sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 55.



ROZDZIAŁ 55.



Cza­sami wys­tar­czy tyl­ko, że usiądziesz obok i pot­rzy­masz mnie za dłoń...
Cza­sami wys­tar­czy tyl­ko, że usiądziesz obok i ob­da­rujesz mnie uśmiechem...
Cza­sami wys­tar­czy tyl­ko, że usiądziesz obok i po pros­tu będziesz milczał...

Wys­tar­czy byś był. Nic więcej...  

Nie płacz ser­duszko. Nie bój się. Nie poddawaj.
Prze­cież każdy może się potknąć.
Cichut­ko. Wczoraj to wczoraj, a dziś to dziś.

Perspektywa Pezz ***

Obudziłam się rano, Nialll jeszcze spał, więc mogłam trochę pomyśleć. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że nie jestem już dziewicą. To był raczej jak sen, zły sen, a raczej koszmar. To wszystko co się wczoraj stało pamiętam jak przez mgłę, ale chyba nigdy nie zapomnę tego bólu, który niemu towarzyszył. Nie mogłam w to uwierzyć, ale nie chciałam aby tego dna nie było. Wszystko dzieję się po coś, lecz nic nie dzieje się bez przyczyny. Może pierwszy raz zawsze taki jest? Nie wiem. W ogóle to nic nie wiem. Wiem le zjem, a czego nie zjem, to nie wiem. Boże co ja pletę. Chyba gorzej się ze mną zrobiło. Nie mogę już dłużej ta myśleć bo zwariuję. Powoli wyswobodziłam się opiekuńczego uścisku Niall’a. Zarzuciłam na siebie dużą koszulę chłopaka, którą wczoraj na sobie miał. Pachniała nim, czułam się dzięki temu bardzo bezpiecznie, tak jakby był przy mnie i prowadził mnie za rączkę przez życie.  Nadal byłam oblała, ledwo wstałam o własnych siłach. Wyszłam na mały balkonik. Dziś było zimno ale to dobrze.  Potrzebowałam odświeżenia, dusiłam się już w tym wszystkim. Gdy tylko dotknęłam gołymi stopami zimnej podłogi chciałam wrócić.  Już mi wystarczyło. Jednak nie odważyłam się wrócić, oparłam się o zimną, kamienną, balustradkę i myślałam… 
 Nie wiem ja długo tak siedziałam nawet nie wiem po co tam byłam. Jak już wczesnej powiedziałam ja nic nie wiem. Nawet nie wiem po co żyję…
Wiem tylko, że czuję się źle, psychicznie i fizyczne. A może ja nie jestem księżniczką tylko ohydną czarownicą której nic się nie udaję. Zycie jest okrutne, zresztą bajki też, nawet nie wiesz jaką rolę grasz, czasami jesteś na górze a czasami na dole. No i jestem w czarnej dupie…
Zresztą już dawno tam byłam tylko dopiero teraz sobie o tym uświadomiłam.  
Ja chcę do mamy! Może i nie pamiętam za bardzo mamy, bo umarła jak miałam zaledwie 5 lat ale nigdy nie zapomnę, że mnie kochała. Bo tak było. Przecież każda matka kocha swoje dziecko. Kocha nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce. Nagle poczułam jak Niall obejmuje mnie w tali. Dziwne byłam, aż tak pochłonięta własnymi myślami, że nie słyszałam kiedy wszedł. W cale to myślenie mi w niczym nie pomogło, ponieważ teraz mam jeszcze większy mętlik w głowie niż przedtem. 
- Jak się czujesz? – położył głowę na moim ramieniu i mocno mnie przytulił.
- Dobrze – powiedziałam zachrypłym głosem.
- Na pewno? Wczoraj nie wyglądało, abyś czuła się dobrze. Zrobiłem ci coś? – zapytał na jednym wydechu, czułam jak się spiął gdy wypowiadał ostatnie zdanie.
- Niall to nie twoja wina. To ja przepraszam zepsułam wszystko -  powiedziałam  i się rozpłakałam. Znowu. Znowu przy nim płakałam.  Sama nie wiem dlaczego. Muszę z tym przestać. Muszę być silna. Chłopak obrócił mnie i przytulił do swojego nagiego torsu. Panowała cisza, od czasu do czasu słychać był moje łkanie.
- Dlaczego sądzisz że to zepsułaś? – długo myślałam co odpowiedzieć.  Dopiero po chwili mój oddech się uspokoił i przestałam łkać. Nie odpowiedziałam.
- Jesteś najwspanialsza na świece, było wspaniale – podniósł mój podbródek i dokończył po chwili – kocham cię moja księżniczko – mówił to z takim przekonaniem, że prawie mu uwierzyłam. Powtarzam prawie. Prawie.
- Dlaczego akurat księżniczko? Dlaczego mnie kochasz, przecież jestem beznadziejna. Dlaczego akurat mnie? – znowu miałam napad płaczu wyswobodziłam się z jego uścisku i uciekłam do łazienki, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Usiadłam  koło wanny. Schowałam głowę w ramionach i płakałam. Słyszałam jak Niall prosi abym go wpuściła, dobijał się, nawet groził, że wyważy drzwi. Starałam się to ignorować, ale najwyraźniej mi to nie wychodziło. Po jakiejś godzinie chyba dał sobie spokój z krzykiem i próbami wejścia, ale nadal stał pod drzwiami a raczej siedział. 
***
- Pezz proszę wpuść mnie. Musimy porozmawiać. I tak stąd nie odejdę!- co jakiś czas wstawał i błagał, abym go wpuściła. Nawet nie wiem jak długo tak tam siedziałam, czas był ostatnią rzeczą o jakiej teraz myślałam. Ne miałam ochoty ale nie chciałam stracić Niall'a więc musiałam wyjść. Bardzo mozolnie podniosłam się z zimnej ziemi. Podeszłam do drzwi i cicho przekręciłam klucz. Chwyciłam za klamkę i pociąg łam, drzwi lekko zaskrzypiały. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Myślałam, że będzie na mnie zły. A tymczasem on zasnął. Na podłodze.
Niall spał na podłodze.
Przeze mnie.
Przykucnęłam koło niego i po prostu się na niego gapiłam. Wyglądał jak anioł w ludzkiej skórze. Był piękny. Co ja mówię, jest piękny. Świat przy nim jest piękniejszy. Wszystko jest piękne. Zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. Nawet nie wiem dlaczego. Ale nie ważne dlaczego, ważne, że się uśmiecham. Uśmiech jest piękny! Wszystko jest piękne.
Wstałam i pobiegłam cichutko, na paluszkach po jakiś koc i poduszkę. Przyniosłam i delikatnie podniosłam głowę chłopaka i włożyłam pod nią mięciutką podusie, a jego przykryłam kocem. Najchętniej bym go przeniosła do łóżka, ale to niestety jest nie możliwe! Ze względów oczywistych on jest duży, ja nie. 
Postanowiłam zadzwonić do Jess. Dawno jej nie widziałam. To było dopiero wyzwanie, ponieważ nigdzie nie mogłam znaleźć swojego telefonu. Chyba przeszukałam już cały dom a jego nigdzie nie było. Zrezygnowana opadłam na krzesło w kuchni i wtedy mnie olśniło, był w torebce którą miałam wczoraj na imprezie. Zaczęłam się śmiać sama ze swojej głupoty. Miałam trzy nieodebrane połączenia od Jess i jedno do Jacka. Pierwsze zadzwoniłam do Jess. Odebrała już po drugim sygnale.
- Hallo - powiedziała do słuchawki, jej głos brzmiał tak smutno. Jakby coś się stało.
- Cześć Jess, coś się stało? - zapytałam.
- Nie - kłamała.
- Nie wierzę ci! Proszę powiedz! - nic nie powiedziała tylko się rozpłakała. Boże przecież na nigdy nie płacze! Zmarszczyłam czoło, chodź wiedziałam, że tego nie uwodzi.
- Gdzie jesteś? - zapytałam.
- W domu - powiedziała i jeszcze bardziej zaczęła płakać.
- Zostań tam! Za chwilę do ciebie przyjadę! - powiedziałam i się rozłączyłam. Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła. Jeszcze stałam tak kilka minut w bezruchu puki nie usłyszałam, że ktoś jest w kuchni. Na początku się trochę przeraziłam, ale zaraz uświadomiłam sobie, że to Niall. Stał w progu i opierał się o framugę drzwi. Wyglądał tak... pociągająco.
- Co się stało? - zapytał z troską w głosie. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego torsu. Od razu  w moje nozdrza uderzył jego charakterystyczny zapach. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie...
- Jeszcze nie wiem. Zawieziesz mnie do Jess? - zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście - uśmiechnął się nadal byłam w jego ramionach. 
- Tylko się ubierz, bo jak tak pójdziesz to się przeziębisz! - dodał. Faktycznie miałam na sobie tylko jego koszulkę. To dziwne w normalnej sytuacji zaraz zaczęłabym się rumienić, ale nie teraz. On widział mnie już nagą. Byłam jego a on mój.
Po jakiejś chwili już siedziałam w jego nowiutkim niebieskim aucie. A tak w ogóle to ciekawe skąd on na nie bierze kasę? Gdy dojechaliśmy odprowadził mnie przed same drzwi ale nie wszedł, pewnie wiedział że chcę z Jess porozmawiać sam na sam tak w cztery oczy. 
- Przyjechać po ciebie później? - zapytał, ale miałam wrażenie, że nawet jakbym odpowiedziała, że nie to i tak by przyjechał.
- Tak - powiedziałam cicho. Przybliżył się do mnie i złożył na moim czole szybkiego całusa. Ta jakby chciał mnie naznaczyć, że jetem jego i nikt nie ma prawa mnie dotykać a nawet myśleć.
- Pa - powiedziałam przytulił mnie jeszcze na pożegnanie tak jakbyśmy mielibyśmy się miesiąc nie widzieć. 
- Pa księżniczko - obrócił się i odjechał.


Perspektywa Niall'a ***

Wróciłem do domu bez Perrie. Czułem się bez niej tak jakoś dziwnie, jakbym miał pustkę w sercu. Jakby zabrała ze sobą moje serce. Wszedłem do korytarza i ściągnąłem buty. Zdziwił mnie fakt że na podłodze leżały buty Harry'ego. Co on do kurwy nędzy tutaj robi? Z kierowałem się do kuchni  skąd dochodziły dziwne odgłosy, jakby ktoś śpiewał. Gdy tylko tam wszedłem zamurowało mnie. Nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. To nie ktoś śpiewał tylko Harry nachlany w cztery dupy. Nagle w całym domu rozległ się huk. Już usiedzieć nie umiał i spadł. Podbiegłem do niego i starałem się go podnieść.
- Chodź tu do mnie maleńka  przelecę cię tu i teraz- powiedział figlarnie próbując złapać pion i chciał mnie pocałować w policzek. Nie mogłem się opanować ze śmiechu.
- Jesteś bardzo brzydką dziewczynką. No chodź pokaż tatusiowi tyłeczek. A lubisz mleko?



hahahahahahahahahahahah no. Miałam dodać rozdział dzisiaj więc dodaje! Tak jak obiecałyśmy :) Nie będę się rozpisywać bo już spać mi się chce i jest późno, ale w Bieszczadach było super! Hahaha tylko was mi tam brakowało :(.
 Jak wam się podobał rozdział? ( tylko szczerze )

A i następny rozdział pojawi się nie wiem kiedy, bo straciłam wene ze Stylesową :(, ale mam nadzieje, że ją odzyskamy. Trzymajcie kciuki :D.
 
Śpiąca Niallowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz