środa, 30 lipca 2014

Rozdział 58.



ROZDZIAŁ 58.



Nie bój się...
Os­woję Cię. Po­każę Ci swój świat, za­baw i pełen barw...
Zat­rzy­maj się i swoją dłoń po­daj mi.

Perspektywa Pezz ***

               Siedziałam już dobrą godzinę i słuchałam ględzenia szanownej Pani Dyrektor. Tak na serio to w ogóle jej nie słuchałam. Zresztą ona co roku mówi to samo. Strasznie bolał mnie brzuch.
Znowu.
Dziś już byłam w łazience chyba ze trzy razy. I za każdym razem to samo…
Wymiotowałam.
A na dodatek jestem strasznie głodna. Nie pamiętam kiedy ostatnio cokolwiek jadłam. Oczywiście cokolwiek co bym zaraz nie zwymiotowała. Po prostu klapa. Fizyczne czuję się beznadziejnie, chodź staram się to ukryć, aby Jess i Niall nie zauważyli, że jest coś nie tak.
Nawet nie chcę wiedzieć dlaczego. A może ja chcę wiedzieć, tylko się cholernie tego boję. Tak jestem ogromnym tchórzem. Nawet tego, że mnie wymotuję nie powiedziałam Niall’owi ani Jess. Nie chcę żeby się o mnie martwili. Jess ma dużo innych kłopotów nie chcę ją obarczać moim.
A Nialla? Boję się mu to powiedzieć. Więc ta opcja od razu odpada.
Mam nadzieję, że to jakieś zatrucie, co ja gadam to musi być zatrucie. Innej opcji nie ma. Nie może być. Po prostu nie może.
Dobra dość. Oddychaj. Muszę stąd wyjść, bo zaraz zemdleję.

Po długiej chwili w końcu znalazłam się na świeżym powietrzu. Od razu poczułam się dużo lepiej. Nawet nie wiem jak długo tam stałam ale chyba akademia się już skończyła, bo wszyscy zaczęli się już wychodzić i zapewne jechać do domu, albo na jakąś imprezę jechać i upić się do upadłego, bo dzisiaj w końcu jest piątek! Tak szczerze mówiąc to nie mam za bardzo ochoty jechać na imprezę z okazji urodzin Jess. O boże jestem straszną przyjaciółką! Nie dość, że zapomniałam o jej urodzinach to jeszcze nie chcę na nie iść. Nie, nie ma mowy, pójdę na nie choćbym miała się zrzygać na środku sali!

Tak wiem to okropny scenariusz. Nie życzę tego nikomu… No może z wyjątkiem Trevora. Nie on powinien zasłużyć na dużo gorsze publiczne upokorzenie. Już miałam iść do domu ale ktoś na mnie wpadł. Wystarczyło, że tylko zobaczyłam jego ciemne blond włosy, opadające na czoło i od razu wiedziałam kto to.
- Jack! – krzyknąłem na chłopaka próbując się podnieść z ziemi.
- No przepraszam – powiedział z smutkiem w głosie. Od razu zrobił mi się go żal. Pomógł mi wstać. Właśnie wtedy przypomniałam sobie jak się poznaliśmy. Ta samo wpadł na mnie tylko, że w centrum handlowym.
- Wiesz jesteś straszną niezdarą. Gorszą niż ja – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Się ma ten wrodzony talent – zaczął śmiesznie pozować, tak jakby ktoś mu robił zdjęcia, to było dziwne.
- Co ty tu robisz? – zapytałam zmieniając temat.
- Podrywam seksowne nauczycielki – puścił mi oczko.
- Nie no ja się tak na serio pytam Jack!
- Ale tak serio serio? – wywróciłam oczami podirytowana. Boże ja z nim inni ludzie wytrzymują!?
- Tak!
- Ach jak tak na serio serio to to się uczę. Niestety  - otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. On i  nauka haha bardzo śmieszne.
- Co się tak patrzysz?  Nie wierzysz mi? –zaprzeczyłam – no to powiem ci więcej chodzę do tej samej klasy co ty!
- WOW.
- Ja też się cieszę – powiedział i mnie przytulił, na początku czułam się dziwnie, ale potem przyzwyczaiłam się. Po krótkiej chwil w końcu odkleił się ode mnie.
- Idziesz do domu? Może cę zawiozę bo jestem autem? - zapytał.
- Nie dzięki przejdę się.
- Och mała, mała - powiedział cicho. Uśmiechnęłam się ciepło do niego.
- To ja już pójdę, do poniedziałku - oznajmiłam i zaczęłam się oddalać.
- Ne odchodź. Ja bez ciebie umrę - zaczął się drzeć, chyba cała szkoła go usłyszała, bo nagle stał się obiektem zainteresowania, przy czym ja też. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić więc zaczęła się śmiać. Pomachałam mu jeszcze na odchodne i poszłam do domu. Dzięki niemu nawet brzuch przestał mnie boleć i poprawił mi bardzo humor. 
              Tak szczerze mówiąc to ciekawe co Harry wykombinował na urodziny Jess muszę do niego zadzwonić. Ale to potem, teraz jak przyjdę do domu to idę się od razu położyć. Jestem bardzo po tym nierozpoczęciu roku wykończona. Ale i to bardzo. Mogłam zadzwonić do Nialla, żeby po mnie przyjechał, albo skorzystać z propozycji Jacka ale nie ja to ja. Zawszę muszę sobie utrudniać życie. Ugh.

 Perspektywa Jess ***

- Cześć Harry. Przyjedziesz po mnie? - zapytałam chłopaka, mocno przyciskając telefon do ucha. Dość długo nie odpowiadał, już miałam powtórzyć ale w końcu sę odezwał.
- Yyy kochanie nie mogę teraz, zadzwoń do Niall'a niech po ciebie przyjedzie. Przepraszam - nie powiem smutno mi się trochę zrobiło. Nie dość że wszyscy zapomnieli o moich urodzinach to jeszcze mój własny chłopak nie ma dla mnie czasu.
- Okej nic się nie stało. Pa - powiedziałam i natychmiast się rozłączyłam. Było mi smutno. Nie będę dzwonić do Niall'a, on na pewno ma swoje sprawy nie będę mu przeszkadzać. Postanowiłam, że pójdę do domu na nogach. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, ale bałam się odwrócić. Słyszałam czyjeś kroki za mną. Przyśpieszyłam ten ktoś też przyśpieszył. Serce waliło mi jak oszalałe. Starałam się iść tam gdzie są ludzie bo tak podobno jest bezpieczniej. Szybko odwróciłam głowę, aby zobaczyć kto mnie śledzi. Właśnie wtedy zamarłam. Ręce zaczęły mi się trząść, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Jego się nie spodziewałam... 
Jest moim najgorszym koszmarem.                                                                 




Haha bardzo spostrzegawczy już na pewno coś przeczuwają, ale jakby co to ja nic nie mówię xD. Jak się tam macie, bo mi się chce spać. A i przepraszam za tak krótki rozdział, ale nwm tak jakoś wyszło. Ja już kończę to papapapapa (dziękuję za komentarze!!!!!!!!!!!!! kocham was <3 p="">
Niallowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz