czwartek, 25 września 2014

Rozdział 65.

ROZDZIAŁ 65.

Gdy się kogoś panicznie boimy. On wraca.
Wraca po to żeby nas jeszcze bardziej upokorzyć, zranić.
Zawsze wraca.
I staję się tysiąc razy gorszy niż ostatnio.

Perspektywa Jess**

Przez Niall'a z Perrie jest coraz gorzej, chudnie, wymiotuje. Mówiłam, żeby piła te herbatki z imbirem to nie pije no kurde, jak z dzieckiem. Boję się, że Perrie załamie się jeśli Niall od niej odejdzie. A co jeśli już odszedł? Nie, nie on ją kocha, nie może jej tego zrobić, a jeśli to zrobi to go zatłukę własnymi rękami. Jak ja nienawidzę, facetów którzy tchórzą gdy dowiedzą się, że będą mieć dziecko. Co ja w ogóle robię? Powinnam siedzieć teraz z Perrie i ją wspierać, Harry może poczekać.
- Harry, ja powinnam z nią teraz być. - powiedziałam cicho. Chłopak spojrzał na mnie, w jego oczach było widać zrozumienie.
- Pozwól, że pójdę z nią porozmawiać. - powiedział. Lekko skinęłam głową, Harry wstał i poszedł do pokoju Pezz. A ja poszłam zrobić jej herbatę imbirową. Będzie ją pić, choćby miała mnie zabić. Nastawiłam wodę na gaz.

Perspektywa Harry'ego** 

Kurwa, dlaczego ja zawsze muszę ratować dupę Niall'owi? Co ja mam jej powiedzieć:,, wybacz Niall'owi on jest nienormalny, ale to już nie moja wina''. Nie powiem jej tak, dobra coś wymyśle. Stałem przed pokojem Perrie i lekko zapukałem, nie odpowiedziała. Kurwa nie żyje? Wszedłem po cichu.
- Perrie? - zapytałem.
- Tak - odparła cicho. Podszedłem do łóżka i usiałem na jego krawędzi.
- Posłuchaj, Niall wydaję się, że nie jest gotowy na dziecko, no ale kto by był w jego wieku gotowy. Ale on cię kocha i to co powiedział wcześniej to był po prostu impuls, nie wiedział co mówi i wiem, że tego żałuje, próbował do ciebie dzisiaj zadzwonić, ale nie odebrałaś. Jeśli postanowisz mu wybaczyć, to ja mu dam porządną lekcję. - powiedziałem. Perrie spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, wyglądała jak jakiś duch.
- I tak bym nie odebrała, bo mój telefon u...m przeszedł metamorfozę. - powiedziała i wymusiła uśmiech. Widziałem, że jest jej ciężko.
- Wiem, Perrie, że tak z chłopakiem jest dziwnie rozmawiać, ale wiedz, że ja zawsze będę ci pomagał - powiedziałem.
- Dziękuję - odparła. Przytuliłem ją lekko i wyszedłem.
- Jak ona się czuję? - zapytała moją Jess.
- Umm kiepsko. Co jej tam niesiesz? - zapytałem.
- Herbatę, która powinna jej pomóc na te mdłości - powiedziałam.
- Okej, ja będę w salonie. - powiedziałem.

Perspektywa Perrie**

Może powinnam dać szansę Niall'owi. Tęsknie za nim tak bardzo. Cieszę się, że mam Jess i Harry'ego. Co ja bym bez nich zrobiła? Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi przytuliłam bardziej do siebie pieska.
- Perrie, przyniosłam ci herbatę - powiedziała Jess, kładąc kubek z gorącą cieczą na szafce i usiadła koło mnie. Toby wyrwał mi się z rąk i poszedł do Jess.
- Znowu ta imbirowa? Ona jest nie dobra. - powiedziałam.
- Wiem, że jest nie dobra, ale ma ci pomóc i musisz ją wypić. - powiedziała.
- Mi może pomóc tylko Niall. - powiedziałam i rozpłakałam się. Jess mnie przytuliła dość mocno.
- Ciii spokojnie- powiedziała w moje włosy.
- Ale ja się boję, co ja zrobię z dzieckiem jak się urodzi? Mam szkołę, a dziecko samo nie będzie. - powiedziałam.
- Spokojnie, przecież jestem na ostatnim roku studiów i jak urodzisz to ja się będę tym dzieckiem przecież zajmować, nie martw się. Mam nadzieję, że Niall wszystko sobie przemyśli. A i jutro po zajęciach kupię ci nowy telefon, tak widziałam go w koszu rozwalonego. - powiedziała.
- Dziękuję, tak bardzo dziękuję. - powiedziałam.
- Nie dziękuj, tylko idź już spać. - powiedziała i wzięła ze sobą Toby'ego i wyszła. Wypiłam tą ohydną herbatę i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam o mnie i Niall'u. Tak bardzo chciałam go przytulić, pocałować, powiedzieć, że go kocham, ale nie mogłam tego zrobić, bo jego tu nie ma.

Perspektywa Jess**

- Perrie nie pójdzie jutro do szkoły. - powiedziałam głaskając mojego kochanego pieska.
- Nie czujesz się jak jej mama? - zapytał brunet.
- A wiesz po części tak - odparłam i zachichotałam.
- Kocham twój śmiech. - powiedział.
- Oj wieź, bo się zarumienię. - powiedziałam głośniej się śmiejąc. Harry wyciągną telefon z kieszeni i zaczął robić mi zdjęcie.
- Nie, nie przestań.- powiedziałam zasłaniając twarz dłońmi. 
- Proszę na tapetę chcę mieć- powiedział. Odsłoniłam twarz.
- To rób to zdjęcie. -powiedziałam, a Harry kilka razy zrobił mi zdjęcie.
- No i widzisz jak pięknie.- powiedział. Przytuliłam się do niego,a Toby wylądował na kolanach Harry'ego.
***
Wstałam nie chętnie rano, ubrałam się w w czarne spodnie, niebieską bluzkę, niebieskie trampki, oraz kurtkę i dodatki. . Zbiegłam po schodach do kuchni, zjadłam jogurt, bo na większe śniadanie nie miałam ochoty. Harry wczoraj musiał pojechać do domu, bo Niall po niego zadzwonił. Perrie zostaje dzisiaj w domu, nie wygląda najlepiej. Kurde, żeby tylko ze szkoły nie dzwonili, że jej nie ma. Ubrałam kurtkę, wyszłam na podwórko, zamknęłam dom i ruszyłam w stronę przystanku. Na przystanku było już kilkoro osób, nawet parę z mojej klasy, ale jakoś przez te trzy lata studiów, nie zaprzyjaźniłam się z nimi, wystarczała mi tylko Perrie, ta najlepsza. Wsiadłam  do autobusu, nawet dużo ludzi w nim nie było, no, ale co się dziwię, połowa mojego colle'gu ma samochody. Ja nie mam czasu robić prawo jazdy, więc korzystam z transportu miejskiego. Usiadłam na wolnym miejscu i wyciągnęłam słuchawki i telefon. Po 30 minutach drogi wysiadłam przed uczelnią. Cieszyłam się, że to już mój ostatni rok, czeka mnie studniówka och będę musiała na mówić Harry'ego, żeby ze mną poszedł. Weszłam do zatłoczonego budynku i pognałam do swojej szafki, wyciągnęłam z niej potrzebne książki i w zamian włożyłam tam kurtkę. Po skończonych zajęciach poszłam do najbliższego sklepu z telefonami i kupiłam jakiś tam telefon Perrie. Czekając na autobus, zobaczyłam nie daleko mnie idącego w moją stronę Tom'a. Modliłam się, żeby autobus przyjechał, za nim on mnie dorwie. Moje modlitwy zostały wysłuchane, bo już po chwili pojazd zatrzymał się koło mnie, weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce koło okna. O kurwa Tom też wsiadł i kurwa usiadł koło mnie.
- Cześć słońce. - powiedział.
- Nie mów do mnie słońce i daj mi spokój. - wysyczałam.
- Och nie denerwuj się. Ja tylko muszę ci coś powiedzieć. - odparł całkiem spokojnie.
- Ale ja nie chcę nic wiedzieć. - odparłam.
- Gówno mnie to obchodzi, Jess przestań zachowywać się jak dziecko. Słuchaj twój ojciec żyje. - powiedział a mi zrobiło się słabo.
- Kłamiesz, on nie żyje, zabiłeś go i moją matkę. - powiedziałam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu. 
- Nie zabiłem, ten wypadek był zaplanowany. - powiedział. Wstałam z miejsca, Tom sięgnął po moją dłoń, ale ją wyrwałam
- Nie dotykaj mnie, kłamiesz, nienawidzę cię! - krzyknęłam i wysiadłam z autobusu. Cała się trzęsłam. Nie to nie mogła być prawda, rodzice nie mogliby mi tego zrobić, przecież mnie kochali. Nie on kłamie, kłamie. Powtarzałam sobie w myślach ciągle. Wysiadłam dwa przystanki dalej od mojego domu. Szłam, ale łzy, zamazały mi cały obraz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz