poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 59.


 ROZDZIAŁ 59.



W jednej chwili jesteś radosna, a gdy spotykasz kogoś kto wyrządził ci krzywdę, 
chcesz uciec jak najdalej stąd. Nie bój się zawsze masz kogoś kto cię ochroni.

Jest mim najgorszym koszmarem. Dlaczego ja musiałam, go tu w Londynie spotkać, no ja się pytam dlaczego? Przez niego całe życie mi się zwaliło kilka lat temu, a on nie chce mi dać spokoju. Nienawidzę go i siebie. Siebie, a dlaczego? Bo boję się mu postawić, gdybym to zrobiła. Wydarzenia z przeszłości, mogły by się powtórzyć. Dlaczego on nie da mi spokoju? Cały czas się trzęsłam, czułam, że idzie wciąż za mną. Dziwiłam się dlaczego, Harry ani Niall nic nie wiedzą o jego przeszłości, no bo w końcu z nimi jest to oni powinni raczej wiedzieć, czy nie ma czegoś na sumieniu co nie? Miałam już dość tego całego dnia. Czułam się opuszczona przez wszystkich. Pezz, Harry'ego, tylko ich miałam, można powiedzieć,że też Niall'a, ale tylko w minimalnym stopniu, bo moim przyjacielem nie będzie, raczej jak już coś to kolegą.  Powinnam się cieszyć, życiem  puki nie jestem jeszcze stara, w końcu dzisiaj skończyłam 19 lat, a czuję się gorzej niż jakaś starsza pani. Okej wyluzuj. Byłam coraz bliżej domu, a on cały czas za mną szedł. Skręciłam w stronę domu i zaczęłam iść w stronę drzwi, a kroki wciąż słyszałam za sobą. Odwróciłam głowę. Zobaczyłam Pezz, jak to przecież tam był on. Musiał zwiać jak zobaczył Pezz.
- Pezz wariatko, nie mogłaś mnie zawołać tylko szłaś sobie od tak za mną jak jakiś szpieg? - zapytałam.
- Wołałam Cię, ale ty nie reagowałaś więc dałam sobie spokój - powiedziała i otworzyła drzwi, czekałam, aż ktoś wyskoczy za drzwi, a właściwie, że Harry wyskoczy i krzyknie wszystkiego najlepszego, ale tak się nie stało. Serio zapomnieli o mich urodzinach? Weszła do domu ściągnęłam buty i poszłam napić się wody do kuchni, za mną podążała Pezz. 
- Zjesz coś? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie dziękuje nie jestem głodna - powiedziała, ta nie jest głodna dziwne? Zawsze dużo jadła, a teraz co odchudza się? Możliwe, bo kiedy wróciłam strasznie schudła i w ogóle jakaś taka blada jest. A widać, że uśmiech to wymusza co się z nią dzieje?
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Wiesz, bo strasznie schudłaś i w ogóle taka blada jesteś co się dzieje? - zapytałam, a Perrie jakby zamarła, czuła, że coś się dzieje. 
- Nic po prostu jestem na diecie i tyle - powiedziała. Tak na pewno ,, na diecie''. Dobra nie będę się z nią dzisiaj kłócić, wrócimy do tego i tak.
- Dobra i tak wiem, że kłamiesz, ale wiedz, że i tak do tego wrócę - powiedziałam i poszłam do pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam się przebrać w coś luźnego. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Co ja mam robić?  Harry nie ma czasu, Pezz jakaś nie wyraźna jest. A może psa sobie zaadoptuję , przynajmniej on miałby czas dla mnie. Zawsze mówiłam, Pezz, że chcę mieć psa, ale ona mówiła, że nie będziemy mieć dla mieć dla niego czasu. Ja zawsze znajdę dla niego czas i zaadoptuję sobie psa koniec kropka. Nagle usłyszałam jak mój telefon dzwoni, wyciągnęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Harry odebrałam.
- Halo - powiedziałam.
- Hej kochanie, szykuj się zabieram Cię na imprezę - powiedział.
- Sorry nie mam czasu - powiedziałam.
- Nie masz czasu? A, co robisz? -  zapytał.
- Umm jestem zajęta leżeniem - powiedziałam. Usłyszałam śmiech Harrego.
- Serio, wolisz leżeć niż iść na imprezę - powiedział.
- Tak - odparłam stanowczo, nie chciało mi się nigdzie iść.
- Nie ma mowy idziesz i koniec zaraz przyjadę  do ciebie i masz być gotowa - powiedział ostro.
-  Nie przyjeżdżaj nie trać swojego cennego czasu na mnie - powiedziałam i chciało mi się płakać.
- O czym ty mówisz? - zapytał.
- O niczym- bąknęłam.
- Zaraz będę u ciebie - powiedział, a ja się rozłączyłam. 

Perspektywa Pezz**

Kurde, Jess wyczuła, że jest coś ze mną źle. Kurdę. Jezu nie mam prezentu dla Jess, muszę iść coś kupić. Poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Gdy to już zrobiłam weszłam do pokoju i zobaczyła, że Jess śpi. Dobra dostawie jej karteczkę na lodówce. Zbiegłam po schodach do kuchni i napisałam na małej żółtej, samoprzylepnej karteczce, że poszłam po jakieś zakupy, przykleiłam ją na lodówce i wyszłam. Telefon zaczął wibrować mi w kieszeni spodni. Harry dzwoni.
- Hej Harry i zająłeś się tymi urodzinami Jess? - zapytałam.
- Tak wszystko gotowe, tylko Jess nie chce iść, dzwoniłem do niej. A w ogóle gdzie jesteś, bo słyszę jakieś auta? - zapytał.
- Idę kupić prezent Jess - powiedziałam.
- A właśnie co do prezentu, co Jess chciałaby dostać? - zapytał.
- Wiesz, zawsze mówiła, że chce mieć psa, ale ja zawsze jej mówiła, że nie będzie mieć dla niego czasu, a ona zawsze mówiła, że i tak sobie zaadoptuje psa - powiedziałam.
- Psa? A studia? - zapytał.
- Wiem, że ma studia, ale i tak wiem, że sobie go zaadoptuje, bo widziałam, że jest przygnębiona, tym, że zapomnieliśmy o jej urodzinach. Sadzę, że na pewno ucieszy się jak dostanie psa - powiedziałam.
- Okey to psa jej zaadoptuje. Dzięki za pomoc to do zobaczenia na imprezie jakoś zaciągnę tam Jess pa - powiedział i rozłączył się. Ledwo co włożyłam telefon do kieszeni znowu zaczął wibrować. Tym razem dzwonił Niall.
- Hej - powiedziałam.
- Hej kochanie, gdzie jesteś, stoję, pod waszym domem i nikt nie otwiera? - zapytał.
- Idę do galerii kupić Jess prezent - powiedziałam.
- Nie ma Jess w domu? - zapytał.
- Jest, ale śpi - powiedziałam.
- Okey to ja zaraz przyjadę do galerii - powiedział.
- Okey to czekam pa - powiedziałam i rozłączyłam się.

Perspektywa Harry'ego**

Kurdę, jest zły na siebie, Jess jest smutna, bo zapomnieliśmy o urodzinach Jess. Pezz kiedyś tam mówiła mi, że Jess ma urodziny 1 września, ale jakoś zapomniałem. Jaki to ze mnie chłopak? Zapomnieć o urodzinach własnej dziewczyny? Zaparkowałem samochód prze schroniskiem. Wysiadłem i skierowałem się w stronę schroniska. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Poczułem zapach sierści i karmy dla psów. 
- Przepraszam,chciałbym zaadoptować psa - powiedziałem do starszej kobiety siedzącej za biurkiem. Kobieta uśmiechnęła się i wstała z krzesła.
- Dobrze, a o jakiego psa Panu dokładnie chodzi? - zapytała kobieta. A ja wiem, jakie tam psy są, wolę koty.
- Dobra, tak dokładnie to nie dla mnie ten pies tylko dla mojej dziewczyny. Ma dzisiaj urodziny i zawsze chciała mieć psa, więc pomyślałem, że sprezentuję jej psa - powiedziałem.
- Chyba mam dla Pana odpowiedniego psa, zapewniam, że się jej na pewno spodoba, proszę za mną - powiedziała. Całkiem miła kobieta. Wędrowaliśmy między różnymi klatkami. Aż wreszcie dotarliśmy na miejsce. Pani ze schroniska wyciągnęła z klatki małego zwierzaczka. Był śliczny, brzmię jak jakaś kobieta. Dobra był ładny cały biały, tylko główkę miał czarno-białą. 
- Miała Pani rację na pewno się jej spodoba - powiedziałem i wziąłem pieska do rąk. Skulił się w moich ramionach i zaczął się trząść.
- Spokojnie - powiedziałem do pieska. 
Załatwiłem jeszcze formalności co do tego pieska i zabrałem go ze sobą. Pojechałem jeszcze po jakieś zabawki, obroże i karmę dla niego, oraz zawiązałem mu przy obroży kokardkę. Zaparkowałem przed domem Jess. Pieska zostawiłem w samochodzie.

Perspektywa Jess**

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zeszłam po schodach i otworzyłam drzwi, za którymi stał rozpromieniony Harry. Gdy zobaczył moją minę, uśmiech zniknął mi z twarzy.
- Co się dzieję skarbie? - zapytał.`
- Nic - powiedziałam i poszłam do kuchni napić się wody, coś dużo wody piję. Wyciągnęłam butelkę z lodówki i usiadłam na blacie. Do kuchni wszedł Harry i stanął na przeciwko mnie. 
- Przecież widzę, że coś się dzieje - powiedział  i przejechał swoim zimnym nosem po moich policzku. Ledwo zaczął się wrzesień, a już na dworze jest chłodno. Ach ten Londyn.
- Przecież mówię, że nic, po prostu się nie wyspałam - skłamałam, nie powiem, mu, że widziałam tego kogoś, kogo nie mam ochoty widzieć.
- Dobra, niech ci będzie. Chodź idziemy na imprezę - powiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Nieee proszę nie chce mi się - jęczałam.
- Chodź no proszę cię dla mnie - powiedział.
- Dobra - powiedziałam. Dlaczego zawsze mu ulegam? Poszłam na górę ubrałam się cieplej, nie miałam ochoty zakładać sukienki. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół, Harry czekał na mnie w korytarzu. Splótł nasze palce i wyszliśmy na podwórko. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Zatrzymaliśmy się przed samochodem.
- Zamknij oczy - powiedział, zrobiłam to co kazał. Stałam na zimnym powietrzu z zamkniętymi oczyma, co ona tam robi.
- Możesz otworzyć już oczy - powiedział. Po woli zaczęłam otwierać oczy, zobaczyłam na rękach Harrego małego pieska. Skąd on wiedział, że chcę mieć psa?
- Ale śliczny, skąd wiedziałeś?- zapytałam głaszcząc małe zwierzę.
- Nie ważne. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedział.
- Myślałam, że zapomniałeś - powiedziałam.
- Bo zapomniałem i przepraszam cię. Pezz mi powiedziała, że masz dzisiaj urodziny. Wybaczysz mi?- zapytał.
- Wybaczę i dziękuję - powiedziałam. Harry podał mi pieska.
- Wiesz, może nazwiemy go Toby? - zapytał.
- Super, więc od dzisiaj jesteś Toby - powiedziałam do pieska.
- Dziękuję jeszcze raz  - powiedziałam.
- Nie ma za co - powiedział i mnie pocałował.
- To co jedziemy? - zapytał.
- Tak, ale co z Toby'm? - zapytałam.
- Zostawimy go na chwilę w samochodzie - powiedział. Wsiadłam do samochodu z Toby'm. Czułam się normalnie jak jakaś mama. Przez całą drogę, Toby zdążył się chyba już do mnie przyzwyczaić, bo już nie drżał. Zostawiłam Tobi'ego w samochodzie chodź było mi trochę go żal, że go tam zostawiam, ale i tak po niego wrócę. Weszliśmy do klubu, było strasznie ciemno. Harry zaprowadził mnie do jakiejś chyba sali. Nagle światło się zapaliło i przyjaciele Harrego krzyknęli wszystkiego najlepszego. Połowy z nich nie znałam, no ale okej. Kurwa Sara też musi tu być? Podeszła do mnie Pezz.
- Przepraszam, że zapomniałam o twoich urodzinach - powiedziała.
- Okey nic się nie stało - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
- Dobra, rozkręcamy imprezkę! - krzyknął Louis, muzyka zaczęła głośni grać.
- Kto to przygotował? - zapytałam Pezz.
- Harry! - krzyknęła.
Odwróciłam się do tyłu i mocno przytuliłam się do Harry'ego.
- Dziękuję Ci Harry. - powiedziałam.
- Nie ma za co - powiedział i przycisną mnie mono do siebie.
- Ej powiedz mi kiedy ty masz urodziny, żebym nie zapomniała - powiedziałam.
- 1 Lutego - szepnął i ucałował mnie w czoło. Impreza trwała już dwie godziny. Wzięłam kluczyki od samochodu Harrego. Wyszłam na zewnątrz i poszłam do samochodu. Lekko uchyliłam drzwi, aby Toby nie wyskoczył z samochodu, w sumie i tak by nie wyskoczył, bo jest jeszcze za mały. Toby słodko spał a fotelu. Co za cudowny piesek. Postanowiłam go tam zostawić, no bo skoro śpi to po co mam go ruszać. Zamknęłam auto i ruszyłam w stronę powrotną do klubu. Przed klubem zobaczyłam, mojego prześladowcę. Zaczął iść w moją stronę. Przestraszyłam się i czym prędzej weszłam do klubu i zaczęłam szukać wzrokiem Harry'ego. Zobaczyłam go rozmawiającego z Maki'em i Sarą. Podeszłam do niego. Sara spojrzała na mnie, co najmniej jakby chciała mnie zabić. Ja tylko wywróciłam oczyma.
- Ha.arry ja chcę już wracać do domu - powiedziałam.
- Co dlaczego?- zapytał. Pożegnaliśmy się z Maiki'm.
- Dlaczego chcesz wracać? - powtórzył pytanie. Chyba wreszcie nadszedł czas, aby wyznać mu prawdę.
- Bo tu jest Tom  - powiedziałam.
- No i co z tego. Jesteś ze mną więc nic ci nie zrobi, a po za tym nie ma prawa cię dotykać - powiedział.
- Harry ty nic nie rozumiesz. Ja wracam do domu - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia, ale Harry pociągnął mnie za rękę.
- To mi to wytłumacz- powiedział.
- Dobra, ale nie tutaj - powiedziałam. Tym razem oboje wyszliśmy na zewnątrz klubu i pojechaliśmy do domu.


Będę mieć nowy tel hahha czaicie hahahha, ale jestem głupia xD. Jak tak wrażenia po rozdziałe? Bo mnie rozpiera energiaaaaa! hahahhahahahah lece pa papappapapapapappapappapa całuski i dzięki za komy.
Niallowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz