ROZDZIAŁ 72.
Perspektywa Harry'ego**
Moja biedna Jess, tyle musiała dzisiaj przejść. Najchętniej wziąłbym ten jej smutek na siebie, ale się tak nie da kurwa. Zabiję Tom'a za to co zrobił Jess. Pojechałbym teraz do niego, ale muszę być z moją dziewczyną, potrzebuje mnie teraz, ale koleś popamięta mnie, będzie wąchał kwiatki od dołu. Gdybym wiedział, że mój szef jest ojcem Jess tobym jej na pewno nie zabierał do mojej pracy. No, ale kurwa on mi nie powiedział jak jego córka ma na imię. Kurwa, nienawidzę tego skurwiela, odszedłbym z gangu, tej pierdolonej pracy, ale nie mogę, bo moja rodzinna by na tym ucierpiała. Dlaczego moje życie jest takie trudne? Jedyna osoba, która mnie podnosi na duchu to Jess. Bez niej moje życie nie miałoby sensu, dzięki niej budzę się rano i częściej uśmiecham i powiem szczerze, że ta dziewczyna mnie zmieniła. Kocham ją nad życie. Zrobiłbym dla niej wszystko, dosłownie wszystko. Jeśli byłaby tak potrzeba. Czasami zastanawiam się czy zasługuję na nią, gdyby chciała mogłaby mieć każdego, ale ona wybrała mnie. Może to było przeznaczenie? Czasami boję się, że pewnego dnia odejdzie ode mnie i zostanę sam, nie zniósłbym tego. Jednym słowem, jestem od niej uzależniony.
- Hazza moja walizka z ubraniami tu jeszcze jest? - zapytała wchodząc do kuchni. Nazwała mnie Hazza, och Louis mnie tak nazywał hah.
- Czekaj zaraz poszukam, na pewno gdzieś jest - powiedziałem i skierowałem się do sypialni, a Jess za mną. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem walizkę, którą tam schowałem.
- Proszę - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Jess do mnie podeszła i przytuliła się. Gładziłem jej włosy.
- Och nazwałaś mnie Hazza - powiedziałem. Uniosła głowę i uśmiechnęła się.
- A co nie mogę cię tak nazywać? - zapytała.
- Pewnie, że możesz. Tylko dawno nikt mnie tak już nie nazwał. - odparłem.
- To teraz będę cię tak nazywała - powiedziała i musnęła moje usta. Kurwa, chciałem więcej, ale ona wzięła ciuchy i zniknęła w łazience. Westchnąłem i poszedłem zrobić nam coś do picia. Siedziałem w salonie jak debil i czekałem aż przyjdzie. Poczułem, że ktoś kładzie głowę na moim ramieniu, obróciłem się i to była Jess ubrana w moją koszulkę.
- O masz moją koszulkę - powiedziałem i puściłem jej oczko.
- Lubię twoje koszulki - powiedziała i wzięła kubek z stolika. Ona jest taka śliczna.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odkładając kubek na stolik i przytulając się do mnie. Objąłem ją.
- Ponieważ, nie mogę uwierzyć, że jesteś moja i.. dobra nie to głupie - powiedziałem i lekko się zaczerwieniłem. Kurwa ja się nie czerwienię.
- No powiedz - błagała patrząc na mnie tymi niebieskimi pięknymi oczyma.
- Boję się, że mogę cię stracić - powiedziałem i spuściłem głowę. Jestem mięczakiem.
- O masz moją koszulkę - powiedziałem i puściłem jej oczko.
- Lubię twoje koszulki - powiedziała i wzięła kubek z stolika. Ona jest taka śliczna.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odkładając kubek na stolik i przytulając się do mnie. Objąłem ją.
- Ponieważ, nie mogę uwierzyć, że jesteś moja i.. dobra nie to głupie - powiedziałem i lekko się zaczerwieniłem. Kurwa ja się nie czerwienię.
- No powiedz - błagała patrząc na mnie tymi niebieskimi pięknymi oczyma.
- Boję się, że mogę cię stracić - powiedziałem i spuściłem głowę. Jestem mięczakiem.
Perspektywa Jess**
Byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim. A najbardziej tym, że spotkałam swojego ojca. Dobra, dość o nim. Harry boi się, że mnie straci? Co?
- Ale skarbie dlaczego niby miałbyś mnie stracić? - zapytałam i uniosłam jego brodę, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy, w których tańczyły iskierki miłości.
- Bo wiem, że możesz mieć każdego i pewnego dnia możesz mnie już tak mocno nie kochać i mnie zostawisz, a ja sobie nie dam rady bez ciebie - powiedział. Aż mi się serce ścisnęło.
- Harry kochanie, nigdy nie przestanę cię kochać o cie nie zostawię, chcę spędzić z tobą całe życie. Kocham cię jak nikogo innego. - powiedziałam. Czyli przez cały czas to mu ciążyło na sercu? Strach przed tym, że może mnie stracić?
- Też cię kocham - powiedział i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i oplotłam ręce wokół jego karku. Hazza pogłębiał pocałunek coraz bardziej, aż stały się pełne namiętności, a nasze podniecenie stawało się silniejsze. Chłopak ułożył mnie na kanapie i zawisł nade mną, uśmiechnął się pod nosem i znowu zaczął mnie całować. Nagle w jego kieszeni zaczęło coś wibrować.
- U.mm Hazz.a coś ci ten w spodniach wi..bruje - wyjąkałam.
- Poczeka - powiedział i całował moją szyję. Telefon nie przestawał wibrować.
- Kurwa, serio teraz - powiedział i wstał. Wyciągnął telefon i odebrał.
- Hallo - usłyszałam.
- Tak, oczywiście będę jutro o 9 - powiedział spokojnie. Pewnie mój ojciec.
- Do widzenia - odparł.
- Kurwa jak ten debil mnie wkurwia - powiedział.
- Skarbie spokojnie - powiedziałam i podeszłam do niego.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie wiem kurwa. Dzwoni do mnie, żebym jutro przyjechał o 9, bo musi ze mną pogadać. Chuj wie o czym. - odparł.
- Spokojnie. - powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- No ja wiem - powiedziałam i zaśmiałam się i pobiegłam na górę.
- I tak cię złapie - powiedział.
- A ja idę spać - odparłam.
- Może skończymy to co zaczęliśmy? - zapytał wchodząc do sypialni.
- Proszę kiedy indziej jestem zmęczona - powiedziałam.
- Okej - odparł.
- To do wieczora - powiedział.
- Do wieczora - odparłam i pocałowałam go. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku uczelni.
- Ale skarbie dlaczego niby miałbyś mnie stracić? - zapytałam i uniosłam jego brodę, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy, w których tańczyły iskierki miłości.
- Bo wiem, że możesz mieć każdego i pewnego dnia możesz mnie już tak mocno nie kochać i mnie zostawisz, a ja sobie nie dam rady bez ciebie - powiedział. Aż mi się serce ścisnęło.
- Harry kochanie, nigdy nie przestanę cię kochać o cie nie zostawię, chcę spędzić z tobą całe życie. Kocham cię jak nikogo innego. - powiedziałam. Czyli przez cały czas to mu ciążyło na sercu? Strach przed tym, że może mnie stracić?
- Też cię kocham - powiedział i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i oplotłam ręce wokół jego karku. Hazza pogłębiał pocałunek coraz bardziej, aż stały się pełne namiętności, a nasze podniecenie stawało się silniejsze. Chłopak ułożył mnie na kanapie i zawisł nade mną, uśmiechnął się pod nosem i znowu zaczął mnie całować. Nagle w jego kieszeni zaczęło coś wibrować.
- U.mm Hazz.a coś ci ten w spodniach wi..bruje - wyjąkałam.
- Poczeka - powiedział i całował moją szyję. Telefon nie przestawał wibrować.
- Kurwa, serio teraz - powiedział i wstał. Wyciągnął telefon i odebrał.
- Hallo - usłyszałam.
- Tak, oczywiście będę jutro o 9 - powiedział spokojnie. Pewnie mój ojciec.
- Do widzenia - odparł.
- Kurwa jak ten debil mnie wkurwia - powiedział.
- Skarbie spokojnie - powiedziałam i podeszłam do niego.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie wiem kurwa. Dzwoni do mnie, żebym jutro przyjechał o 9, bo musi ze mną pogadać. Chuj wie o czym. - odparł.
- Spokojnie. - powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- No ja wiem - powiedziałam i zaśmiałam się i pobiegłam na górę.
- I tak cię złapie - powiedział.
- A ja idę spać - odparłam.
- Może skończymy to co zaczęliśmy? - zapytał wchodząc do sypialni.
- Proszę kiedy indziej jestem zmęczona - powiedziałam.
- Okej - odparł.
Rano**
Tak strasznie nie chciało mi się wstawać. No, ale uczelnia wzywa. Ja chcę wakacje. Hazza sobie jeszcze słodko spał, a ja biegałam jak głupia po domu, bo zaspałam. Perrie na pewno by mnie obudziła, ale tu nie ma Pezz. Wybiegłam z łazienki, a Hazza zaczął się śmiać.
- Z czego rżysz? - zapytałam.
- Nic, nic - odparł.
- Odwieziesz mnie na uczelnie? - zapytałam.
- A co dostanę w zamian? - zapytał.
- Hmm zobaczysz wieczorem - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Okej to zaraz będę gotowy. Faceci.
Po 5 minutach jechaliśmy już w stronę uczelni. Oczywiście Hazza włączył radio na full i zaczął śpiewać i powiem, że głos ma zajebisty. Pod uczelnią byliśmy już po 10 minutach drogi.- To do wieczora - powiedział.
- Do wieczora - odparłam i pocałowałam go. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku uczelni.
Perspektywa Harry'ego**
Odstawiłem Jess do uczelni, a teraz kurwa muszę jechać do James'a. Pierdolonego szefa. Czego on znowu chce ode mnie? Może i jestem jego pracownikiem, ale jeśli znowu gdzieś mnie wyśle, po jakieś gówno, to kurwa mu zajebie. Nie jestem jego psem na posyłki. Zaparkowałem samochód na parkingu przed sklepem. Wszedłem do środka budynku, jak zwykle Ed stał za kasą.
- Siema Ed, Pan James u siebie? - zapytałem.
- Siema. Jest i chce z tobą pogadać - odparł.
- Spoko dzięki - powiedziałem i udałem się w stronę gabinetu ,,szefa''.
Zapukałem w drzwi gabinetu szefa. Usłyszałem ,,proszę'' i wszedłem.
James siedział za tym swoim biurkiem, jak jakiś kurde szef wszystkich szefów.
- Chciał Pan ze mną rozmawiać tak? - zapytałem jak głupi.
- Tak. Chciałem z tobą porozmawiać o mojej córce. - oznajmił. To kurwa zajebiście się zaczyna. Będzie mi kazania prawił?
- Niech się Pan nie martwi ze mną jest bezpieczna- powiedziałem całkiem spokojnie.
- Och chłopcze mylisz się, nie jest. Anthon i Trevor są w mieście i chciałbym, ją stąd zabrać do Hiszpanii do matki - powiedział. No kurwa chyba cię pojebało człowieku. Jess nigdzie nie pojedzie. Kurwa, teraz sobei o córce przypomniał. A Trevor'a i Anthon'a Jess już poznała.
- Przepraszam, że co? - zapytałem już wkurwiony.
- Powiedziałem, że zabiorę z Londynu Jess, bo.. - przerwałem mu i wybuchłem kurwa.
- Słyszałem! Nie może Pan tego zrobić, jej się nic nie stanie, jest ze mną i będę ją chronić! Niech Pan nie udaje dobrego tatusia, bo Pan nim nie jest. Zniszczył Pan życie Jess kilka lat temu i teraz udało się jej je odbudować, ale musiała akurat Pana spotkać. Mam dość Pana i nie pozwolę zabrać stąd Jess. Kurwa jest Pan idiotą. - powiedziałem, a James popatrzył na mnie groźnie.
- Gówniarzu przypominam ci, że jestem twoim szefem i masz się do mnie zwracać z szacunkiem. Ty nie wiesz co jest dla mojej córki najlepsze. - powiedział. Ha kurwa to się popisał.
- A może Pan wie? W przeciwieństwie do Pana wiem co dla Jess jest najlepsze. Pan nie rozumie, że ją zranił? - zapytałem.
- Kurwa nie wtrącaj się w moją rodzinę Styles - syknął.
- Niech Pan wie - oparłem się na jego biurku i pochyliłem w jego stronę- że na wtrącanie się już jest za późno, ponieważ zrobiłem już to dość dawno.
- Zamknij się! - krzyknął.
- Wiem swoje, a Pan wie swoje, więc o czym my tu rozmawiamy. Oznajmił mi Pan, że chcę Pan zabrać Jess i ja niby mam ją do tego przekonać? - zapytałem.
- Tak masz ją przekonać - powiedział.
- Chyba śnisz. Zapomnij - nerwy mi puściły i już nie zwracałem się do niego na Pan - nigdy jej do tego nie przekonam.
- To sobie uważaj Styles i pilnuj lepiej swojej rodzinki, bo ja już mam twoją siostrę. Myślałeś, że wyjechała na studia do Kanady prawda? - zapytał i dodał - Więc nie wyjechała.
Kurwa porwał moją siostrę, skurwysyn.
- Puść moją siostrę psycholu - syknąłem.
- Jeśli przekonasz Jess do wyjazdu z Londynu, twoja siostra będzie cała i zdrowa. A i masz jej powiedzieć, że ma wyjechać z Londynu, bo tu nie jest bezpiecznie i, że do niej dojedziesz później. A tak naprawdę nie dojedziesz i moja córka ułoży sobie życie z kimś innym, bo z tobą na pewno nie.- powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Kurwa teraz przegiął.Wyszedłem z jego gabinetu, aby mu nie przywalić i poszedłem na podwórko. Walnąłem pięściami w mur. Kurwa on jest chory. O nie, nie będę okłamywał Jess, nie mogę jej stracić, jest dla mnie wszystkim. Gemma jest moją siostrą i też nie mogę jej stracić, zawsze mi pomagała. Co ja mam robić? Musze pogadać o tym z Niall'em.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz