wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 62.

ROZDZIAŁ 62.



Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mnie zraniłeś.
Odebrałeś mi ostatnią nadzieję.
A ja jak głupia łudziłam się, że jeszcze da się to naprawić.
Ale tego nie da się naprawić.  
Co się stało już się nie odstanie. 
Od teraz jestem tylko ja i moje dziecko...

Perspektywa Pezz ***

Życie jest okrutne. Kiedy myślisz że gorzej już być nie może, nagle wszystko się wali i jest jeszcze gorzej niż było. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moje życie się już zawaliło. I nie mogę już tego naprawić. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie reakcja Niall'a. Pamiętam tylko jak krzyczał. Dużo krzyczał. Nawet się z tego nie ucieszył, że jestem w ciąży!
Siedziałam już od kilku godzin skulona na zimnej podłodze. Byłam wyżyta z wszystkich emocji. Już nawet nie płakałam, tylko patrzyłam się bezczynnie w pustą ścianę na przeciwko mnie. Powoli docierało do mnie, że od tej chwil moje życie się zawaliło i już nie mam na to żadnego wpływu. Nie potrafiłam usnąć czułam się taka pusta w środku. W moim życiu nic nie może być tak prostu. Wszystko jest czarne albo białe Teraz z całą pewnością jest czarne. 
Cały czas moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół dziecka. Nadal nie dopuszczałam do siebie tej myśli że to będzie moje dziecko. Że będę matką. To tak jakby wszystko działo się obok mnie. Bez mojej zgody. Nie wiem czy jestem jeszcze gotowa na to, żeby być matką. Na pewno go nie usunę, ani nie oddam do domu dziecka. Myślę, że nie potrafiła bym z tym żyć. Żyć z poczuciem winy, że zniszczyłam życie własnemu dziecku.
Położyłam swoją dłoń na moim brzuchu. Nagle poczułam dziwną świadomość, że dam sobie radę że jestem silna. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam o moim dziecku jak o prawdziwym dziecku i poczułam, że mimo wszystko go kocham.  Wiem już teraz, że zrobię wszystko żeby moje dziecko miało dużo lepsze życie ode mnie.
Moje dziecko... Jak to słowo pięknie brzmi.
Dawniej jak jeszcze moja mama  żyła często mi powtarzała, że nieważne co się w życiu przydarzyło. Najważniejsze jest to żeby umieć podnieść. Myślę, że ona zawsze się podnosiła. Była najpiękniejszą  najlepszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałam, w pewnym sensie bardzo mi przypomina Jess. Może dlatego Jess jest mi ta bliska jak mama. Nie pamiętam dobrze mamy, może dlatego, że zmarła jak miałam pięć lat. Gdy ty o niej wspominam od razu chce mi się płakać. Ale nie mogę. Muszę być silna, bo tylko silni wygrywają.
Nagle z mojego zamyślenia wyrwał mnie trzask otwierania drzwi wejściowych. Przez mój kręgosłup przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy. Modliłam się w duchu, żeby to nie był Niall. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać. Za bardzo mnie zranił. Nie jestem w stanie powiedzieć teraz co będzie z nami. Chyba po prostu boję się przyszłości. Boję się tego, że Niall może mnie jeszcze bardziej zranić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem cała sztywna. Powoli oparłam się o ramę łóżka i przytuliłam się do Tobiego. Dzielnie czuwał przy mnie. Delikatnie położył pyszczek na moim brzuchu. Miałam wrażenie, że czuł, że tam w środku jest mały człowieczek.
Nie słyszałam żadnych odgłów dochodzących z dołu więc na pewno Niall nie przyszedł. Pewnie Harry już pojechał od Jess.
Popatrzyłam na jedzenie które przyniosła mi Jess, herbata już wystygła a krakersy zrobiły się już suche. Nie miałam ochoty tego jeść. Ale wiedziałam, że dla dobra dziecka i siebie, muszę cokolwiek zjeść. Z wielkim oporem zjadłam to co nastroiła mi Jess. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, którego do dawna nie czułam. Czułam się przyjemnie syta i nie miałam skłonności do wymiotów. Ściągnęłam z mojego brzucha Tobiego. Nie no muszę mu wymyślić jakieś inne imię bo do tego chyba się nigdy nie przyzwyczaję. Powoli wstałam i położyłam się do łóżka. Od razu poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Było mi dobrze. Poczułam się senna i szybo zasnęłam.

***

Powoli podnosiłam powieki słysząc dzwonek mojego telefonu. Szybkim ruchem wygrzebałam interesujący mnie obiekt spod mojej poduszki. Nie zwracając uwagi kto dzwoni odebrałam połączenie.
- Halo - powiedziałam zachrypłym głosem.
- Pezz - ciarki przeszły po całym mim ciele na dźwięk jego głosu. W tej chwili pożałowałam, że odebrałam to połączenie.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a co gorsza nie chciałam. Nastała głucha cisza, już myślałam, że się rozłączył. Niestety po chwili powiedział zdecydowanym tonem głosu.
- To wszystko twoja wina - nic nie odpowiedziałam. Czułam jak wielka gula formuję się w moim gardle i uniemożliwia mi mówienie. Był pijany. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę.
- Ale.. - wydusiłam cicho. Nie mogła dokończyć. To tak jakbym miała jakąś blokadę, które nie pozwala mi mówić. Czułam jak moje policzki robią się całe mokre, a ciało sztywnieję. Chyba był w jakimś klubie, bo słyszałam jakąś muzykę i nie słyszałam go wyraźnie.
- Kurwa to wszystko twoja wina - powtórzył bardzo oschle jeszcze nigdy takim tonem do mnie nie mówił. W tej samej chwili mój telefon upadł na podłogę z głośnym hukiem rozsypując się na drobne kawałeczki. 0padłam bezwładnie na poduszkę. Całe moje wcześniejsze nastawnie pękło jak bańka mydlana. Czułam się okropnie. Nie chciałam tego dziecka! Nie chciałam żyć! W tej chwil ostatnie moje nadzieje zostały zdeptane. Niall z butami wszedł do mojego życia, zdeptał je, a gdy wszystko się pokomplikowało po prostu sobie odszedł. I zostawił mnie samą! Nie powinnam ufać nikomu! Ale teraz już jest za późno.
Powoli podniosłam się i skierowałam się w stronę pokoju Jess. Przez długą chwilę trzęsącymi rękami trzymałam rękę na klamce i nie wiedziałam czy dobrze robię, zadręczając ją moimi problemami. Odgoniłam od siebie złe myśli i powoli nacisnęłam na drewnianą, ciężką klamkę. Duże drzwi powoli się rozchyliły cicho skrzypiąc. Wsunęłam nogę do pokoju Jess, wcześniej sprawdzając czy na pewno nie ma to Harrego. Nie myliłam się nie było go. Jess spała. Powoli weszłam do środka i wsunęłam się pod kołderkę Jess. Nie chciałam jej budzić, myślę, że po prostu potrzebowałam, żeby był ktoś przy mnie. Nagle Jess zaczęła krzyczeć, żebym ją zostawiła. Krzyczała przez sen. Oprócz tego, że krzyczała cały czas mamrotała jakieś imię. Bardzo niewyraźnie ale dało się to zrozumieć. Tom. Dopiero po chwili zaczęła płakać. Bardzo się przestraszyłam, ponieważ ona nigdy nie płacze, przynajmniej przy mnie. Cały czas mam wrażenie, że nie wiem o niej wszystkiego. Nie wiedziałam co mam robić. Gdy ją dotykałam i mówiłam, że to tylko ja, jeszcze bardziej płakała. Nie zastanawiając się w ogóle podbiegłam do łazienki i nalałam do kubeczka zimną wodę i oblałam nią Jess. Zaczęła się krztusić, ale po chwili wypluła wodę, którą została oblana. Powoli otworzyła oczy i chyba zaczęła nawet kontaktować. Nie wiedziałam czy mogę do niej podejść i ją przytulić. Bałam się jak zaraguję.
- Co się stało? - zapytała, gdy usiałam na końcu jej łóżka.
- Właśnie nie wiem. Możesz mi to wytłumaczyć? - zmarszczyłam brwi i usiadłam po turecku obok niej. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie wiedziała jak ubrać to w słowa.
- Kto to jest Tom? - przerwałam głuchą ciszę, która panowała już dobra dziesięć minut. Czułam, że nic nie powie. Smutno mi się zrobiło, że nie ufa mi na tyle, żeby mi to wytłumaczyć. Ja tylko chce dla niej dobrze.
- Ja... ja.
- Jeśli jeszcze nie jesteś na to gotowa to nie musisz mi tego mówić - przerwałam jej. Nie chciałam, żeby coś mi mówiła na siłę.
- Dobrze wytłumaczę ci to jutro. A co ty tutaj robisz? - zapytała, zręcznie zmieniając temat.
- Tak trochę smutno mi się zrobiło i postanowiłam, że tu przyjdę i położę się koło ciebie - wytłumaczyłam jej. Teraz to ona zmarszczyła brwi i zaczęła się mi uważnie przyglądać. Dziękowałam jej w duchu za to, że już o nic nie pytała, bo nie potrafiłabym jej teraz odpowiedzieć. Podeszłam do Jess  najmocniej jak umiałam wtuliłam się w jej mokry tors.
- Przepraszam za tą wodę, ale nie wiedzia...
- Już za nic nie przepraszaj tylko chodź już spać. Późno już - powiedziała ciepło. Wysiliłam się na delikatny uśmiech i położyłam się obok mnie. Jess zgasiła lampkę.
- Dobranoc - powiedziała ziewając.
- Branoc.


Przepraszamy. W nagrodę za to, że tak długo czekałyście na rozdział dodam dziś dwa. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Niallowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz