ROZDZIAŁ 34.
Perspektywa Jess ***
Jak zwykle wstałam o 8:00. Pierwszy raz od jakiegoś czasu nie chcę iść do pracy, chodź bardzo ją lubię. Po prostu nie chcę być znowu pobita, przez Anthon'a, brzuch powoli się goi, ale pewnie i tak dzisiaj jeszcze mi poprawi te siniaki. Ciekawe co dzisiaj mi zrobi ? Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Pezz przygotowywała naleśniki.
- Hej Pezziątko - powiedziałam.
- Hej nie mów tak do mnie, bo wiesz, że ja nie lubię tego przezwiska - powiedziała. A co tam jeszcze trochę ją podenerwuje.
- Okey, a jak tam u Niall'a było ? - zapytałam śmiejąc się.
- A dobrze - odparła.
- Tylko tyle powiesz ,, a dobrze''. No co ty gadaj więcej wiem, że chcesz mi powiedzieć, wczoraj nie było okazji na pogadanie, bo Harry, ale teraz mi powiedz - powiedziałam.
- Dobrze było, a jak było z Harry'm ? - powiedziała podając m naleśniki.
- Też dobrze, oglądaliśmy panoramę Londynu - powiedziałam. Widzę, że dręczy coś Pezz.
- Ej Perrie co jest ? Powiedz ! - powiedziałam a Pezz na mnie spojrzała.
- A co ma być ? - zapytała.
- Widzę, że jesteś mało rozmowna. Co się stało wtedy u Niall'a ? - zapytałam. Ja nie mogę jak on próbował się do niej dobrać. Dobra Jess przestań, przecież on ją uratował - mówiła mi moja druga ja.
- Nic po prostu spytał mnie czy jestem dziewicą - powiedziała. Spojrzałam na nią pytająco.
- I co mu powiedziałaś ? - zapytałam kończąc jeść moje naleśniki.
- No, że jestem, a on wtedy powiedział, że to dobrze i nie wiem co mam o tym myśleć - powiedziała. Hymm dziwne.
- Jess jeśli on chcę ze mną no wiesz co, ja się boję - powiedziała.
- Nie bój się Pezz. Sama nie wiem jak to jest kochać się, bo wiesz ja byłam zgwałcona, ale może to całe kochanie jest przyjemne - powiedziałam.
- A po za tym jak nie będziesz chciała to mu to powiedz.
- Wiem, ale jeśli on odejdzie, a ja nie chcę, żeby odchodził - powiedziałam Wstałam z krzesła i przytuliłam ją.
- Kochasz go ? - zapytałam.
- Ja Jess chyba tak kocham go - powiedziała. Akurat jego ?
- Pezz jak wiesz ja go nie lubię, ale dla Ciebie spróbuje. Jeśli odejdzie dlatego, że nie chcesz się z nim kochać to znaczy, że nie jest Ciebie wart - powiedziałam i odsunęłam się od niej.
- Dziękuje - powiedziała.
- Ja idę do pracy uważaj na siebie - powiedziałam i wyszłam z domu.
Dzisiaj nie było tak gorąco, jak zazwyczaj. Mój uniform niestety jest nie wyprany, więc może dostanę jakiś drugi. Droga do mojej pracy zajęła mi jak zwykle 30 minut. Weszłam do lokalu. Nie było dużo klientów. Zauważyłam za ladą jakiegoś chłopaka był ubrany w uniform, miał krótko ścięte brązowe włosy i czarne oczy, a to pewnie ten nowy pracownik. Poszłam na zaplecze, wzięłam jakiś tam uniform i się przebrałam. Poszłam w stronę lady.
- Cześć jestem Jessica - powiedziałam do chłopaka.
- Cześć jestem Chris - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Emily pokazała Ci wszystko ? - zapytałam.
- Tak, tak spokojnie dam sobie radę - powiedział.
- To dobrze - powiedziałam.
- Jak długo tu pracujesz ? - zapytał.
- Um nie wiem może jakiś tydzień - odparłam.
- Ile masz lat ? - zapytał.
- 18 a ty ? - zapytałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Też, powiem Ci, że jesteś piękna - powiedział, a ja prychnęłam.
- Proszę Cię nie przesadzaj - powiedziałam.
- Nie przesadzam naprawdę uważam, że jesteś piękna, twój chłopak ma szczęście - powiedział.
- Ja..n..- usłyszałam jakiś głos.
- No mam szczęście - spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. O boże to Harry.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam wychodząc za lady.
- Przyjechałem Cię odwiedzić w pracy, ale jak widzę dobrze sobie RADZISZ - powiedział nieco głośniej by Chris zapewne usłyszał.
- Harry proszę Cię nie rób cyrków - powiedziałam.
- Ja robię cyrki, proszę ja Ciebie, to ten cały koleś Cię podrywa - powiedział nieco wkurzony.
- No i co z tego to tylko kolega z pracy - powiedziałam.
- Kolega ? Aha czyli twoi wszyscy koledzy Cię podrywają ? - zapytał.
- Harry do cholery przestań. Muszę wracać do pracy - powiedziałam i poszłam do Chris'a.
- Dobra wrócimy jeszcze do tego - syknął i wyszedł.
- Wszystko w porządku ? - zapytał Chris.
- Tak - powiedziałam. Czy ten Harry zawsze musi odstawiać jakieś cyrki, jak mi ktoś powie, że jestem ładna czy coś ? Nie rozumiem tego człowieka. Kolejne godziny leciały szybko, jak nigdy. Pragnęłam, aby czas zwolnił. Nie chcę, nie mam ochoty być pobita po raz drugi. Boję się Anthon'a, chodź próbuje to ukrywać i jak na razie mi to się udaje. Wyszłam z Milkcity i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Po 15 minutach drogi zwolniłam, bo nikt mnie nie gonił, ani nie śledził. Jednak zwolnienie tępa kroków, było głupie, gdyż ktoś, a zapewne Anthon, złapał mnie za ramię i pociągnął w tą samą uliczkę co poprzednio.
- Gdzie się tak śpieszysz ? - zapytał przyciskając mnie do ściany.
- Wiesz do domu, a i miło Cię widzieć Anthon - powiedziałam.
- Ciebie też dziwko - powiedział. Nie no kurwa znowu ta dziwka. Nie wytrzymałam i uderzyłam go z całej siły w twarz, aż mnie dłoń zabolała. W efekcie dość mocnego uderzenia Anthon'a głowa przekręciła się w bok.
- Kurwa przesadziłaś - wysyczał i uderzył mnie pięścią w oko. To bolało, super podbił mi oko.
Zaczął mnie znowu kopać w brzuch i ciągnął mnie za włosy.
- Teraz dziwko jesteśmy kwita, a i pamiętaj, ani piśnij to ty i ta Perrie popamiętacie mnie i Trevor'a- powiedział i odszedł.
Z trudem wstałam z betonu i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne, byłam pewna, że podbił mi oko, bo strasznie mnie bolało.
Weszłam do domu. Kurwa Pezz jest w kuchni.
- Hej Jess może pójdziemy na basen ? - zapytała. Basen o nie mój brzuch nie, nie.
- Nie Pezz zmęczona jestem, może innym razem - powiedziałam i stanęłam w kuchni. Pezz chowała naczynia do szafki.
- Szkoda - powiedziała i obróciła się w moją stronę.
- Dlaczego masz okulary ? - zapytała.
- Nie ważne idę się przebrać - powiedziałam i poszłam do pokoju, a następnie do łazienki.
Próbowałam zakryć sine oko, ale nie szło mi to zbyt dobrze, nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem usiadłam na podłodze i płakałam. Może dzięki temu trochę mi się polepszy, bo mam już dość udawania silnej.
Perspektywa Pezz ***
Zaniepokoiły mnie te okulary przeciwsłoneczne, zawsze gdy wchodziła do domu to je ściągała. Postanowiłam pójść zobaczyć, co z Jess. Weszłam do jej pokoju i usłyszałam płacz w łazience. Weszłam do niej jak najszybciej i zobaczyłam tam skuloną płaczącą Jess.
- Jess co się stało ? - zapytałam kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Nic - powiedziała.
- To czemu płaczesz ? - zapytałam.
- Bo ja już mam dość tego wszystkiego, a zwłaszcza Anthon'a - powiedziała. Anthon'a myślałam, że dał sobie już spokój.
- Co on Ci zrobił ? - zapytałam. Jess wstała z podłogi. Jezu jak on mógł.
- To mi zrobił - powiedziała i wskazała na oko.
- Jess a..lee jak no ja myślałam, że już dał sobie spokój - powiedziałam.
- Ja też tak myślałam,ale jak widać nie - powiedziała.
- Coś jeszcze Ci zrobił ? - zapytałam.
Podniosła koszulkę i zobaczyłam cały posiniaczony brzuch. Zakryłam usta ze strachu. Chciało mi się płakać.
- Jess musisz powiedzieć to Harre'mu - powiedziałam.
- Nie Pezz nie mogę, on może zrobić coś i tobie i tak nie powinnam mówić tego tobie - powiedziała.
- Ale Jess musisz, bo inaczej to ja powiem - powiedziałam ja tak tego nie zostawię
- Nie !!! - krzyknęła. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jeśli to Harry to mnie w domu nie ma - powiedziała.
- Och ale i tak mu powiem - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
- Jeśli mu powiesz to ani ty ani on nie zbliżajcie się do mnie ja wyjeżdżam - powiedziała. Powiedzieć mu czy nie ? Nie chcę jej stracić, ale robię to dla jej dobra. Sama nie da sobie rady, a Harry może jej pomóc. Słona łza spłynęła mi po policzku. Otworzyłam drzwi, stał tam uśmiechnięty Harry.
- Hej Pezz co się stało ? - zapytał zaniepokojony.
- B..o Jess została pobita przez Anthon'a - powiedziałam.
- Że co kurwa ? Gdzie ona jest ? - zapytał.
Hejjjj. Wróciłam. Tak wiem nigdzie nie byłam, ale wróciłam do was. Hehe.
Jak tam wam leci mokry poniedziałek, bo ja się czuję jak mora kura. Idę sobie z kościoła, a nagle jakiś debil wyskakuję i prosto we mnie całym wiaderkiem wodyyy. Boże głupota ludzi mnie przeraża. Pa idę się wysuszyć.
Acha bym zapomniał podba się wam nowe tło??? Tylko szczerze proszę. Robiłam je wczoraj do północy. Dobra teraz na sorio lecę.
Niallowa.
Jak tam wam leci mokry poniedziałek, bo ja się czuję jak mora kura. Idę sobie z kościoła, a nagle jakiś debil wyskakuję i prosto we mnie całym wiaderkiem wodyyy. Boże głupota ludzi mnie przeraża. Pa idę się wysuszyć.
Acha bym zapomniał podba się wam nowe tło??? Tylko szczerze proszę. Robiłam je wczoraj do północy. Dobra teraz na sorio lecę.
Niallowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz