzie. Kurwa, teraz sobei o córce przypomniał. A Trevor'a i Anthon'a Jess już poznała.
- Przepraszam, że co? - zapytałem już wkurwiony.
- Powiedziałem, że zabiorę z Londynu Jess, bo.. - przerwałem mu i wybuchłem kurwa.
- Słyszałem! Nie może Pan tego zrobić, jej się nic nie stanie, jest ze mną i będę ją chronić! Niech Pan nie udaje dobrego tatusia, bo Pan nim nie jest. Zniszczył Pan życie Jess kilka lat temu i teraz udało się jej je odbudować, ale musiała akurat Pana spotkać. Mam dość Pana i nie pozwolę zabrać stąd Jess. Kurwa jest Pan idiotą. - powiedziałem, a James popatrzył na mnie groźnie.
- Gówniarzu przypominam ci, że jestem twoim szefem i masz się do mnie zwracać z szacunkiem. Ty nie wiesz co jest dla mojej córki najlepsze. - powiedział. Ha kurwa to się popisał.
- A może Pan wie? W przeciwieństwie do Pana wiem co dla Jess jest najlepsze. Pan nie rozumie, że ją zranił? - zapytałem.
- Kurwa nie wtrącaj się w moją rodzinę Styles - syknął.
- Niech Pan wie - oparłem się na jego biurku i pochyliłem w jego stronę- że na wtrącanie się już jest za późno, ponieważ zrobiłem już to dość dawno.
- Zamknij się! - krzyknął.
- Wiem swoje, a Pan wie swoje, więc o czym my tu rozmawiamy. Oznajmił mi Pan, że chcę Pan zabrać Jess i ja niby mam ją do tego przekonać? - zapytałem.
- Tak masz ją przekonać - powiedział.
- Chyba śnisz. Zapomnij - nerwy mi puściły i już nie zwracałem się do niego na Pan - nigdy jej do tego nie przekonam. 
- To sobie uważaj Styles  i pilnuj lepiej swojej rodzinki, bo ja już mam twoją siostrę. Myślałeś, że wyjechała na studia do Kanady prawda? -  zapytał i dodał - Więc nie wyjechała.
 Kurwa porwał moją siostrę, skurwysyn.
- Puść moją siostrę psycholu - syknąłem.
- Jeśli przekonasz Jess do wyjazdu z Londynu, twoja siostra będzie cała i zdrowa. A i masz jej powiedzieć, że ma wyjechać z Londynu, bo tu nie jest bezpiecznie i, że do niej dojedziesz później. A tak naprawdę nie dojedziesz i moja córka ułoży sobie życie z kimś innym, bo z tobą na pewno nie.- powiedział i uśmiechnął się pod nosem.  Kurwa teraz przegiął.Wyszedłem z jego gabinetu, aby mu nie przywalić i poszedłem na podwórko. Walnąłem pięściami w mur. Kurwa on jest chory. O nie, nie będę okłamywał Jess, nie mogę jej stracić, jest dla mnie wszystkim. Gemma jest moją siostrą i też nie mogę jej stracić, zawsze mi pomagała. Co ja mam robić? Musze pogadać o tym z Niall'em.

Rozdział 71.

ROZDZIAŁ 78.



Mam dla ciebie niespodziankę, ale nie wiem czy ci się spodoba, więc
 boję się ci jej pokazać.

Perspektywa Pezz ***

- Nie patrz się tak na mnie! - zażądałam gdy Niall ściągał z moich ramion przemoczoną bluzkę. Cały czas nie spuszczał wzroku z mojego ciała. Uśmiechnął się lekko i przejechał palcem wskazującym wzdłuż lini moich piersi. Czułam jak na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka.
- Jesteś piękna - powiedział cicho i zaczął całować moją szyję. Stałam przed nim w samym staniku i mokrych od deszczu dżinsach.
- Niall - mruknęłam cicho.
- Co? - zapytał zachryple nie przerywając całowania mojej szczęki. Jego zimne i mokre ręce powędrowały wzdłuż moich bioder, delikatnie je masując.
- Zimno mi - przyznałam, podniósł głowę i przyjrzał mi się na chwilę.
- To dlaczego mi tego od razu nie mówisz? Chodź bo się przeziębisz - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę szafy z ubraniami. Wyciągnął z niej swoją starą koszulkę i ubrał ją na mnie, po czym ściągnął z moich nóg dżinsy i rzucił je na podłogę. Usiadałam na łóżku i zakryłam swoje zimne ciało kocem. Starałam się nim ogrzać, ale nic nie da rady zarównać ciepłu ciała Niall'a. Uśmiechnął się do mnie i sam poszedł się przebrać.
- Niall? - zapytałam gdy ściągał przemoczoną koszulkę.
- Hmm? - mruknął i podszedł do mnie. Przybliżył się i musnął delikatnie moje usta swoimi. Miałam ochotę na więcej, ale musiałam się powstrzymać.
- Kocham cię - mruknęłam. Chłopak usiadł obok mnie i położył swoje czoło na moim.
- Ja was też - powiedział zaczepnie i odsunął się ode mnie trochę po czym ściągnął swoje spodnie. Chyba widział, że się mu przyglądam, bo zaczepnie puścił do mnie oczko. Przygryzłam dolną wargę. Czułam jego wzrok na moich ustach. Oblizał je i w ułamku sekundy przywarł do moich ust namiętnie je całując. Gdy nie mogłam złapać oddechu odsunęłam się od niego trochę. W pokoju słychać było tylko nasze ciężkie oddechy...
***

Perspektywa Niall'a ***

Siedziałem na łóżku obok Pezz. Nie mogłem zasnąć, była już trzecia w nocy. Pezz spała. Nachyliłem się nad nią i delikatnie musnąłem swoimi wargami jej czoła. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki.
Cały czas myślałem czy Perrie się zgodzi. Bałem się, że nie. W końcu ona ma tylko osiemnaście lat, ale nie może przecież przez cały czas mieszkać z Jess. Zanurzyłem wargi w zimnej cieczy i wypiłem całą zawartość mojej szklanki. Jutro muszę zabrać tam Pezz. Kupiłem go już jakiś tydzień temu i nadal boję się jej go pokazać.
Czułem, że jestem gotowy założyć rodzinę, dla niej i naszego przyszłego dziecka. Nie wiem czy sobie poradzę, ale na pewno nie stchórzę jak mój ojciec. Zamknąłem na chwilę oczy i próbowałem sobie go przypomnieć. Cały czas widziałem go jak przez mgłę. To było takie dziwne, bo zapamiętałem go tylko i wyłącznie z piwem w ręku całego nachlanego.
- O czym myślisz? - poczułem jak Pezz obejmuję mnie z tyłu za szyję i składa delikatny pocałunek obok mojego ucha z czasem zaczęła zjeżdżać coraz niżej. Mruknąłem cicho zawiedziony, że zaprzestała składać mokre pocałunki na mojej szyi. Cicho się zaśmiała i usiadła na moich kolanach.
- O czym myślałeś? - ponowiła swoje pytanie. Przełknąłem głośno ślinę.
- O mojej rodzinie - odpowiedziałem cicho.
- Nigdy mi o nich nie mówiłeś. Opowiedz mi o nich! - poprosiła niemal natychmiast. Byłem przekonany, że nie będzie chciała o nich rozmawiać, skoro sama ją kiedyś straciła.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł - próbowałem się za wszelką cenę wymigać - a poza tym jest już późno - dodałem po chwili mając nadzieję, że opuścimy ten drażliwy dla mnie temat.
- Proszę - błagała.
- No dobra to co mam ci o nich powiedzieć?
- Yyy na przykład masz jakieś rodzeństwo? - gdy tylko sobie przypomniałem o swoim bracie Grey'u natychmiast cały się spiąłem.
- Mam starszego brata Grey'a - powiedziałem spokojnie starając się zatuszować wszystkie emocje związane z nim.
- Zawsze chciałam mieć starszego brata - rozmarzyła się.
- Naprawdę? - zapytałem zdziwiony.
- Ja zawsze miałem go ochotę udusić, albo powiesić za genitalia - oznajmiłem a dziewczyna koło mnie zaczęła się śmiać. Dawno nie widziałem uśmiechu na jej twarzy, była tak słodka i piękna.
- Jesteś wrednym bratem - oznajmiła i przytuliła mnie.
On był gorszym.
- Ale mam nadzieję, że będę lepszym ojcem - powiedziałem zmieniając nagle temat.
- Będziesz - powiedziała przekonana.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo to czuję - powiedziała i położyła swoją głowę na na moim ranieniu.
- Chodź już spać, bo jesteś zmęczona - podniosłem ją i zaniosłem do pokoju. Od razu usnęła. Ja też się położyłem obok niej i próbowałem usnąć.



Rozdział 70.

ROZDZIAŁ 70.



Marzenia się spełniają.
Myślałaś, że ten człowiek powiedział ci kłamstwa, a jednak to była prawda i czujesz, że 
serce ci się łamie.

Perspektywa Pezz**

Może i będę się powtarzać, ale na prawdę boję się być matką, ale cieszę, że mam Niall'a. O Jess nie muszę wspominać, bo ona zawsze przy mnie była. Cieszę się, że z moim dzieckiem wszystko w porządku. Zastanawiałam się, jak to będzie jak będę chodzić do szkoły z brzuchem i stwierdziłam, że na pewno będą gadać, ale mnie to nie będzie zbytnio obchodzić. Oby tylko nauczyciele się nie czepiali, ale jak znam ich to pewnie będą. Martwię się o Jess, zachowuje się dziwnie od jakiegoś czasu. Może znowu pokłóciła się z Harry'm. 
- Kochanie? - zapytał Niall siedzący obok mnie.
- Ymmh - bąknęłam. 
- Pójdziemy się przejść? - zapytał.
- Okey czemu nie. Tylko ubiorę coś cieplejszego. powiedziałam i poszłam się przebrać.

Perspektywa Jess**

- Musieliśmy to zrobić - powiedział ojciec.
Nie miałam go już ochoty słuchać, ale musiałam zapytać jeszcze o jedno.
- Po tym niby wypadku gdzie byliście? - zapytałam.
- Mieszkamy w Hiszpanii - powiedział.
- To tam wróć i nie wracaj. Nienawidzę was! - krzyknęłam i wybiegłam budynku jakimiś tylnymi drzwiami. Nie wybaczę im tego. Jak oni mogli? Mój ojciec w gangu super. Usiadłam na zimnym chodniku, przyciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Mój ojciec myśli, ze jak nagle się pojawi i powie przepraszam to wszystko będzie tak jak dawniej. No chyba mu słonko w tej Hiszpanii przygrzało w głowę. Nie wybaczę mu nienawidzę jego i matki, że się zgodziła na to. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się koło mnie Harry.
- Skarbie - powiedział i usiadł koło mnie.
- Nienawidzę go - szepnęłam.
- Wiem, ale musisz zrozumieć, że on musiał to zrobić. - powiedział. Super mój chłopak przeciwko mnie.
- Jeszcze go broń. Jeśli kazał ci tu przyjść i mi wytłumaczyć, że musiał to zrobić i bla bla. To tego nie rób, bo ja  w to nie uwierzę. - powiedziałam i odwróciłam wzrok od Harry'ego. Chłopak westchnął i przytulił mnie do siebie. 
- Kocham cię - szepnęłam.
- Ja ciebie też kocham tak bardzo i boli mnie to, że musisz cierpieć. Przepraszam. - powiedział. Spojrzałam na niego, miał spuszczoną głowę.
- Harry za co ty mnie przepraszasz? - zapytałam.
- Za to, że zacząłem bronić James'a, ale masz racje kazał mi cię przekonać, abyś mu wybaczyła. Nie chciałem tego robić, ale zagroził, że.. - urwał.
- Czym ci groził? - zapytałam.
- Że mojej rodzinnie może się coś stać - powiedział.
- Co? Jego pojebało? To nie jest mój ojciec, on taki nie był. Harry powiedz czy to on jest tym facetem, który groził tobie i  Niall'owi? -  zapytałam.
- Tak, ale.. - chciał dokończyć, ale ja wbiegłam do budynku.
- Ed gdzie jest mój ojc.. znaczy James? - zapytałam.
- U siebie w gabinecie prosto i w prawo - powiedział. Gdy doszłam do drzwi, zastanawiałam się czy zapukać, ale nie zrobiłam tego.
- Jesteś potworem. Jak możesz grozić mojemu chłopakowi. Nie byłeś taki nigdy. - powiedziałam, a mój ojciec wstał z krzesła.
- Harry to twój chłopak? - zapytał.
- Tak. - odparłam.
- Ja.. - przerwałam mu.
- Nie kończ. Zostaw mnie i mojego chłopaka w spokoju. Myślałam, że chodzi tylko o gang, ale żeby grozić, że zrobisz coś jego rodzinnie. To trzeba być nienormalnym i ja mam cię nazywać ojcem. To jest chore. - powiedziałam.
- Jess. Ja wiem, że mi nie wybaczysz, ale zrozum, że ja musiałem to zrobić. - powiedział.
- Dobra powtarzasz się. - bąknęłam.
- Słuchaj muszę ci coś powiedzieć. Wyjeżdżam, ale cieszę się, że mogłem cię zobaczyć, chodź wiem, że już cię nie odzyskam jako córki, ale mogę zrobić dla ciebie co tylko chcesz - powiedział. On jest chory czy jak? Ja tu mówię, o grożeniu, a on mi gada, że wyjeżdża. A niech jedzie.
- Chcę, aby mój chłopak i jego przyjaciele nie musieli być w tym gangu, ale chcę, żeby mogli pracować tu w sklepie. - powiedział.
- Ten sklep i tak jest twój. - powiedział.
- Że co? - zapytałam.
- Przyjechałem do Londynu po to, aby cię odnaleźć i dać ci ten sklep - powiedział.
- Ale ja go nie chcę. - powiedziałam.
- W takim razie, go zamykam. - powiedział. Kurwa, on jest chory. Nie może go zamknąć bo Harry straci pracę.
- Dobra, wezmę go, ale wiedz, że i tak ci nigdy nie wybaczę. - powiedziałam i wyszłam. Łzy znowu ciekły mi po policzkach. Wyszłam z budynku, czekał na mnie tam Harry.
- Proszę zawieź mnie do domu - powiedziałam.
- Zabiorę cię do siebie. - powiedział i mnie przytulił.

Perspektywa Pezz**

Szliśmy z Niall'em Londyńskim parkiem. Dawno nie byłam na spacerze.  Lubię parki jesienią, bo te liście spadające z drzew dodają mu takiego uroku. Chciałabym, żyć w świecie, gdzie nie ma problemów, gdzie mogłabym chodzić sobie tak wieczorami na spacery z chłopakiem.
- O czym tak myślisz? - zapytał.
- Nic, nic. Po prostu jest mi tak dobrze i zawsze chcę żeby tak było. - powiedziałam.
- O teraz będzie obiecuję. - powiedział.
- Kocham cię - odparłam.
- Ja ciebie też księżniczko i ciebie moje maleństwo. - powiedział i położył dłoń na moim brzuchu. Nagle nie wiadomo skąd luną deszcz. Niall chwycił mnie mocniej za dłoń i zaczęliśmy biec do domu. W połowie drogi zatrzymał się i mnie pocałował. Całowaliśmy się podczas deszczu, to było takie romantyczne.  Boże, moje marzenie się spełniło. Gdy oderwaliśmy się od siebie zaczęliśmy znowu biec, tym razem już cali mokrzy.

Rozdział 69.

ROZDZIAŁ 69.



Zbyt długo czekałam na miłość, więc
 dlatego teraz tak mocno kocham.

Dobrze mieć, kogoś kto cię będzie zawsze wspierał i 
zawsze będzie przy tobie.

Perspektywa Jess**

Po jakiś dziesięciu minutach już słyszałam, że przyjechał. Jest taki kochany przyjeżdża od razu jak go o to proszę. Zwlokłam się z łóżka i pobiegłam otworzyć w mu drzwi. Stał  tam mój piękny Harry, przytuliłam się od razu do niego. Przejechał dłonią wzdłuż moich włosów i przycisną mnie mocniej do siebie.
- Kochanie co się dzieje? - zapytał, a w jego glosie było słychać przejęcie. Odsunęłam się od niego i weszliśmy do domu i poszliśmy do mnie do pokoju. Powiem mu o Tom'ie muszę nie chcę mieć przed nim tajemnic, Perrie nie wie o tym, że moi rodzice żyją, ale ona zrozumie to, że nie chciałam ją tym obarczać, bo jest w ciąży.
- Jess skarbie co się dzieje? - zapytał przytulając mnie.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam.
- To słucham  - odparł i ułożył swoją głowę w moich włosach. Ścisnęłam w dłoni kołdrę, muszę mu powiedzieć.
- B..oo Tom - głos mi drżał - wiesz ten na wyścigach, on był moim chłopakiem i..ii to on mnie zgwałcił - Harry momentalnie wstał z łóżka.
- Zabiję skurwysyna - powiedział wściekły, po chwili dodał - jak go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?
- Bo to dla mnie trudne. Rozmowa o tym, przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowę. Harry podszedł do mnie i uniósł mój podbródek tak, abym spojrzała w jego oczy. Te jego piękne zielone oczy były przepełnione miłością.
- I Harry on dzisiaj po szkole dopadł mnie w autobusie i powiedział...powiedział - łzy zaczęły napływać do moich oczy. Brunet starł je szybko kciukiem.
- Co powiedział - odparł spokojnie.
- Powiedział, że moi rodzice żyją, a to nie może być prawda, bo widziałam jak uderzył w nich swoim motorem, a powiedział mi, że to było zaplanowane. To nie może być prawda, oni by mi tego nie zrobili kochali mnie. - powiedział i płakałam. Loczek przytulił mnie mocno do siebie.
- Spokojnie,  nie wierz mu, bo nie wiadomo co on ma na celu - odparł.
- Ale jeśli to prawda? - zapytałam.
- Dowiem się od niego przy okazji jak zryje mu ten ryj - powiedział. Wtuliłam się w loczka. Cieszyłam się, że go mam, że mogę na nim polegać, że mnie kocha.
- Już spokojnie. Mam pomysł zabiorę cię gdzieś tylko się ubierz, bo na dworze jest zimno - powiedział.
- Okey. - odparłam i poszłam się przebrać. Gdy byłam gotowa, Harry już na mnie czekał. Ubrana byłam w toooo. Wyszliśmy na zewnątrz i było okropnie zimno.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam wsiadając do auta.
- Zobaczysz - powiedział. Harry ruszył, położył swoją dłoń, na moim kolanie, lekko się do niego uśmiechnęłam. Po 10 minutach, samochód zatrzymał się, przed wysokim szarym budynkiem. Wysiadłam z auta, loczek wziął mnie za dłoń splatając nasze palce. Weszliśmy do budynku przez wielkie brązowe drzwi, i moim oczom ukazała się masa pistoletów i naboi.
- Zabrałeś mnie do swojej pracy? - zapytałam.
- Tak, chciałem, żebyś zobaczyła jak pracuję - powiedział i uśmiechnął się. Cieszyłam się, że Harry na tyle mi ufa, aby zabrać mnie w takie miejsce.
- Siema - powiedział brunet  do jakiegoś szatyna.
- No siema, o to ta twoja dziewczyna, ta piękna, wspaniała.. - nie dokończył po Harry go szturchnął. Zaśmiałam się.
- Jestem Ed - powiedział i podał mi dłoń.
- Jess - odparłam i uścisnęłam jego dłoń.
- Co ci jeszcze Harry o mnie opowiadał? - zapytałam.
- Wiesz.. - chciał powiedzieć, ale Harry mu przerwał.
- Dobra, chodźmy dalej - powiedział i lekko się zarumienił.
Zaśmiałam się i lekko pocałowałam go w policzek.
Weszliśmy do jakiegoś biura, w którym siedział Louis.
- Hej Lou - powiedziałam do szatyna.
- O hej Jess i Harry - powiedział.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Pokazuje Jess jak pracuje - powiedział i dodał - dobra idziemy dalej jego znasz.
- Pa - odparłam i wyszliśmy.
- To ty tu sprzedajesz czy jak? - zapytałam.
- Sprzedaję i pokazuję jak się strzela z poszczególnych broni. - powiedział i weszliśmy do wielkiej strzelnicy.
- Chodź to ci pokaże - powiedział i podał mi słuchawki i okulary. Podał mi do ręki broń. Jak dawno takiego cacka nie trzymałam. Harry coś tam mówił i pokazywał, ale ja go nie słuchałam, przypomniało mi się jak tata pokazywał mi jak się strzela i to jak Tom mnie też uczył. Akurat Tom jest mniej ważny.
- I tak właśnie się strzela-  powiedział, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że go w ogóle nie słuchałam.
- Mogę spróbować? - zapytałam.
- Dobra, ale krzywdy sobie nie zrób - powiedział. Załadowałam magazynek i nagle poczułam się jak w jakimś filmie. Strzelałam i za każdym razem trafiałam w głowę czarnego człowieka wiszącego kilka metrów ode mnie.
- Wow, szybko się uczysz - powiedział Harry.
- W sumie, to tata mi pokazywał i Tom mnie uczył - powiedziałam i odłożyłam broń na stolik.
- Czego ty nie umiesz? - zapytał zbliżając się do mnie.
- Prowadzić auta - powiedziałam.
- O to cię nauczę - powiedział dzieliły nas milimetry.
- Tak to się cieszę - powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam go namiętnie. Oddał pocałunek, a z każdym kolejne stawały się zachłanne i przyjemne. Kochałam go tak bardzo, że bardziej nie mogłam chyba. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy powietrza nam zabrakło.
- Wiesz możemy to nazwać taką naszą randką - powiedział.
- Też tak sądzę - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Też cię kocham, chodź rzadko ci to mówię, ale zawsze wiedz, że cię bardzo kocham - powiedział.
Musnęłam lekko jego wargi. Nagle do pomieszczenia wparował Louis.
- Stary szef przyjechał i chce z tobą rozmawiać.- powiedział Lou.
- Okey zaraz przyjdę - powiedział i Louis wyszedł.
- To ten z tego sklepu? - zapytałam.
- Tak i to taki szef gangu. - powiedział.
- Jak on ma na nazwisko? - zapytałam.
- James Think - odparł. Mój tata miał na imię James.
- A co? Myślisz, że to twój ojciec? - zapytał.
- Wiesz imię się zgadza, no a nazwisko nie. - odparłam i ktoś wszedł do strzelnicy. Był to starszy od Harry'ego facet, miał na sobie garnitur, włosy miał ścięte na krótko koloru brązowego i lekki zarost wokół brody.
- To mój szef. - powiedział, a ja się odwróciłam do niego, ten facet przypominał mojego ojca, ale mój ojciec był szatynem.
- Witam Harry - powiedział całkiem miłym głosem.
- Dzień Dobry - odparł.
- Widzę, że przyprowadziłeś jaką młodą damę tu do nas - powiedział James. A ja się odwróciłam. Mężczyzna przyglądał mi się zaciekawiony, miał coś już powiedzieć, ale nagle zastygł bez ruchu. Spojrzałam na Harry'ego, on tylko wzruszył ramionami.
- Dzień Dobry jestem Jessica - powiedziałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Ja..James Think - powiedział i lekko uścisnął moją dłoń.
- Dziecko jak masz na nazwisko? - zapytał. Nie jestem dzieckiem.
- Jessica White a co?-  zapytałam, a mężczyzna zbliżył się do mnie, trochę się przestraszyłam.
- Jess moja mała Jess to ja twój tata - powiedział. A ja się zachwiałam i łzy zaczęły mi napływać do oczu. Czyli jednak to prawda moi rodzice żyją. Jak oni mogli.
- Ty nie możesz być moim ojcem - powiedziałam, a mężczyzna podwinął rękaw marynarki i podciągnął rękaw koszuli. Moim oczom ukazał się jego tatuaż serce a w nim małymi literami napisane: ,, Jess White, moja córka, o której nie zapomnę''.
- Teraz wierzysz? - zapytał. A mi łzy po policzku zaczęły spływać. Jak oni mogli mi to zrobić, przez nich wylądowałam w domu dziecka, oni nie wiedzą jakie piekło musiałam przejść. Nie wiedzą co zrobił mi Tom, bo nie miałam okazji żeby im powiedzieć, bo wtedy niby zginęli. A tak mówili, że mnie kochają.
- Jak mogliście mi o zrobić. W..y - mówiłam przez szloch- nie wiecie.. co przeszłam, nienawidzę ciebie i mamy. Całą się trzęsłam. Harry objął mnie.
- Musieliśmy to zrobić, żeby cię chronić - powiedział i chciał dotknąć mojego ramienia, ale się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie. Wiesz co ja czułam gdy trzy lata temu zginęliście. Nie wiesz. Czułam się opuszczona, samotna, cały czas w tym pieprzony domu dziecka nie mogłam otrząsnąć się po gwałcie twojego kochanego, ulubionego Tom'a ćpuna. Tak ćpał. Moje życie w domu dziecka zaczęło nabierać kolorów gdy pojawiła się tam Pezz, ale niestety wtedy ja już skończyłam 18 lat i musiałam odejść i wtedy czułam się tak samo jak wtedy gdy was straciłam. Każdy mówi mi, że robi wszystko dla mojego dobra, ale mnie to już denerwuje. - powiedziałam, a James patrzył na mnie ze smutkiem, ale mnie to jakoś nie poruszyło. Przytuliłam się do Harry'ego.
- J..a przepraszam Jess proszę wybacz mi i mamie, ale musieliśmy to zrobić. Ja byłem ścigany przez gang, któremu wisiałem kasę i dlatego poprosiłem parę osób o zaplanowanie wypadku - powiedział.

Rozdział 68.

ROZDZIAŁ 68.



Nie bój się poradzę sobie, bo mam was.

Perspektywa Pezz ***

Wymieniliśmy z Niall'em zdziwione spojrzenia, kiedy Jess dosłownie wybiegła z auta i weszła do domu. Nie wiedziałam co się stało. Dosłownie jeszcze kilkanaście minut temu przed gabinetem była wesoła. Martwiłam się o nią i wiedziałam, że nie powiedziała mi wszystkiego. Czasami czuję się dziwnie ja ją cały czas zadręczam moimi problemami a ona mi o swoich nigdy nie mówi i zawszę dowiaduję się ostatnia.
Niezgrabnie wyszłam z auta i z Niall'em skierowaliśmy się do mojego pokoju. Widziałam, że Niall jest jakiś taki przygaszony, jakby nie swój. Zamknął drzwi od pokoju i zaczął mi się przyglądać. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Podszedł do mnie, dzieliło nas dosłownie kilka milimetrów. Patrzył na mnie z góry. Jego rysy twarzy nagle złagodniały. 
- Niall ja się boję - powiedziałam płaczliwie i wtuliłam się w jego ciepły tors. 
- Czego? - zapytał zdziwiony. Podniosłam głowę tak żebym mogła lepiej widzieć jego błękitne oczy. Wziął w swoje duże dłonie moje i delikatnie zaczął masować nimi moje knykcie. Chyba myślał, że mi to pomoże a w efekcie jeszcze bardziej mnie rozpraszał jego dotyk.
- Dziecka - powiedziałam cicho tak jakbym bała się własnych słów. 
- A myślisz, że ja się nie boję? Cholernie się tego wszystkiego boję, ale wiem, że sobie poradzę. A wiesz dlaczego? 
- Nie.
- Poradzę sobie, bo mam was - lekko się uśmiechnął i położył dwie nasze złączone ręce na moim brzuchu. Nachylił się i podniósł do góry moją koszulkę. Od razu na nowo odkrytym miejscu pojawiła się gęsia skórka. Jeszcze nigdy nie przyglądał mu się tak dokładnie. Podniósł do swojej twarzy moją rękę i ją pocałował po czym zaczął delikatnie całować pępek a potem cały mój brzuch. 
- Kocham cię - powiedziałam gdy wyprostował się i znowu był wyższy ode mnie.
- Ja was też - chciał mnie pocałować ale w ostatniej chwili obróciłam głowę i zamiast w usta trafił w policzek. Zmarszczył brwi. A ja uśmiechnęłam się przebiegle.
- Czy już zawszę będę liczbą mnogą? - zapytałam i stanęłam na palcach żeby go pocałować w usta, ale zasłonił mi buzię swoim palcem.
- Nie tylko przez następne siedem miesięcy - oznajmił mi. 
- Oh to mnie pocieszyłeś - przygryzłam dolną wargę. W ułamku sekundy jego usta znalazły się na moich. Tak strasznie mi ich brakowało! Ten pocałunek był tak magiczny. Taki jak dawniej, pełen miłości. Oderwaliśmy się od siebie tylko na chwilę, gdy już brakło nam powietrza. Oddychałam ciężko. Skierowałam wzrok na Niall'a. Patrzył na mnie z taka miłością z jaką jeszcze nikt na mnie nie patrzył. Kochałam i byłam kochana. Nagle coś zaczęło wibrować. Nie miałam pojęcie co.
- Niall coś mi wibruję - powiedziałam śmiejąc się.
- Twój telefon dzwoni. Głuptasie - powiedział i pocałował mnie w nos po czym wyciągnął komórkę z moich spodni. Spojrzał na mnie wrogo i odebrał połączenie. Nie wiedziałam kto dzwonił.
- Halo... - powiedział szorstko.
- Nie nie ma jej, kto dzwoni?... - zmarszczyłam brwi, chciałam mu wsiąść komórkę, ale był dla mnie za wysoki.
- Jack?... Jestem jej chłopakiem... Nie wspominała ci... Nie... Odpieprz się od niej... - powiedział szorstko i zacisnął dłonie w pięści. W tej chwil zaczęłam się go bać. Przełknęłam głośno ślinę. Miałam już tego serdecznie dość. Rozłączył się nagle i popatrzył na mnie z taką srogością w oczach jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziałam. Przełknęłam głośno ślinę a on podszedł do mnie. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu.

Perspektywa Niall'a ***

Podszedłem do niej tak wściekły jak nigdy. Ten jej fagas mnie tak wkurzył. Powiedział mi, że za nią tęskni, bo długo się nie widzieli. Ona jest moja!
Gdy tylko sobie pomyślałem co oni robili jak się widzieli. To mam ochotę zatłuc tego marnego fiuta.
- Kto to jest Jack? - zapytałem ostro i powoli przybliżyłem się do niej, nie mogła się już cofnąć, bo ściana zabrała jej pole ruchu.
- Z...zznajomy - powiedział cicho i wbiła wzrok w swoje buty. 
- Znajomy - prasnąłem.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś, że masz chłopaka? - zapytałem wściekły.
- Bo za...zzapomniałam - gdy to powiedziała poczułem dziwne ukucie w sercu. Zapomniała, że ma chłopaka. Powiedzmy sobie szczerze nie zapomniała mu powiedzieć tylko nie chciała mu powiedzieć.
- Nie zapomniałaś tylko nie chciałaś mu tego powiedzieć - powiedziałem z wyrzutem. Obróciłem się i chciałem wyjść z tond jak najszybciej, bo nie chciałem jej coś zrobić przez przypadek. Byłem zły na siebie, że nie pilnowałem jej przez cały czas, wtedy na pewno by się z nim nie spotykała.
- Ale Niall - złapała mnie za rękę. 
- Proszę nie idź! - błagała.
- Spotykałaś się z nim? - musiałem to wiedzieć.
- Nie - powiedziała natychmiast. Nie wiem dlaczego jej tak od razu uwierzyłem, ale w jej głos był taki przekonywujący. Cały czas miałem przed oczami odraz jak się całuję z innym. To było straszne. Starałem się odgonić złe myśli z mojej głowy. Ale nie bardzo mi to wychodziło.
- Niall ja cię kocham ja nie mogła bym cię nigdy cię zdradzić - zapewniła. Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie.
- Ja też was kocham. I przepraszam księżniczko - powiedziałem i podniosłem jej brodę tak, żeby patrzyła się na mnie. Jak ja mogłem w ogóle o czymś takim pomyśleć, że moja Pezz może mnie zdradzić. Jestem okropny.

Perspektywa Jess ***

Cały czas dręczyło mnie to co powiedział Tom. To nie może być prawda. Moi rodzice nie żyją. Dlaczego, akurat teraz gdy już się z ich śmiercią pogodziłam to przychodzi Tom i mówi, że żyją. Ale skąd on mógł to wiedzieć?
Nie mogłam usiedzieć na miejscu ani ma chwilę. Cały czas miałam przed oczami mojego ojca i matkę. Dokładnie pamiętam ich pogrzeb, to nie może być prawdą. On po prostu chce, mnie wykończyć psychicznie i tyle! Chce, żebym się cały czas nad tym zadręczała.
Wyciągnęłam telefon i wysłałam Harry'emu esemesa, żeby do mnie przyjechał.


Po jakiś dziesięciu minutach już słyszałam, że przyjechał. Jest taki kochany przyjeżdża od razu jak go o to proszę.

Rozdział 67.

ROZDZIAŁ 67.


Daj upust emocjom, to ci pomoże.
Nie zadręczaj się nie potwierdzonymi faktami.

Perspektywa Jess**

Szłam do domu jak jakiś żółw. Łzy cały czas leciały mi po policzkach, całkowicie zamazały mi obraz. Przetarłam oczy dłonią i zobaczyłam przed naszym domem samochód Niall'a. Co on tu robi? Wzięłam dwa głębokie wdechy i weszłam do domu. Przywitał mnie Toby wesoło machając ogonkiem.
- Chodź zaraz dam ci jedzonko - powiedziałam i weszłam do kuchni.Wzięłam miseczkę pieska i nasypałam mu trochę karmy.
- Perrie!!! - krzyknęłam stojąc przy schodach.
- Co się dzieje? - spytała i na górze schodów ukazała mi się chudziutka Pezz, a za nią Niall.
- Mam telefon dla ciebie i do lekarza mamy jechać. - powiedziałam całkowicie ignorując Niall'a.
- Płakałaś? - zapytała schodząc po schodach. Odwróciłam głowę.
- Nie. - skłamałam.
- To czemu masz czerwone oczy? - zapytała przekręcają mi głowę w jej stronę. Spojrzałam w jej oczy i widziałam w nich smutek.
- Nie płakałam, po prostu coś mi wpadło do oka - skłamałam. Nie powinnam mieć przed nią tajemnic, ale po pierwsze nie chcę, jej straszyć i tak ma swoje problemy, a po drugie muszę się upewnić czy to co powiedział mi Tom jest prawdziwe.
- Powinniśmy się zbierać, jeśli chcemy zdążyć na wizytę. - powiedział Niall.
- Okej. - odparła Perrie.
- Widzę, że się już pogodziliście - powiedziałam.
- Jak widać, to tak, postanowiłam dać mu szansę. - powiedziała Perrie, lekko się uśmiechając do Niall'a.
- Jess ja przepraszam za to zachowanie wtedy, ja.. - urwał.
- Niall nie tłumacz mi się. Ciesz się, że Perrie cię kocha i dała ci tą szansę. - odparłam. Gdy Pezz już się ubrała wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta Niall'a.
To co powiedział Tom nie mogło być prawdą, przecież widziałam i słyszałam, że moi rodzice zginęli na miejscu. Kochali mnie nie mogli mi tego zrobić, to nie mogło być zaplanowane, a jeśli to dlaczego? Zawsze chcieli dla mnie najlepiej i wiedzieli, że ich bardzo, bardzo kocham, więc nie mogli by mi tego zrobić. Proszę, żeby to było kłamstwo proszę. Ja nie daje już rady z tym wszystkim, chce mi się płakać, ale teraz nie mogę przy Pezz. Muszę być silna. A przede wszystkim muszę się dowiedzieć czy to prawda. Zrobię wszystko żeby się dowiedzieć prawdy.
- Jess jesteśmy na miejscu Jess! - krzyknęła Perrie.
- Takk.. umm przepraszam zamyśliłam się - powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Szliśmy przez parking to białego ogromnego budynku, weszliśmy do środka i do moich nozdrzy natychmiast dostał się zapach typowego zapachu szpitala. Podeszłam do recepcji, aby dowiedzieć się gdzie jest gabinet ginekologiczny.
- Drugie piętro, gabinet numer 34 - powiedziała pani z recepcji.
- Dziękuje - odparłam i ruszyłam w stronę Niall'a i Pezz.
- Drugie piętro, gabinet numer 34 - powiedziałam i poszliśmy do windy. Winda zatrzymała się na drugim piętrze i ruszyliśmy korytarzem prosto. Stanęliśmy przed gabinetem nr 34 i gdy przeczytałam kto przyjmuje to od nie chciało mi się już tu siedzieć.
- Więc Niall wejdziesz z Pezz do środka? - zapytałam.
- Oczywiście - odparł.
- A ty z nami nie wejdziesz? - zapytała Pezz.
- Pan Maslow na pewno ucieszył by się jakby mnie zobaczył, ale ja na pewno nie. Wiesz po ostatnim spotkaniu z nim w naszym domu unikam go, ale jak widać on wszędzie pracuje - powiedziałam. Perrie zachichotała.
- No już, już. Wchodzić moi młodzi rodzice za niedługo - powiedziałam i usiadłam na krzesełku przed gabinetem.

Perspektywa Pezz**

Słowa, które wypowiedziała Jess uderzyły prosto do mojego serca. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że ja i Niall będziemy rodzicami. Boję się czy damy sobie radę, ale na szczęście mamy Jess i Harry'ego. Weszliśmy do białego, jak cały budynek gabinetu. Za biurkiem siedział Pan Maslow, który podrywał u nas w domu Jess. 
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- O witam Panno Jessico White - powiedział, a mi zachciało się śmiać.
- Ja jestem Perrie Black, moja przyjaciółka to Jessica White - powiedziałam, a Niall zaczął się śmiać.
- Oj najmocniej przepraszam - powiedział i szturchnęłam Niall'a, aby się uspokoił.
- Proszę siadajcie, a pan to? - zapytał.
- Chłopak Perrie Niall Horan - powiedział blondyn i usiadł koło mnie, chwytając mnie za dłoń.
- Co was sprowadza do mnie? - zapytał.
- Doktorze, chciałabym się dowiedzieć, w którym tygodniu ciąży jestem - powiedziałam.
- Dobrze proszę tu usiąść, zrobimy USG -  powiedział i wskazała na małe łóżko w kącie koloru białego.
Wstałam z krzesła i podeszłam do łóżka, ułożyłam się na nim wygodnie. Doktor Maslow usiadł na krześle naprzeciwko mnie i włączył urządzenie do robienia USG.
- Proszę podwiń koszulkę - powiedział zrobiłam to co kazał. Spojrzałam na Niall'a zmarszczył brwi.
Doktor wylał trochę przeźroczystego  płynu na mój brzuch, na którym pojawiła się gęsia skórka, ponieważ płyn był zimny. Wziął do ręki nie duża ,, głowicę'' i lekko zaczął jeździć nią po moim brzuchu i patrzył cały czas na ekran monitora. 
- O niech pani zobaczy widzi pani tu tą dość już dużą fasolkę? To pani i pana dziecko.- zapytał wskazując na ekran w monitorze. Ojej, to jest moje dziecko.
- Tak, tak. Niall spójrz to nasze dziecko. - powiedziałam. Chłopak wstał z krzesła i podszedł do monitora.
- Który to już tydzień? - zapytał wracają na krzesełko.
- Będzie to już 7 tydzień - powiedział doktor.
- Mogłabym prosić o wydrukowanie tego USG? - zapytałam.
- Ależ oczywiście - odparł doktor i wcisnął jakiś guzik i USG zaczęło się drukować. Podał mi ręcznik, abym wytarła brzuch z płynu, po czym podał zdjęcie mojego dziecka, w kształcie fasolki. 
- Doktorze niepokoi mnie to, że chudnę i wymiotuję - powiedziałam siadając koło Niall'a.
- To normalne, w przypadku tak młodej osoby jak Pani te mdłości mogą się nasilać. Najlepiej niech pani je małe posiłki i piję herbatę imbirową, a gdy po jakiś 2 tygodniach mdłości przejdą, może pani jeść już normalnie. - powiedział.
- Dobrze dziękuje - powiedziałam.
- Proszę przyjść do mnie za 2 miesiące na ponowne USG, a gdyby coś się działo proszę od razu się ze mną skontaktować - powiedział.
- Dobrze. Do wiedzenie - powiedziałam. Niall uścisnął dłoń doktora Maslow'a i wyszliśmy z gabinetu. 

Perspektywa Jess**

Siedziałam na niewygodnym krześle już 30 minut. Ile to USG może trwać? Na szczęście po chwili z gabinetu wyszli Niall i Perrie.
- I co który tydzień? - zapytałam.
- Umm 7, wiesz, że doktor też kazał mi pić tą ohydną herbatę imbirową, no ale cóż wszystko zrobię dla tego dziecka. - powiedziała.
- Masz zdjęcie USG? - zapytałam. Dziewczyna podała mi mały skrawek papieru. Ale malutkie dziecko. 
- Wiesz co było najlepsze? - zapytała chichocząc.
- Hmm?- odparłam wpatrując się w zdjęcie, nie mogłam uwierzyć, że Perrie nosi w sobie  prawdziwe nowe życie.
- Doktor pomylił mnie z tobą - powiedziała.
- Oj każdemu mogło się zdarzyć. Wracamy? - zapytałam.
- Tak - odparła. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy na parking. Wsiedliśmy do auta, na szczęście nie gadali o tym doktorze. Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni. Byłam przekonana, że to Harry, ale to nie był on. Tylko jakiś sms od numeru nie znanego.
O nie tylko nie Tom, odpisałam:
Skąd on ma mój numer? Ah, przecież jest w gangu, więc łatwo sobie załatwia takie rzeczy. Po chwili dostałam odpowiedź:
Postanowiłam nie odpisywać, miałam dość, czyli to prawda. Zatrzymaliśmy się przed naszym domem wyskoczyłam z samochodu, szybko weszłam do domu i pobiegłam do pokoju. Gdy się już tam znalazłam rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Dlaczego? No dlaczego? 


czwartek, 25 września 2014

Rozdział 66.

ROZDZIAŁ 66.

Nie bój się...
Oswoję cię. Pokażę Ci swój świat.
Zatrzymaj się i podaj mi swoją dłoń. Przez życie razem możemy już iść.


Będziemy już na zawsze razem...
Już nic nie jest w stanie nas rozdzielić...
Razem przejdziemy wszystko.

Perspektywa Pezz ***

Starałam się normalnie funkcjonować. Jeśli to jest w ogóle możliwe w moim stanie. Piłam już czwartą herbatkę Jess i jadłam te krakersy, które smakowały jak karton. Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Czułam się nijako. Byłam całkowicie wyprana z emocji. Wszystko mi było obojętne. Nawet już nie myślałam, tak po prostu leżałam. Leżałam i nic nie robiłam. Wszystko było tak po prostu, tak mechanicznie. Po dłuższym przemyśleniu wszystkich za i przeciw poszłam się umyć, bo dziś podobno miałam jechać do tego lekarza. Mam nadzieję, że przepiszę mi coś normalnego i nie będę musiała już jeść tylko tych ohydnych krakersów i pić tej niedobrej herbaty. 
Jak się umyłam założyłam na siebie tylko za dużą koszulkę. Była to koszulka Niall'a. Pachniała nim. Tak bardzo za nim tęskniłam, a ten zapach wcale mi nie pomagał. Czułam się tak jakby był przy mnie teraz. Zostawił ją kiedyś u mnie jak tu nocował. Zaciągnęłam się zapachem Niall'a i poszłam się trochę pouczyć, bo mam straszne zaległości. A przed porodem chcę jeszcze skończyć liceum, bo na studia już przy dziecku na pewno nie pójdę. Gdy urodzę chcę się skupić tylko na moim malutkim dzidziusiu. Już się przyzwyczaiłam do tego, że będę mieć dziecko. Ta wiadomość zrobiła się dla mnie taka naturalna. Nawet się cieszę, że będę mamą. Była godzina dziewiąta, a Jess miała przyjść dopiero po piętnastej. Dom bez niej był taki pusty. Taki nijaki. Jak nie mój dom. Podeszłam do lustra i położyłam rękę na moim brzuchu. Poczułam, że już nigdy nie będę sama, że teraz nie jestem sama. Moje dziecko jest coraz większe i coraz bardziej widać, że mój brzuszek się delikatnie zaokrąglił. 
Pouczyłam się trochę i strasznie zmęczona poszłam się położyć. Teraz nawet gdy nic nie robię to i tak się męczę. Usłyszałam, że ktoś dzwoni. Nie wiedziałam kto chce tu przyjść o tej porze. Przecież ja nie mam żadnych znajomych oprócz Jess, Jacka i Niall'a. Właśnie Niall...

Perspektywa Niall'a ***

Stałem przed jej domem i bałem się wejść. Patrzyłem w okno od pokoju Perrie. Stała przed lustrem i delikatnie masowała swój brzuch. Wiedziałem, że nad czymś myśli. Była smutna. Jej brzuch był trochę większy, widać było już lekkie zaokrąglenie. Wiedziałem dokładnie, że to przeze mnie jest smutna. Miała moją koszulę na sobie. Mimo tego wszystkiego nadal była piękna. Nie widziałem jej dokładnie.
Po chwili w ogóle jej nie widziałem. Musiała gdzieś iść. Podszedłem do drzwi i nie wiedziałem czy mam dzwonić. Bałem się tego, że mnie odtrąci, że powie, że jestem skończonym dupkiem. Ale taka jest prawda, spieprzyłem wszystko. Skrzywdziłem ją. A tego nie powinienem zrobić. Gdybym tylko mógł cofnąć czas bez wahania zrobiłbym to. Zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa. Nawet gdyby jej szczęście miało oznaczać, że miałbym odejść. Odszedłbym. Dla niej.
Nie zastanawiając się zadzwoniłem na dzwonek. Nie miałem zielonego pojęcia co jej powiem gdy ją zobaczę. Teraz miała nastąpić chwila, która miała decydować o całym moim dalszym życiu. Serce waliło mi tak jakby miało zaraz wylecieć. A moje nogi trzęsły mi się aż tak, że do końca sobie nie zdawałem sprawy jak ja potrafię stać o własnych siłach. Te kilka krótkich minut w oczekiwaniu stały się dla mnie wiecznością. Tak jakby świat zatrzymał się na te kilka minut. Przełknąłem głośno gulę formującą się w moim gardle gdy drzwi się otworzyły.
- Niall? - zapytała drżącym głosem. Tak bardzo tęskniłem za jej głosem. Cofnęła się trochę do tyłu i położyła rękę na swoim brzuchu. Znieruchomiałem. Nie mogłem oderwać wzroku od niego. Staliśmy tak w milczeniu. Każda sekunda stała się dla nas wiecznością.
- Proszę pozwól mi to wytłumaczyć - błagałem. Przeniosłem wzrok na jej oczy. Były pełne strachu. Przytaknęła cicho i pozwoliła mi wejść do środka. Przez całą drogę do jej pokoju trwaliśmy w milczeniu.
- Martwiłem się o ciebie - powiedziałem stając na przeciwko niej. Drżącymi rękami dotknąłem jej wychudzonych do granic możliwości policzków. Nie sprzeciwiała się, wręcz delektowała się moim dotykiem. Oparłem swoje czoło o jej.
- Nie potrzebnie - powiedziała i podniosła wzrok na moje oczy. Pokręciłem głową.
- Nie wiem co bym sobie zrobił gdyby ci się coś stało prze mnie - ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło. Pezz nic nie mówiła. Nastała głucha cisza. Tylko my dwoję.
- Przepraszam - powiedziałem. Moje oczy zrobiły się wilgotne.
- To wszystko przeze mnie. Nie powinienem do tego dopuścić. Może lepiej dla ciebie i dla naszego dziecka będzie gdy odejdę - łzy zaczęły moczyć moje policzki.
- Nie, nie, nie możesz mnie teraz zostawić - zaczęła krzyczeć. Oddaliła się ode mnie. A łzy zasłaniały mi widoczność.
- Ja sobie sama nie poradzę - powiedziała opadając bezwładnie na ziemię. Nie wiedziałem co zrobić więc podbiegłem do niej i przytuliłem jej smukłe ciało. Wtuliła się w zagłębienie pomiędzy moją szyją a ramieniem. Czułem, że jestem za nią odpowiedzialny. W uszach nadal brzęczały mi jej słowa, że sobie nie poradzi beze mnie. Wiedziałem, że nie jestem wart miłości jaką ona mnie darzy.
- Nie odchodź! - powiedziała błagalnie patrząc mi w oczy. Płakała.
- Nie odejdę. Już nigdy cię nie zostawię. Kocham cię. Zrobię dla ciebie i naszego dziecka wszystko - pocałowałem krótko jej kruche usta i położyłem ją na łóżku. Usnęła, cały czas trzymając moją rękę tak jakby bała się, że ucieknę.

Perspektywa Pezz ***

Gdy otworzyłam oczy uderzył we mnie powiew świeżego wiatru. Koło okna stał Niall. Zdziwiona przetarłam oczy nie dowierzając, że on tu jest naprawdę. Był tu. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Podniosłam się i usiadłam. Łóżko zaskrzypiało i Niall gwałtownie obrócił się w moją stronę.
- Dzień dobry księżniczko - przywitał się i usiadł na końcu łóżka.
- Cześć. Długo spałam? - zapytałam. Mimo tego, że przed chwilą spałam czułam się okropnie zmęczona.
- Nie jakieś pół godziny. Jak się czujesz?
- Dobrze - nie chciałam go niepotrzebnie martwić. Zmarszczył brwi, ale nic na to nie mówił.
- Pojadę dziś z tobą do lekarza dobrze? - zapytał, ale miałam wrażenie, że już sam to postanowił. Cieszyłam się, że chce tam ze mną być.
- Kocham cię - powiedział i przywarł do mnie ustami.

Rozdział 65.

ROZDZIAŁ 65.

Gdy się kogoś panicznie boimy. On wraca.
Wraca po to żeby nas jeszcze bardziej upokorzyć, zranić.
Zawsze wraca.
I staję się tysiąc razy gorszy niż ostatnio.

Perspektywa Jess**

Przez Niall'a z Perrie jest coraz gorzej, chudnie, wymiotuje. Mówiłam, żeby piła te herbatki z imbirem to nie pije no kurde, jak z dzieckiem. Boję się, że Perrie załamie się jeśli Niall od niej odejdzie. A co jeśli już odszedł? Nie, nie on ją kocha, nie może jej tego zrobić, a jeśli to zrobi to go zatłukę własnymi rękami. Jak ja nienawidzę, facetów którzy tchórzą gdy dowiedzą się, że będą mieć dziecko. Co ja w ogóle robię? Powinnam siedzieć teraz z Perrie i ją wspierać, Harry może poczekać.
- Harry, ja powinnam z nią teraz być. - powiedziałam cicho. Chłopak spojrzał na mnie, w jego oczach było widać zrozumienie.
- Pozwól, że pójdę z nią porozmawiać. - powiedział. Lekko skinęłam głową, Harry wstał i poszedł do pokoju Pezz. A ja poszłam zrobić jej herbatę imbirową. Będzie ją pić, choćby miała mnie zabić. Nastawiłam wodę na gaz.

Perspektywa Harry'ego** 

Kurwa, dlaczego ja zawsze muszę ratować dupę Niall'owi? Co ja mam jej powiedzieć:,, wybacz Niall'owi on jest nienormalny, ale to już nie moja wina''. Nie powiem jej tak, dobra coś wymyśle. Stałem przed pokojem Perrie i lekko zapukałem, nie odpowiedziała. Kurwa nie żyje? Wszedłem po cichu.
- Perrie? - zapytałem.
- Tak - odparła cicho. Podszedłem do łóżka i usiałem na jego krawędzi.
- Posłuchaj, Niall wydaję się, że nie jest gotowy na dziecko, no ale kto by był w jego wieku gotowy. Ale on cię kocha i to co powiedział wcześniej to był po prostu impuls, nie wiedział co mówi i wiem, że tego żałuje, próbował do ciebie dzisiaj zadzwonić, ale nie odebrałaś. Jeśli postanowisz mu wybaczyć, to ja mu dam porządną lekcję. - powiedziałem. Perrie spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, wyglądała jak jakiś duch.
- I tak bym nie odebrała, bo mój telefon u...m przeszedł metamorfozę. - powiedziała i wymusiła uśmiech. Widziałem, że jest jej ciężko.
- Wiem, Perrie, że tak z chłopakiem jest dziwnie rozmawiać, ale wiedz, że ja zawsze będę ci pomagał - powiedziałem.
- Dziękuję - odparła. Przytuliłem ją lekko i wyszedłem.
- Jak ona się czuję? - zapytała moją Jess.
- Umm kiepsko. Co jej tam niesiesz? - zapytałem.
- Herbatę, która powinna jej pomóc na te mdłości - powiedziałam.
- Okej, ja będę w salonie. - powiedziałem.

Perspektywa Perrie**

Może powinnam dać szansę Niall'owi. Tęsknie za nim tak bardzo. Cieszę się, że mam Jess i Harry'ego. Co ja bym bez nich zrobiła? Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi przytuliłam bardziej do siebie pieska.
- Perrie, przyniosłam ci herbatę - powiedziała Jess, kładąc kubek z gorącą cieczą na szafce i usiadła koło mnie. Toby wyrwał mi się z rąk i poszedł do Jess.
- Znowu ta imbirowa? Ona jest nie dobra. - powiedziałam.
- Wiem, że jest nie dobra, ale ma ci pomóc i musisz ją wypić. - powiedziała.
- Mi może pomóc tylko Niall. - powiedziałam i rozpłakałam się. Jess mnie przytuliła dość mocno.
- Ciii spokojnie- powiedziała w moje włosy.
- Ale ja się boję, co ja zrobię z dzieckiem jak się urodzi? Mam szkołę, a dziecko samo nie będzie. - powiedziałam.
- Spokojnie, przecież jestem na ostatnim roku studiów i jak urodzisz to ja się będę tym dzieckiem przecież zajmować, nie martw się. Mam nadzieję, że Niall wszystko sobie przemyśli. A i jutro po zajęciach kupię ci nowy telefon, tak widziałam go w koszu rozwalonego. - powiedziała.
- Dziękuję, tak bardzo dziękuję. - powiedziałam.
- Nie dziękuj, tylko idź już spać. - powiedziała i wzięła ze sobą Toby'ego i wyszła. Wypiłam tą ohydną herbatę i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam o mnie i Niall'u. Tak bardzo chciałam go przytulić, pocałować, powiedzieć, że go kocham, ale nie mogłam tego zrobić, bo jego tu nie ma.

Perspektywa Jess**

- Perrie nie pójdzie jutro do szkoły. - powiedziałam głaskając mojego kochanego pieska.
- Nie czujesz się jak jej mama? - zapytał brunet.
- A wiesz po części tak - odparłam i zachichotałam.
- Kocham twój śmiech. - powiedział.
- Oj wieź, bo się zarumienię. - powiedziałam głośniej się śmiejąc. Harry wyciągną telefon z kieszeni i zaczął robić mi zdjęcie.
- Nie, nie przestań.- powiedziałam zasłaniając twarz dłońmi. 
- Proszę na tapetę chcę mieć- powiedział. Odsłoniłam twarz.
- To rób to zdjęcie. -powiedziałam, a Harry kilka razy zrobił mi zdjęcie.
- No i widzisz jak pięknie.- powiedział. Przytuliłam się do niego,a Toby wylądował na kolanach Harry'ego.
***
Wstałam nie chętnie rano, ubrałam się w w czarne spodnie, niebieską bluzkę, niebieskie trampki, oraz kurtkę i dodatki. . Zbiegłam po schodach do kuchni, zjadłam jogurt, bo na większe śniadanie nie miałam ochoty. Harry wczoraj musiał pojechać do domu, bo Niall po niego zadzwonił. Perrie zostaje dzisiaj w domu, nie wygląda najlepiej. Kurde, żeby tylko ze szkoły nie dzwonili, że jej nie ma. Ubrałam kurtkę, wyszłam na podwórko, zamknęłam dom i ruszyłam w stronę przystanku. Na przystanku było już kilkoro osób, nawet parę z mojej klasy, ale jakoś przez te trzy lata studiów, nie zaprzyjaźniłam się z nimi, wystarczała mi tylko Perrie, ta najlepsza. Wsiadłam  do autobusu, nawet dużo ludzi w nim nie było, no, ale co się dziwię, połowa mojego colle'gu ma samochody. Ja nie mam czasu robić prawo jazdy, więc korzystam z transportu miejskiego. Usiadłam na wolnym miejscu i wyciągnęłam słuchawki i telefon. Po 30 minutach drogi wysiadłam przed uczelnią. Cieszyłam się, że to już mój ostatni rok, czeka mnie studniówka och będę musiała na mówić Harry'ego, żeby ze mną poszedł. Weszłam do zatłoczonego budynku i pognałam do swojej szafki, wyciągnęłam z niej potrzebne książki i w zamian włożyłam tam kurtkę. Po skończonych zajęciach poszłam do najbliższego sklepu z telefonami i kupiłam jakiś tam telefon Perrie. Czekając na autobus, zobaczyłam nie daleko mnie idącego w moją stronę Tom'a. Modliłam się, żeby autobus przyjechał, za nim on mnie dorwie. Moje modlitwy zostały wysłuchane, bo już po chwili pojazd zatrzymał się koło mnie, weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce koło okna. O kurwa Tom też wsiadł i kurwa usiadł koło mnie.
- Cześć słońce. - powiedział.
- Nie mów do mnie słońce i daj mi spokój. - wysyczałam.
- Och nie denerwuj się. Ja tylko muszę ci coś powiedzieć. - odparł całkiem spokojnie.
- Ale ja nie chcę nic wiedzieć. - odparłam.
- Gówno mnie to obchodzi, Jess przestań zachowywać się jak dziecko. Słuchaj twój ojciec żyje. - powiedział a mi zrobiło się słabo.
- Kłamiesz, on nie żyje, zabiłeś go i moją matkę. - powiedziałam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu. 
- Nie zabiłem, ten wypadek był zaplanowany. - powiedział. Wstałam z miejsca, Tom sięgnął po moją dłoń, ale ją wyrwałam
- Nie dotykaj mnie, kłamiesz, nienawidzę cię! - krzyknęłam i wysiadłam z autobusu. Cała się trzęsłam. Nie to nie mogła być prawda, rodzice nie mogliby mi tego zrobić, przecież mnie kochali. Nie on kłamie, kłamie. Powtarzałam sobie w myślach ciągle. Wysiadłam dwa przystanki dalej od mojego domu. Szłam, ale łzy, zamazały mi cały obraz. 

Rozdział 64.

ROZDZIAŁ 64.



Dopiero późną nocą uświadamiamy sobie. 
Jak bardzo tęsknimy za miłością.

Samotność jest znośna. 
To poczucie braku i nieodzowna tęsknota czynią z niej koszmar.

Miłość, to odwieczna walka tęsknoty z powrotem znużenia.

Perspektywa Pezz ***

Siedziałam skulana na fotelu w salonie. Brzuch mnie bolał. Czułam, że zaraz będę wymiotować. Nie powinnam jeść dziś tych gofrów...
Chciałam, żeby ktoś mnie przytulił, ale nie Jess. Ja tak naprawdę sama sobie nie zdawałam sprawy, że chciałam Niall'a. Tylko jego. Ja go potrzebowałam. Miałam wrażenie, że on jest mi najbardziej potrzebny i go nie ma. On najwyraźniej nie chcę mnie, ani naszego dziecka. Po prostu nie chce kłopotów. Stchórzył.
Z tego wszystkiego najbardziej boję się, że moje dziecko nie będzie mieć ojca. Nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca. To jest straszne. Ja nie wiem jak to jest mieć ojca, bo nigdy go nie miałam. Zostawił mnie i mamę kiedy moja mama była jeszcze w ciąży. Jak to mówią historia lubi się powtarzać. Słyszałam, że ktoś przyszedł. Nie wiedziałam kto i chyba nawet nie chciałam wiedzieć. Jess nie chciała tego kogoś wpuścić, dobijał się, chciał tu wejść za wszelką cenę. Ale w końcu odpuścił. Wiedziałam kto to był. Niall. Odpuścił. Może w końcu zdał sobie sprawę, że nie warto, że za bardzo mnie zranił. Po chwili znowu ktoś przyszedł, tym razem Jess go wpuściła. Weszli razem do salonu, tam gdzie ja umierałam...
To był Harry. Usiedli razem na przeciwko mnie. Widziałam zdziwienie na twarzy Harrego gdy mnie zobaczył. 
- Kochanie jak się czujesz? - zapytała troskliwie Jess, przykucając na przeciwko mnie.
- Nie jest tak źle - odpowiedziałam bardzo cicho, nawet nie byłam pewna czy mnie usłyszała. Uśmiechnęła się słabo i zaczęła delikatnie gładzić ręką moje plecy. Nagle poczułam, że jest mi nie dobrze. Wstałam i na trzęsących się nogach pobiegłam do łazienki.
Siedziałam tam jakieś piętnaście minut. Słyszałam jak Jess rozmawia o czymś z Harry'm, ale nie słyszałam o czym. Mówili bardzo cicho. Podeszłam do lustra. Wyglądałam strasznie, miałam podkrążone oczy, byłam bardzo blada a moje włosy wyglądały tak jakby przeszły jakieś tornado. A na dodatek byłam przerażająco chuda. Ważyłam o jakieś cztery kilo mniej niż przed ciążą. A przecież powinnam ważyć więcej! Delikatnie otworzyłam popchnęłam drzwi i wróciłam do przedpokoju. Jess i Harry nadal siedzieli na tych samych miejscach co przedtem. Wyglądali na zmartwionych.
- Wymiotowałaś? - zapytała miękko Jess. Harry siedział cicho i nic nie mówił, tak jakby się bał, że go zjem.
- Tak - powiedziałam i usiadłam obok nich. Teraz czułam się znacznie lepiej niż przedtem.
- Jutro zawiozę cię do lekarza - oznajmił Harry, nawet nie miałam siły mu zaprzeczyć. To przecież nie on powinien mnie zawozić do lekarza tylko Niall! Trwaliśmy tak w ciszy już dłuższą chwilę, wiedziałam, że im przeszkadzam, że chcą trochę pobyć we dwoje, ale też nie chciałam być sama. Przerażała mnie ta myśl, że jeszcze oni mogą mnie zostawić samą.
- Ja idę się położyć. Branoc - oznajmiłam i wysiliłam się na szczery uśmiech. Nie mogę pozwolić, żeby przeze mnie i oni sobie życie marnowali na swoje problemy. Powoli wstałam i ruchami powolniejszymi od żółwia poczłapałam na górę do swojego pokoju. Przez całą drogę czułam ich wzrok na swoich plecach. Gdy wychodziłam po schodach Jess powiedziała głośno.
- Dobranoc, jak coś to Toby jest w moim pokoju weź go sobie, będzie ci raźniej - odwróciłam się do niej i na chwilkę po prostu się na na nich patrzyłam. Wyglądali razem tak pięknie.
- Dzięki - odwróciłam się, ponieważ czułam, że moje oczy robią się bardzo wilgotne. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknię za Niall'em i z każdym dniem było co raz gorzej. Czułam, że już nic nie jest w stanie wypełnić tej pustki w moim sercu. Wzięłam tak jak kazała mi Jess pieska i poszłam się przespać. Mimo tego, że przez prawie cały czas śpię, a jak nie śpię to po prostu sobie leżę to i tak ciągle jestem zmęczona. Przytuliłam się do mięciutkiej sierści pieska i usnęłam. Śniłam o Niall'u i o naszym dzidziusiu. W tym śnie byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwi. Niall trzymał na rękach nasze małe stworzonko, a ja szłam koło niego. Wychodziliśmy ze szpitala...

Perspektywa Niall'a ***

Od kilku godzin siedziałem niespokojnie na krześle w kuchni. Czekałem na Harry'ego, obiecał mi, że porozmawia z Pezz, żeby dała mi szansę. Ja na jej miejscu nie dał bym sobie kolejnej szansy. Wiedziałem, że spierdoliłem sprawę i że Perrie już może mi tego nie wybaczyć. A tego bałem się najbardziej. Tak bardzo ją kochałem.
Nadal nie mogłem w to uwierzyć, że będę ojcem. Nie mogłem sobie wyobrazić mojej Pezz z wielkim brzuchem. Wiem, że to nie ona jest temu wszystkiemu winna. To przecież jest tylko i wyłącznie moja wina. Najbardziej mnie boli to, że spieprzyłem życie Pezz, przecież ona ma dopiero osiemnaście  lat. To ja powinienem się nią i teraz dzieckiem opiekować, ale ja nie wiem czy potrafię...
Boję się, że zrobię jakąś krzywdę temu dziecku, że coś się mu stanie. Boję się, że to wszystko mnie po prostu przerośnie. A wtedy Perrie zostanie z tym wszystkim sama. 
Pragnąłem jej dotyku, zapachu i nawet jej śmiechu. Czułem się jak uzależniony od niej. Była dla mnie jak narkotyk. I to cholernie piękny narkotyk. Była wyjątkowa, nadzwyczajna. Była moja!
I nikt nie ma prawa mi jej odebrać!
Ona jest moja. Tylko moja.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 63.

ROZDZIAŁ 63.



To czego się boimy może przeobrazić się w koszmar.
Może stać się dla nas tak rzeczywisty, że już nigdy się go nie pozbędziemy...
Ale może też stać się nikłym wspomnieniem...
Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas...

Perspektywa Jess**

Dlaczego cały czas śni mi się Tom? Ja mam tego dość, nich on zniknie z mojego życia. No może nie zupełnie pojawił się w moim życiu, bo w życiu Harry'ego też jest, ale Harry myśli, że on jest spoko, a nie jest.  Mój loczek nie wie o tym co zrobił mi ten podły Tom, ale może kiedyś się dowie. Najgorsze jest to, że Jess wie coś tam o tym, że byłam zgwałcona, ale nie wiem, że on wrócił i będę musiała z nią porozmawiać, a ja nie chcę o tym gadać. CHCĘ ZAPOMNIEĆ. 
- Jess miałyśmy porozmawiać, a ty jesteś w swoim świecie myśli - powiedziała Pezz. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam, że siedzę w kuchni, a na przeciwko siedzi mnie Pezz i czeka na wyjaśnienia.
- Ta... no yyy sorry - powiedziałam i zaczęłam się bawić palcami.
- To powiesz mi kim jest ten Tom?-  zapytała.
- Ej a może zjemy śniadanie, bo wiesz do szkoły musimy iść - powiedziałam, aby uniknąć twego drażliwego dla mnie tematu.
- Nie, nie idziemy do szkoły! Masz mi wytłumaczyć, zasługuję na szczerość od ciebie, bo jesteś moją przyjaciółką. - powiedziała stanowczo.
-  Co ja mam ci powiedzieć? Że Tom, mój były chłopak mnie zgwałcił i wkroczył nie całkiem buciorami w moje życie ponownie! - wykrzyczałam, emocje mną zawładnęły. Pezz wzdrygnęła się na mój krzyk.
- Przepraszam j...a - odparłam cicho. Pezz podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Nie powinnam, tak na ciebie naciska, teraz już wiem, że to ciężki dla ciebie temat- powiedziała, a ja się nie odzywałam. W sumie to chyba lepiej jak Pezz wie o tym, w końcu to moja przyjaciółka i powinna wiedzieć o mnie wszystko.
- Okej. Daj mi zapomnieć chodź zrobimy gofry - powiedziałam i obie poszłyśmy przygotować ciasto na gofry. Po 30 minutach zapach cynamonowych gofrów unosił się w kuchni, zaprałyśmy się do jedzenia. Po śniadaniu poszłyśmy się przebrać, ze względu na to, że do szkoły już się spóźniłyśmy, siedzimy w domu, ponieważ na dworze pana deszcz. Pezz wciąż jest smutna, mam nadzieję, że Harry rozmawiał już z Niall'em.

Perspektywa Niall'a**

Kurwa, ale mi łeb napieprza. Nic nie pamięta, z wczoraj no chyba tylko to, że się upiłem. Idiota ze mnie. Nawet nie wiem, jak znalazłem się w domu i na kanapie z której spadłem w nocy.
- Debilu, czy ty się dobrze czujesz? - zapytał wkurwiony Harry. Wow to on w pracy nie jest?
- Wiesz, głowa mnie boli - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Co się tak szczerzysz? Wiesz, że jesteś idiotą? - wysyczał. Ej co mu jest?
- O co ci chodzi? - zapytałem unosząc brew.
- Nie udawaj, że nie wiem. Kurwa jak się dowiedziałeś o ciąży Pezz to kurwa powiedziałeś jej, że kurwa to jej wina, że jest w ciąży no kurwa idioto! - wykrzyczał. Co jaka ciąża jak,gdzie, kiedy? A kurwa, wiem, ja pierdole jaki ze mnie idiota, Pezz mnie pewnie nienawidzi. 
- No kurwa wiem już, tylko nie krzycz, bo mi łeb pęka - powiedziałem i położyłem dłonie na głowie.
- Tak lepiej! - wykrzyczał jak najgłośniej. Dobra należało mi się ale dość już.
- Co ja mam zrobić Harry? - zapytałem.
- No może ją przeprosisz, bo wiesz to nie jej wina, że kurwa zaszła w ciąże, bo to ty ją zapłodniłeś - powiedział.
- A skąd ty wiesz, co ja jej powiedziałem? - zapytałem.
- Jak wiesz ja wiem wszystko - powiedział i chyba poszedł do kuchni. Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Pezz.  Nacisnąłem zieloną słuchawkę a tu: ,, Piiii telefon nie odpowiada''. Że jak kurwa coś musiało się stać, jadę tam. Wybiegłem z domu mimo bólu głowy i pojechałem do domu Jess i Pezz. Pod ich domem byłem już po 15 minutach. Zaczęłam walić w drzwi.
- Hallo Pezz jesteś tam wpuść mnie, musimy pogadać!!! - krzyczałem.
- Wynocha Niall, jesteś idiotą zapomnij o Pezz zraniłeś ją - powiedziała Jess.
- Ale ja.. - wydukałem i zadzwoniłem do Harry'ego.
- Hallo -powiedziałem.
- Harry szybko pod domu dziewczyn - powiedziałem i się rozłączyłem.
Usiadłem na krawężniku i czekałem na Harry'ego, bo nie było szans, że mnie wpuszczą do środka, a Harry'ego bez kłótni, więc może dowie się jak tam z Pezz. Loczek zatrzymał samochód tuż za moim i dosłownie wyskoczył z auta i podbiegł do mnie.
- Co się dzieje? Coś z dziewczynami? - zapytał, zdyszany i zdenerwowany.
- Nie, ale proszę musisz pogadać z Pezz, żeby mi wybaczyła - powiedziałem.
-  Kurwa nie strasz mnie więcej tak, a po za tym to twoja dziewczyna - odparł.
- Wiem, ale nie chcą mnie wpuścić  - powiedziałem.
- Nie dziwie się im - powiedział i oparł się o maską mojego auta.
- Proszę zrób to dla mnie - powiedział.
- Ostatni raz ratuję ci dupę. A teraz do domu wynocha - powiedział, a ja zrobiłem to co kazał.

Perspektywa Harry'ego**

Nie dziwie się, że Pezz nie chcę z nim rozmawiać, po tym co jej powiedział, ale postanowiłem mu pomóc, ostatni raz. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał.
- Jess to ja Harry otwórz - powiedziałem i klamka się poruszyła.


Rozdział 62.

ROZDZIAŁ 62.



Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mnie zraniłeś.
Odebrałeś mi ostatnią nadzieję.
A ja jak głupia łudziłam się, że jeszcze da się to naprawić.
Ale tego nie da się naprawić.  
Co się stało już się nie odstanie. 
Od teraz jestem tylko ja i moje dziecko...

Perspektywa Pezz ***

Życie jest okrutne. Kiedy myślisz że gorzej już być nie może, nagle wszystko się wali i jest jeszcze gorzej niż było. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moje życie się już zawaliło. I nie mogę już tego naprawić. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie reakcja Niall'a. Pamiętam tylko jak krzyczał. Dużo krzyczał. Nawet się z tego nie ucieszył, że jestem w ciąży!
Siedziałam już od kilku godzin skulona na zimnej podłodze. Byłam wyżyta z wszystkich emocji. Już nawet nie płakałam, tylko patrzyłam się bezczynnie w pustą ścianę na przeciwko mnie. Powoli docierało do mnie, że od tej chwil moje życie się zawaliło i już nie mam na to żadnego wpływu. Nie potrafiłam usnąć czułam się taka pusta w środku. W moim życiu nic nie może być tak prostu. Wszystko jest czarne albo białe Teraz z całą pewnością jest czarne. 
Cały czas moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół dziecka. Nadal nie dopuszczałam do siebie tej myśli że to będzie moje dziecko. Że będę matką. To tak jakby wszystko działo się obok mnie. Bez mojej zgody. Nie wiem czy jestem jeszcze gotowa na to, żeby być matką. Na pewno go nie usunę, ani nie oddam do domu dziecka. Myślę, że nie potrafiła bym z tym żyć. Żyć z poczuciem winy, że zniszczyłam życie własnemu dziecku.
Położyłam swoją dłoń na moim brzuchu. Nagle poczułam dziwną świadomość, że dam sobie radę że jestem silna. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam o moim dziecku jak o prawdziwym dziecku i poczułam, że mimo wszystko go kocham.  Wiem już teraz, że zrobię wszystko żeby moje dziecko miało dużo lepsze życie ode mnie.
Moje dziecko... Jak to słowo pięknie brzmi.
Dawniej jak jeszcze moja mama  żyła często mi powtarzała, że nieważne co się w życiu przydarzyło. Najważniejsze jest to żeby umieć podnieść. Myślę, że ona zawsze się podnosiła. Była najpiękniejszą  najlepszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałam, w pewnym sensie bardzo mi przypomina Jess. Może dlatego Jess jest mi ta bliska jak mama. Nie pamiętam dobrze mamy, może dlatego, że zmarła jak miałam pięć lat. Gdy ty o niej wspominam od razu chce mi się płakać. Ale nie mogę. Muszę być silna, bo tylko silni wygrywają.
Nagle z mojego zamyślenia wyrwał mnie trzask otwierania drzwi wejściowych. Przez mój kręgosłup przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy. Modliłam się w duchu, żeby to nie był Niall. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać. Za bardzo mnie zranił. Nie jestem w stanie powiedzieć teraz co będzie z nami. Chyba po prostu boję się przyszłości. Boję się tego, że Niall może mnie jeszcze bardziej zranić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem cała sztywna. Powoli oparłam się o ramę łóżka i przytuliłam się do Tobiego. Dzielnie czuwał przy mnie. Delikatnie położył pyszczek na moim brzuchu. Miałam wrażenie, że czuł, że tam w środku jest mały człowieczek.
Nie słyszałam żadnych odgłów dochodzących z dołu więc na pewno Niall nie przyszedł. Pewnie Harry już pojechał od Jess.
Popatrzyłam na jedzenie które przyniosła mi Jess, herbata już wystygła a krakersy zrobiły się już suche. Nie miałam ochoty tego jeść. Ale wiedziałam, że dla dobra dziecka i siebie, muszę cokolwiek zjeść. Z wielkim oporem zjadłam to co nastroiła mi Jess. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, którego do dawna nie czułam. Czułam się przyjemnie syta i nie miałam skłonności do wymiotów. Ściągnęłam z mojego brzucha Tobiego. Nie no muszę mu wymyślić jakieś inne imię bo do tego chyba się nigdy nie przyzwyczaję. Powoli wstałam i położyłam się do łóżka. Od razu poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Było mi dobrze. Poczułam się senna i szybo zasnęłam.

***

Powoli podnosiłam powieki słysząc dzwonek mojego telefonu. Szybkim ruchem wygrzebałam interesujący mnie obiekt spod mojej poduszki. Nie zwracając uwagi kto dzwoni odebrałam połączenie.
- Halo - powiedziałam zachrypłym głosem.
- Pezz - ciarki przeszły po całym mim ciele na dźwięk jego głosu. W tej chwili pożałowałam, że odebrałam to połączenie.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a co gorsza nie chciałam. Nastała głucha cisza, już myślałam, że się rozłączył. Niestety po chwili powiedział zdecydowanym tonem głosu.
- To wszystko twoja wina - nic nie odpowiedziałam. Czułam jak wielka gula formuję się w moim gardle i uniemożliwia mi mówienie. Był pijany. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę.
- Ale.. - wydusiłam cicho. Nie mogła dokończyć. To tak jakbym miała jakąś blokadę, które nie pozwala mi mówić. Czułam jak moje policzki robią się całe mokre, a ciało sztywnieję. Chyba był w jakimś klubie, bo słyszałam jakąś muzykę i nie słyszałam go wyraźnie.
- Kurwa to wszystko twoja wina - powtórzył bardzo oschle jeszcze nigdy takim tonem do mnie nie mówił. W tej samej chwili mój telefon upadł na podłogę z głośnym hukiem rozsypując się na drobne kawałeczki. 0padłam bezwładnie na poduszkę. Całe moje wcześniejsze nastawnie pękło jak bańka mydlana. Czułam się okropnie. Nie chciałam tego dziecka! Nie chciałam żyć! W tej chwil ostatnie moje nadzieje zostały zdeptane. Niall z butami wszedł do mojego życia, zdeptał je, a gdy wszystko się pokomplikowało po prostu sobie odszedł. I zostawił mnie samą! Nie powinnam ufać nikomu! Ale teraz już jest za późno.
Powoli podniosłam się i skierowałam się w stronę pokoju Jess. Przez długą chwilę trzęsącymi rękami trzymałam rękę na klamce i nie wiedziałam czy dobrze robię, zadręczając ją moimi problemami. Odgoniłam od siebie złe myśli i powoli nacisnęłam na drewnianą, ciężką klamkę. Duże drzwi powoli się rozchyliły cicho skrzypiąc. Wsunęłam nogę do pokoju Jess, wcześniej sprawdzając czy na pewno nie ma to Harrego. Nie myliłam się nie było go. Jess spała. Powoli weszłam do środka i wsunęłam się pod kołderkę Jess. Nie chciałam jej budzić, myślę, że po prostu potrzebowałam, żeby był ktoś przy mnie. Nagle Jess zaczęła krzyczeć, żebym ją zostawiła. Krzyczała przez sen. Oprócz tego, że krzyczała cały czas mamrotała jakieś imię. Bardzo niewyraźnie ale dało się to zrozumieć. Tom. Dopiero po chwili zaczęła płakać. Bardzo się przestraszyłam, ponieważ ona nigdy nie płacze, przynajmniej przy mnie. Cały czas mam wrażenie, że nie wiem o niej wszystkiego. Nie wiedziałam co mam robić. Gdy ją dotykałam i mówiłam, że to tylko ja, jeszcze bardziej płakała. Nie zastanawiając się w ogóle podbiegłam do łazienki i nalałam do kubeczka zimną wodę i oblałam nią Jess. Zaczęła się krztusić, ale po chwili wypluła wodę, którą została oblana. Powoli otworzyła oczy i chyba zaczęła nawet kontaktować. Nie wiedziałam czy mogę do niej podejść i ją przytulić. Bałam się jak zaraguję.
- Co się stało? - zapytała, gdy usiałam na końcu jej łóżka.
- Właśnie nie wiem. Możesz mi to wytłumaczyć? - zmarszczyłam brwi i usiadłam po turecku obok niej. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie wiedziała jak ubrać to w słowa.
- Kto to jest Tom? - przerwałam głuchą ciszę, która panowała już dobra dziesięć minut. Czułam, że nic nie powie. Smutno mi się zrobiło, że nie ufa mi na tyle, żeby mi to wytłumaczyć. Ja tylko chce dla niej dobrze.
- Ja... ja.
- Jeśli jeszcze nie jesteś na to gotowa to nie musisz mi tego mówić - przerwałam jej. Nie chciałam, żeby coś mi mówiła na siłę.
- Dobrze wytłumaczę ci to jutro. A co ty tutaj robisz? - zapytała, zręcznie zmieniając temat.
- Tak trochę smutno mi się zrobiło i postanowiłam, że tu przyjdę i położę się koło ciebie - wytłumaczyłam jej. Teraz to ona zmarszczyła brwi i zaczęła się mi uważnie przyglądać. Dziękowałam jej w duchu za to, że już o nic nie pytała, bo nie potrafiłabym jej teraz odpowiedzieć. Podeszłam do Jess  najmocniej jak umiałam wtuliłam się w jej mokry tors.
- Przepraszam za tą wodę, ale nie wiedzia...
- Już za nic nie przepraszaj tylko chodź już spać. Późno już - powiedziała ciepło. Wysiliłam się na delikatny uśmiech i położyłam się obok mnie. Jess zgasiła lampkę.
- Dobranoc - powiedziała ziewając.
- Branoc.