wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 63.

ROZDZIAŁ 63.



To czego się boimy może przeobrazić się w koszmar.
Może stać się dla nas tak rzeczywisty, że już nigdy się go nie pozbędziemy...
Ale może też stać się nikłym wspomnieniem...
Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas...

Perspektywa Jess**

Dlaczego cały czas śni mi się Tom? Ja mam tego dość, nich on zniknie z mojego życia. No może nie zupełnie pojawił się w moim życiu, bo w życiu Harry'ego też jest, ale Harry myśli, że on jest spoko, a nie jest.  Mój loczek nie wie o tym co zrobił mi ten podły Tom, ale może kiedyś się dowie. Najgorsze jest to, że Jess wie coś tam o tym, że byłam zgwałcona, ale nie wiem, że on wrócił i będę musiała z nią porozmawiać, a ja nie chcę o tym gadać. CHCĘ ZAPOMNIEĆ. 
- Jess miałyśmy porozmawiać, a ty jesteś w swoim świecie myśli - powiedziała Pezz. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam, że siedzę w kuchni, a na przeciwko siedzi mnie Pezz i czeka na wyjaśnienia.
- Ta... no yyy sorry - powiedziałam i zaczęłam się bawić palcami.
- To powiesz mi kim jest ten Tom?-  zapytała.
- Ej a może zjemy śniadanie, bo wiesz do szkoły musimy iść - powiedziałam, aby uniknąć twego drażliwego dla mnie tematu.
- Nie, nie idziemy do szkoły! Masz mi wytłumaczyć, zasługuję na szczerość od ciebie, bo jesteś moją przyjaciółką. - powiedziała stanowczo.
-  Co ja mam ci powiedzieć? Że Tom, mój były chłopak mnie zgwałcił i wkroczył nie całkiem buciorami w moje życie ponownie! - wykrzyczałam, emocje mną zawładnęły. Pezz wzdrygnęła się na mój krzyk.
- Przepraszam j...a - odparłam cicho. Pezz podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Nie powinnam, tak na ciebie naciska, teraz już wiem, że to ciężki dla ciebie temat- powiedziała, a ja się nie odzywałam. W sumie to chyba lepiej jak Pezz wie o tym, w końcu to moja przyjaciółka i powinna wiedzieć o mnie wszystko.
- Okej. Daj mi zapomnieć chodź zrobimy gofry - powiedziałam i obie poszłyśmy przygotować ciasto na gofry. Po 30 minutach zapach cynamonowych gofrów unosił się w kuchni, zaprałyśmy się do jedzenia. Po śniadaniu poszłyśmy się przebrać, ze względu na to, że do szkoły już się spóźniłyśmy, siedzimy w domu, ponieważ na dworze pana deszcz. Pezz wciąż jest smutna, mam nadzieję, że Harry rozmawiał już z Niall'em.

Perspektywa Niall'a**

Kurwa, ale mi łeb napieprza. Nic nie pamięta, z wczoraj no chyba tylko to, że się upiłem. Idiota ze mnie. Nawet nie wiem, jak znalazłem się w domu i na kanapie z której spadłem w nocy.
- Debilu, czy ty się dobrze czujesz? - zapytał wkurwiony Harry. Wow to on w pracy nie jest?
- Wiesz, głowa mnie boli - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Co się tak szczerzysz? Wiesz, że jesteś idiotą? - wysyczał. Ej co mu jest?
- O co ci chodzi? - zapytałem unosząc brew.
- Nie udawaj, że nie wiem. Kurwa jak się dowiedziałeś o ciąży Pezz to kurwa powiedziałeś jej, że kurwa to jej wina, że jest w ciąży no kurwa idioto! - wykrzyczał. Co jaka ciąża jak,gdzie, kiedy? A kurwa, wiem, ja pierdole jaki ze mnie idiota, Pezz mnie pewnie nienawidzi. 
- No kurwa wiem już, tylko nie krzycz, bo mi łeb pęka - powiedziałem i położyłem dłonie na głowie.
- Tak lepiej! - wykrzyczał jak najgłośniej. Dobra należało mi się ale dość już.
- Co ja mam zrobić Harry? - zapytałem.
- No może ją przeprosisz, bo wiesz to nie jej wina, że kurwa zaszła w ciąże, bo to ty ją zapłodniłeś - powiedział.
- A skąd ty wiesz, co ja jej powiedziałem? - zapytałem.
- Jak wiesz ja wiem wszystko - powiedział i chyba poszedł do kuchni. Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Pezz.  Nacisnąłem zieloną słuchawkę a tu: ,, Piiii telefon nie odpowiada''. Że jak kurwa coś musiało się stać, jadę tam. Wybiegłem z domu mimo bólu głowy i pojechałem do domu Jess i Pezz. Pod ich domem byłem już po 15 minutach. Zaczęłam walić w drzwi.
- Hallo Pezz jesteś tam wpuść mnie, musimy pogadać!!! - krzyczałem.
- Wynocha Niall, jesteś idiotą zapomnij o Pezz zraniłeś ją - powiedziała Jess.
- Ale ja.. - wydukałem i zadzwoniłem do Harry'ego.
- Hallo -powiedziałem.
- Harry szybko pod domu dziewczyn - powiedziałem i się rozłączyłem.
Usiadłem na krawężniku i czekałem na Harry'ego, bo nie było szans, że mnie wpuszczą do środka, a Harry'ego bez kłótni, więc może dowie się jak tam z Pezz. Loczek zatrzymał samochód tuż za moim i dosłownie wyskoczył z auta i podbiegł do mnie.
- Co się dzieje? Coś z dziewczynami? - zapytał, zdyszany i zdenerwowany.
- Nie, ale proszę musisz pogadać z Pezz, żeby mi wybaczyła - powiedziałem.
-  Kurwa nie strasz mnie więcej tak, a po za tym to twoja dziewczyna - odparł.
- Wiem, ale nie chcą mnie wpuścić  - powiedziałem.
- Nie dziwie się im - powiedział i oparł się o maską mojego auta.
- Proszę zrób to dla mnie - powiedział.
- Ostatni raz ratuję ci dupę. A teraz do domu wynocha - powiedział, a ja zrobiłem to co kazał.

Perspektywa Harry'ego**

Nie dziwie się, że Pezz nie chcę z nim rozmawiać, po tym co jej powiedział, ale postanowiłem mu pomóc, ostatni raz. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał.
- Jess to ja Harry otwórz - powiedziałem i klamka się poruszyła.


Rozdział 62.

ROZDZIAŁ 62.



Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mnie zraniłeś.
Odebrałeś mi ostatnią nadzieję.
A ja jak głupia łudziłam się, że jeszcze da się to naprawić.
Ale tego nie da się naprawić.  
Co się stało już się nie odstanie. 
Od teraz jestem tylko ja i moje dziecko...

Perspektywa Pezz ***

Życie jest okrutne. Kiedy myślisz że gorzej już być nie może, nagle wszystko się wali i jest jeszcze gorzej niż było. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moje życie się już zawaliło. I nie mogę już tego naprawić. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie reakcja Niall'a. Pamiętam tylko jak krzyczał. Dużo krzyczał. Nawet się z tego nie ucieszył, że jestem w ciąży!
Siedziałam już od kilku godzin skulona na zimnej podłodze. Byłam wyżyta z wszystkich emocji. Już nawet nie płakałam, tylko patrzyłam się bezczynnie w pustą ścianę na przeciwko mnie. Powoli docierało do mnie, że od tej chwil moje życie się zawaliło i już nie mam na to żadnego wpływu. Nie potrafiłam usnąć czułam się taka pusta w środku. W moim życiu nic nie może być tak prostu. Wszystko jest czarne albo białe Teraz z całą pewnością jest czarne. 
Cały czas moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół dziecka. Nadal nie dopuszczałam do siebie tej myśli że to będzie moje dziecko. Że będę matką. To tak jakby wszystko działo się obok mnie. Bez mojej zgody. Nie wiem czy jestem jeszcze gotowa na to, żeby być matką. Na pewno go nie usunę, ani nie oddam do domu dziecka. Myślę, że nie potrafiła bym z tym żyć. Żyć z poczuciem winy, że zniszczyłam życie własnemu dziecku.
Położyłam swoją dłoń na moim brzuchu. Nagle poczułam dziwną świadomość, że dam sobie radę że jestem silna. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam o moim dziecku jak o prawdziwym dziecku i poczułam, że mimo wszystko go kocham.  Wiem już teraz, że zrobię wszystko żeby moje dziecko miało dużo lepsze życie ode mnie.
Moje dziecko... Jak to słowo pięknie brzmi.
Dawniej jak jeszcze moja mama  żyła często mi powtarzała, że nieważne co się w życiu przydarzyło. Najważniejsze jest to żeby umieć podnieść. Myślę, że ona zawsze się podnosiła. Była najpiękniejszą  najlepszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałam, w pewnym sensie bardzo mi przypomina Jess. Może dlatego Jess jest mi ta bliska jak mama. Nie pamiętam dobrze mamy, może dlatego, że zmarła jak miałam pięć lat. Gdy ty o niej wspominam od razu chce mi się płakać. Ale nie mogę. Muszę być silna, bo tylko silni wygrywają.
Nagle z mojego zamyślenia wyrwał mnie trzask otwierania drzwi wejściowych. Przez mój kręgosłup przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy. Modliłam się w duchu, żeby to nie był Niall. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać. Za bardzo mnie zranił. Nie jestem w stanie powiedzieć teraz co będzie z nami. Chyba po prostu boję się przyszłości. Boję się tego, że Niall może mnie jeszcze bardziej zranić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem cała sztywna. Powoli oparłam się o ramę łóżka i przytuliłam się do Tobiego. Dzielnie czuwał przy mnie. Delikatnie położył pyszczek na moim brzuchu. Miałam wrażenie, że czuł, że tam w środku jest mały człowieczek.
Nie słyszałam żadnych odgłów dochodzących z dołu więc na pewno Niall nie przyszedł. Pewnie Harry już pojechał od Jess.
Popatrzyłam na jedzenie które przyniosła mi Jess, herbata już wystygła a krakersy zrobiły się już suche. Nie miałam ochoty tego jeść. Ale wiedziałam, że dla dobra dziecka i siebie, muszę cokolwiek zjeść. Z wielkim oporem zjadłam to co nastroiła mi Jess. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, którego do dawna nie czułam. Czułam się przyjemnie syta i nie miałam skłonności do wymiotów. Ściągnęłam z mojego brzucha Tobiego. Nie no muszę mu wymyślić jakieś inne imię bo do tego chyba się nigdy nie przyzwyczaję. Powoli wstałam i położyłam się do łóżka. Od razu poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Było mi dobrze. Poczułam się senna i szybo zasnęłam.

***

Powoli podnosiłam powieki słysząc dzwonek mojego telefonu. Szybkim ruchem wygrzebałam interesujący mnie obiekt spod mojej poduszki. Nie zwracając uwagi kto dzwoni odebrałam połączenie.
- Halo - powiedziałam zachrypłym głosem.
- Pezz - ciarki przeszły po całym mim ciele na dźwięk jego głosu. W tej chwili pożałowałam, że odebrałam to połączenie.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a co gorsza nie chciałam. Nastała głucha cisza, już myślałam, że się rozłączył. Niestety po chwili powiedział zdecydowanym tonem głosu.
- To wszystko twoja wina - nic nie odpowiedziałam. Czułam jak wielka gula formuję się w moim gardle i uniemożliwia mi mówienie. Był pijany. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę.
- Ale.. - wydusiłam cicho. Nie mogła dokończyć. To tak jakbym miała jakąś blokadę, które nie pozwala mi mówić. Czułam jak moje policzki robią się całe mokre, a ciało sztywnieję. Chyba był w jakimś klubie, bo słyszałam jakąś muzykę i nie słyszałam go wyraźnie.
- Kurwa to wszystko twoja wina - powtórzył bardzo oschle jeszcze nigdy takim tonem do mnie nie mówił. W tej samej chwili mój telefon upadł na podłogę z głośnym hukiem rozsypując się na drobne kawałeczki. 0padłam bezwładnie na poduszkę. Całe moje wcześniejsze nastawnie pękło jak bańka mydlana. Czułam się okropnie. Nie chciałam tego dziecka! Nie chciałam żyć! W tej chwil ostatnie moje nadzieje zostały zdeptane. Niall z butami wszedł do mojego życia, zdeptał je, a gdy wszystko się pokomplikowało po prostu sobie odszedł. I zostawił mnie samą! Nie powinnam ufać nikomu! Ale teraz już jest za późno.
Powoli podniosłam się i skierowałam się w stronę pokoju Jess. Przez długą chwilę trzęsącymi rękami trzymałam rękę na klamce i nie wiedziałam czy dobrze robię, zadręczając ją moimi problemami. Odgoniłam od siebie złe myśli i powoli nacisnęłam na drewnianą, ciężką klamkę. Duże drzwi powoli się rozchyliły cicho skrzypiąc. Wsunęłam nogę do pokoju Jess, wcześniej sprawdzając czy na pewno nie ma to Harrego. Nie myliłam się nie było go. Jess spała. Powoli weszłam do środka i wsunęłam się pod kołderkę Jess. Nie chciałam jej budzić, myślę, że po prostu potrzebowałam, żeby był ktoś przy mnie. Nagle Jess zaczęła krzyczeć, żebym ją zostawiła. Krzyczała przez sen. Oprócz tego, że krzyczała cały czas mamrotała jakieś imię. Bardzo niewyraźnie ale dało się to zrozumieć. Tom. Dopiero po chwili zaczęła płakać. Bardzo się przestraszyłam, ponieważ ona nigdy nie płacze, przynajmniej przy mnie. Cały czas mam wrażenie, że nie wiem o niej wszystkiego. Nie wiedziałam co mam robić. Gdy ją dotykałam i mówiłam, że to tylko ja, jeszcze bardziej płakała. Nie zastanawiając się w ogóle podbiegłam do łazienki i nalałam do kubeczka zimną wodę i oblałam nią Jess. Zaczęła się krztusić, ale po chwili wypluła wodę, którą została oblana. Powoli otworzyła oczy i chyba zaczęła nawet kontaktować. Nie wiedziałam czy mogę do niej podejść i ją przytulić. Bałam się jak zaraguję.
- Co się stało? - zapytała, gdy usiałam na końcu jej łóżka.
- Właśnie nie wiem. Możesz mi to wytłumaczyć? - zmarszczyłam brwi i usiadłam po turecku obok niej. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie wiedziała jak ubrać to w słowa.
- Kto to jest Tom? - przerwałam głuchą ciszę, która panowała już dobra dziesięć minut. Czułam, że nic nie powie. Smutno mi się zrobiło, że nie ufa mi na tyle, żeby mi to wytłumaczyć. Ja tylko chce dla niej dobrze.
- Ja... ja.
- Jeśli jeszcze nie jesteś na to gotowa to nie musisz mi tego mówić - przerwałam jej. Nie chciałam, żeby coś mi mówiła na siłę.
- Dobrze wytłumaczę ci to jutro. A co ty tutaj robisz? - zapytała, zręcznie zmieniając temat.
- Tak trochę smutno mi się zrobiło i postanowiłam, że tu przyjdę i położę się koło ciebie - wytłumaczyłam jej. Teraz to ona zmarszczyła brwi i zaczęła się mi uważnie przyglądać. Dziękowałam jej w duchu za to, że już o nic nie pytała, bo nie potrafiłabym jej teraz odpowiedzieć. Podeszłam do Jess  najmocniej jak umiałam wtuliłam się w jej mokry tors.
- Przepraszam za tą wodę, ale nie wiedzia...
- Już za nic nie przepraszaj tylko chodź już spać. Późno już - powiedziała ciepło. Wysiliłam się na delikatny uśmiech i położyłam się obok mnie. Jess zgasiła lampkę.
- Dobranoc - powiedziała ziewając.
- Branoc.


niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 61.

ROZDZIAŁ 61.



Kochaj, bez względu na to, jak jest, wiedz, że ta osoba czuje to co ty.
Jedna wpadka, nie może zniszczyć waszej miłości.

Perspektywa Jess**

Pezz cały czas biega do tej łazienki. Osz kurwa, ona jest w ciąży. Idiotko, przecież to oczywiste, chudnie, bo nie je, blada jak ściana, normalnie wampir. Ciekawe czy Niall coś zauważył? Muszę z nią porozmawiać, ale najpierw idę po test ciążowy. Tobie'go zostawiłam w pokoju ubrałam buty i wyszłam z domu. Wracając do wczoraj. Miałam Harre'mu  wyznać , prawdę, ale na szczęście zapomniał o tym, lub nie chciał, zepsuć mi urodzin, ale i tak wiem, że on do tego jeszcze wróci. Pezz czepia się imienia mojego pieska.  Co z tego, że Harry wymyślił to imię mi się podoba, więc nie wiem o co jej chodzi. Szłam ulicami Londynu, gdzie nie gdzie liście z drzew już spadły. Ugh nie lubię Londynu podczas jesieni i zimy. Muszę kupić sobie jakieś ciuchy na jesień i zimę, a tamte posegreguje i oddam dla ubogich rodzin. Trzeba pomagać. Dawniej jak byłam mała i rodzice żyli, to mama zawsze gdy zbliżała się nowa pora roku, a stara się kończyła, robiła porządki z swoimi ubraniami, te w których uznała, że nie będzie chodzić, oddawała biednym. Pamiętam, gdy mama to robiła i ja też tak chciałam więc, poszłam do swojego pokoju i spakowałam ubrania, które leżały na dnie szafy i zaniosłam do pokoju gdzie była mama. Była ze mnie dumna, a gdy zawieźliśmy te ubrania do domu cieszyłam się, nie z miernie, że mogłam komuś pomóc. Robię to do dziś, a czasami nawet kupuje jeszcze jakieś nowe zabawki dla dzieci. Sami pomyślcie, jak czulibyście się w domu dziecka, bez swoich ubrań czy zabawek? Dziwnie, chodzicie w czyjś  ubraniach, bawicie się zabawkami innych dzieci. Sami bez rodziców, macie tylko swoją wychowawczynię. Właśnie, więc kupuję tym małym dzieciom jakieś nowe zabawki, taki jakby prezent  sprawia mi to przyjemność. Uśmiechnięte buzie tych małych samotnych dzieci. Chociaż tyle dla nich zrobić, chciałabym dowiedzieć się co te dzieci przeszły, porozmawiać z każdym z nich, ale niestety nie mogę. Może uda mi się to kiedyś. Zatrzymałam się przed apteką, obejrzałam się do o koła siebie, może i to dziwne, ale  czasami wolę sprawdzić, czy nie ma tam nikogo, kto mógłby mnie znać, a zwłaszcza Harrego, który luci czasami za mną jeździć, nie wiem skąd on wie gdzie ja jestem, ale nie wnikam w to. Weszłam do pomieszczenia,  moje nozdrza uderzył typowy zapach leków i innych rzeczy związanych z leczeniem. Na szczęście nikogo nie było w aptece. Podeszłam do lady.
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- Dzień Dobry - powiedziała starsza kobieta i uśmiechnęła się do mnie.
- Co podać?
- Um proszę test ciążowy - powiedziałam i lekko przygryzłam wargę, kobieta oddaliła się do jakiś szuflad za sobą, otwarła szufladę z literką ,,T'' wyciągnęła z niej opakowanie i wróciła do mnie.
- Coś jeszcze? - zapytała wciąż się uśmiechając.
- Um nie dziękuję - powiedziałam. Zapłaciłam i wyszłam z apteki chowając pudełko do torebki. Ruszyłam do domu szybkim krokiem, bo na dworze zrobiło się jeszcze zimniej niż wcześniej. Weszłam do domu, a później do kuchni gdzie siedziała Perrie.
- Pezz śmigaj do łazienki - powiedziałam.
- Um. e gdzie.. A po co do łazienki? - zapytała.
Wyciągnęłam z torebki test ciążowy i podałam dziewczynie, spojrzała na mnie zakłopotana.
- No co tak patrzysz, do łazienki robić te test i to już. Nie wmówisz mi, że jesteś na diecie czy czymś tam innym. Widzę jaka jesteś blada, chudniesz z każdym dniem. - powiedziałam, a Pezz się rozpłakała.
- Jess ja się boję. J..a ja nie dam sobie rady, jeśli będę w ciąży. - powiedziała.
Podeszłam do dziewczyny i mocno ją przytuliłam.
- Nie martw się jestem ja Niall, Harry przecież zawsze możesz na nas liczyć, a jeszcze nic nie wiadomo - powiedziałam gładząc dłonią plecy Pezz.
- Naprawdę mi pomożesz? - zapytała.
- A kiedy ja ci nie pomogłam? Zawsze, wszędzie gdzie będziesz, ja zawsze tam przyjadę i ci pomogę. - powiedziałam.
- Dziękuje- powiedziała.
- Dobra, dobra, a teraz do łazienki -powiedziałam.
- Okej - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- Wiesz jak się go robi? - zapytałam.
- Wiem widziałam na filmach - powiedziała i poszła do łazienki. Jezu, co ona za filmy ogląda? W moich spodniach zaczął wibrować telefon. Spojrzałam na wyświetlacz Niall. Co przecież on rzadko do mnie dzwonił. Dzwonił tylko wtedy gdy chciał o coś zapytać, lub czegoś dowiedzieć się o Pezz, jeśli ona mu nie chce powiedzieć.
- Halo - powiedziałam.
- Hej Jess - powiedział nie pewnie.
- Co się dzieje Niall? - zapytałam.
- Ach tam, ze od razu coś się dzieje. To już nie mogę do ciebie zadzwonić? - zapytał. Wiedziałam, że ma jakieś pytanie czy coś.
- Ta Niall nie oszukujmy się, takimi znowu przyjaciółmi znowu nie jesteśmy - powiedziałam.
- No dobra. Wiesz, bo ostatnio z Pezz dzieje się coś dziwnego. Schudła i to strasznie, cała blada jest,  a w nocy to nawet słyszałem jak wymiotowała Co z nią się dzieje?- zapytał.
- Um Niall sądzę, że Perrie jest w ciąży- powiedziałam prosto z mostu, nie miałam ochoty owijać w bawełnę, choć nie wiadomo czy jest w ciąży, ale wszystkie objawy które ma, potwierdzają moją hipotezę. Po drugiej stronie nastała cisza.
- Niall jesteś tam? - zapytałam.
- Uym tak, że co w ciąży!! - krzyknął.
- Jezu, nie wiem tak przypuszczam - powiedziałam.
- Zaraz tam będę - powiedział i się rozłączył. Boże co to było? Poszłam na górę do łazienki i Pezz. Gdy weszłam do łazienki znowu telefon zaczął mi wibrować tym razem w dłoni. Zdjęcie śpiącego Harrego wyświetliło się na ekranie. Odebrałam.
- Halo - powiedziałam patrząc na Pezz, która trzymała test w dłoni oczywiście odwrócony, żeby nie patrzeć na wynik.
- Skarbie mam pytanie, bo Niall jakieś tu głupi pytania zadawał mi i ja już sam nie wiem - powiedział.
- Nie jestem w ciąży - powiedziałam.
- To dobrze. Ale o co chodzi? - zapytał.
- Wytłumaczę ci wieczorem - powiedziałam.
- Okej to będę  o 19 i jedziemy do mnie - powiedział.
- Okej to pa kocham Cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też - powiedział i rozłączył się. Podeszłam do Pezz i wyciągnęłam jej z dłoni, test, który miał zmienić, nasze życie lub nie.
- Pezz jesteś gotowa? - zapytałam. Dziewczyna pokręciła głową. Dłużej nie mogłam czekać, spojrzałam i to co zobaczyłam potwierdziło moją hipotezę. Perrie jest w ciąży z Niall'em, który tu jedzie. Spojrzałam na Pezz, a jej w oczach było widać łzy.

Perspektywa Pezz**

Gdy Jess spojrzała na test. Modliłam się w duchu, abym nie była w ciąży. Co ja zrobię jak będę? Jess spojrzała na mnie i wiedziałam już, że jestem w ciąży. Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Wzięłam test z dłoni Jess i spojrzałam. Pozytywny. Całe, życie runęło razem z tym testem. Co ja teraz zrobię? Nie jestem jeszcze gotowa na dziecko, ale na pewno go nie usunę. Nagle do pokoju wpadł Niall cały zdyszany.
- Niall jezu biegłeś czy co? - zapytała Jess.
- Pezz c..zy ty jesteś w ci..ciąży? - zapytał jąkając się. 
- Tak - powiedziałam cicho. Bałam się reakcji Niall'a. Spojrzałam na niego. Stał, nie ruszał się normalnie posąg. Łzy coraz bardziej zaczęły spływać po moich policzkach.  On mnie zostawi, przecież po co mu dziewczyna z brzuchem.
- Jesteś w ciąży, a ja jestem ojcem tego dziecka? - zapytał.
- Tak - odparłam.
- Kurwa, nie mogłaś się zabezpieczyć czy coś. Ja pierdole, dziecko, ja nie jestem gotowy. Kurwa mać Pezz co ja mam teraz zrobić!!! To coś zniszczy mi życie - krzyczał. Zaczęłam się cała trząść, skuliłam się na podłodze i zaczęłam płakać, a Niall i Jess tam stali. 
- Perrie! Kurwa co ja mam zrobić!- krzyknął znowu.
- Przestań na nią krzyczeć. Przestań ją obwiniać, to nie jest jej tylko wina. Tylko wasza, wiedziałeś dobrze, że Perrie jest dziewicą, więc przestań. - powiedziała całkiem spokojnie. Może jednak psycholog to jej zawód?
- Ale Jess co ja mam zrobić do cholery ! - krzyknął.
- Nie krzycz i chodź  stąd. Pezz nie może się denerwować - powiedziała. Niall wyszedł
- Perrie chodź połóż się, prześpij ja z nim porozmawiam - powiedziała i pomogła mi wstać z podłogi. Położyłam się na łóżku. A jeszcze wczoraj mówiliśmy sobie, że się kochamy, a teraz co? Gówno za przeproszeniem.

Perspektywa Jess**

Nie wiedziałam, że Niall tak zareaguje. Myślałam, ze podejdzie do tego całkiem spokojnie, a tu taki wulkan wybuchł. Zeszliśmy z Niall'em do salonu.
- Niall idioto zachowujesz się jak jakiś nastolatek. - powiedziałam.
- Jess, ale co ja mam zrobić? Mam dopiero 20 lat i nie jest gotowy na dziecko - powiedział.
- A myślisz, ze Pezz jest ona ma 18 lat. Pomyśl co ona musi czuć. Zrozum ona jest jeszcze w liceum, Co ona ma powiedzieć? no co ma powiedzieć? - zapytałam.
- Nie wiem. Kurwa to niech usunie! - krzyknął.
- Ty jesteś nienormalny czy głupi. Słyszysz ty się w ogóle? Zapomni Perrie nigdy nie usunie dziecka. Myślałam Niall, że można ci zaufać, ale jednak się myliłam. Jesteś pierdolonym skurwielem, boisz się podjąć ryzyko, o wiele mniejsze niż te wasze wyścigi. Wiesz, wyjdź mi z tego domu i wróć, jak będziesz normalnym Niall'em. Ni ty co tu teraz stoi. Tylko tym Niall'em, który kocha Pezz nad życie, zrobi dla niej wszystko. Teraz jesteś dupkiem i nie wiem co się z tobą dzieje - powiedziałam, a Niall patrzył na mnie. 
- Co się gapisz? Przemyśl sobie to wszystko co ci powiedziałam i wróć tu jak będziesz normalny - powiedziałam i wyszłam z salonu kierując się w stronę schodów. Usłyszałam trzaskając się drzwi. Weszłam do pokoju i zaczęłam wyszukiwać sposoby na mdłość kobiet w ciąży. Znalazłam parę, przeczytałam i zamknęłam laptopa. Dochodziła godzina 19 Harry zaraz tu będzie. Poszłam do pokoju Perrie. Usiadłam na krawędzi łóżka i powiedziała,:
- Nie martw się Pezz. Niall'owi przejdzie, nie był dzisiaj sobą. Nie bierz tych słów, które do ciebie powiedział, nie obwiniaj się, bo to nie twoja wina i wiedz, że ja ci pomogę i Harry. Perrie nic nie odpowiedziała.
- Dobra śpij wiem, że nie chcesz teraz ze mną rozmawiać. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam. Poszłam do pokoju po Tobie'go, który fikał koziołki na moim łóżku.
- Tobi zgrywusie - powiedziałam i wzięłam go na ręce i zeszłam do salonu.
- Powinnaś zamykać drzwi - powiedział Harry.
- Wiem, wiem - powiedziałam.
- Wychodzimy czy zostajemy w domu? - zapytał.
- Możemy zostać w domu, proszę jestem zmęczona tym wszystkim już - powiedziałam.
- Okej, a co się stało? - zapytał lekko mnie przytulając, aby nie zgnieść Tobie'go.
Opowiedziałam mu wszystko od początku dzisiejszego dnia, aż do teraz.
- Wow nie wiedziałem, że Niall tak zareaguje. Pogadam z nim, on nie może się tak zachowywać. Powiedz Perrie, że może na mnie liczyć - powiedział. Właśnie za to go  kochałam.
- Harry jak ja Cie kocham - powiedziałam przytulając się do Harre'go.
- Oj a za co? - zapytał.
- Za wszystko, ale najbardziej za to, że nie troszczysz się tylko o mnie, ale też o Perrie - powiedziałam.
- Ja od zawsze jestem taki, ale nie pokazuję tego. Zawsze troszczyłem się o mamą i siostrą i robię to do dziś. Czasami czuję się jak brat Niall'a. Zawsze to ja musiałem naprawiać wszystko to co on zrobił i teraz też będę musiał? O nie ja tylko z nim porozmawiam i ma sam sobie radzić, nie będę go całe życie niańczyć. - powiedział.
-  Masz rację. A tak w ogóle co u twojej mamy? - zapytałam.
- Zaprasza nas do siebie - powiedział.
- Kiedy? - zapytałam.
- Hymm na następny weekend - powiedział.
- Okej - powiedziałam i wtuliłam się  w Harrego i zaczęłam głaskać Tobie'go.
- Jesteś piękna - powiedział.
- Hah proszę cię Haryy nie przesadzaj. - powiedziałam i poszłam zrobić Perrie herbatę. A Harry szedł za mną.
- Ja nie przesadzam dla mnie jesteś najpiękniejsza - powiedział całując mnie w szyje.
- No dobra niech ci będzie  tak wiem swoje - powiedziałam i zabrałam się do robienia herbaty.
- Oj nie, nie. Ja muszę ci udowodnić, musisz uwierzyć w to, że jesteś piękna - powiedział całując mnie wciąż w szyję. Nastawiłam wodę na herbatę i odwróciłam się do Harrego.
- Niby jak? - zapytałam.
- A o tak - powiedział i posadził mnie na blacie. Zaczął mnie całować szybko, ale namiętnie. Wplotłam palce w jego loki i lekko za nie pociągnęłam. Harry mruknął zadowolony w moje usta. Chwycił mnie w biodrach i podniósł z blatu, automatycznie oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Czajnik zaczął przeraźliwie piszczeć.
- Harry no nie słyszysz puść mnie - powiedziała, chodź nie chciałam przerywać tej cudownej chwili. Harry postawił mnie na podłodze nie zadowolony. Zalałam herbatę imbirową Pezz i wzięłam krakersy.
- Wrócimy do tego - powiedział.
- Okej, ale za chwile, bo teraz idę do Pezz - powiedziałam i wzięłam kubek i krakersy. Weszłam do pokoju Pezz, wciąż leżała w tej samej pozycji co wcześniej, czyli odwrócona do drzwi plecami. Kubek z herbatą i krakersy postawiłam na stoliczku. 
- Perrie - powiedziałam. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Mimo ciemności wiedziałam, że płacze. Przytuliłam ją mocno.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. Harry porozmawia z Niall'em - powiedziałam i lekko ucałowałam czoło Pezz.
- Dziękuje - powiedziała.
- Za co? - zapytałam.
- Za to, że jesteś - powiedziała.
- Jestem i zawsze będę pamiętaj. A teraz wypij herbatę powinna pomóc na te twoje mdłości - powiedziałam.
- Okej mamo - powiedziała a ja zaśmiałam się.
- Idziesz do nas czy przynieść ci Tobiego? - zapytałam.
- Nie mam siły, jestem zmęczona, zostanę w pokoju. A co do Tobiego, jakbyś mogła to proszę przynieś mi go - powiedziała, a ja szybko zbiegłam po schodach do salonu. Wzięłam Harre'mu Tobiego. Harry spojrzał na mnie zdziwiony, a ja się tylko zaśmiałam. Położyłam Tobiego koło Pezz i wyszłam z pokoju. Ponownie zeszłam do salonu. Wskoczyłam na kolana Harrego, a potem wiecie co już było dalej.

Hej. Przepraszam że tak długo nie dodawałyśmy rozdziału, ale tak jakoś wyszło :/

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 60.



ROZDZIAŁ 60.



Z miłością jest jak z słodyczami, 
gdy raz zasmakujesz nigdy nie masz dosyć.

Perspektywa Pezz ***

Poczułam na swojej tali duże ręce. Nawet nie musiałam się obracać, żeby dowiedzieć się kto to. To był Niall. Nikt inny mnie tak nie dotykał. Położył głowę na mim ramieniu i zaczął nami delikatnie kołysać w rytm muzyki. Akurat leciała taka przy której można było się poprzytulać. Lekko przygryzł mój płatek ucha. Cicho jęknęłam niezadowolona.
- Kocham cię – wyszeptał bardzo pociągającym głosem wprost do mojego ucha. Nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić, że on mnie kocha, że jestem dla niego najważniejsza. Powoli  zaczął całować moją szyję, zostawiając na niej mokre ślady od namiętnych pocałunków. Jego ręce dosłownie błądziły po mim prawie odkrytym ciele. Obrócił mnie twarzą do siebie i przyparł do jakiejś ściany, nadal nie przestawał mnie całować. Delikatnie włożył jego dużą rękę pod moją sukienkę.
- Niall proszę nie tutaj – powiedziałam cicho. Niall jęknął niezadowolony prosto do mojej buzi. Widziałam, że z niechęcią spełnia moją prośbę. Cmoknął mnie przelotnie w usta i oddalił się ode mnie o kilka centymetrów.
- Dobrze – powiedział patrząc się w prosto w moje oczy.
- Dziękuję – oparł się o ścianę, był kilka milimetrów ode mnie, ale mnie nie dotykał.
- Dla ciebie wszystko księżniczko – uśmiechnął się lekko.
- Idziemy potańczyć?– zapytał po chwili milczenia.
- Okej – złapał mnie za rękę i złączył je. Pociągnął mnie w stronę parkietu.

***

Nawet nie wiem jak długo tańczyliśmy. Było wspaniale. Przez tą chwilę zapomniałam o wszystkich problemach, liczyliśmy się tylko ja i Niall. Czułam się już bardzo zmęczona. Niall chyba to zauważył, bo przestał tańczyć  zaczął się mi przyglądać.
- Chodź idziemy już do domu, bo widzę, że jesteś już zmęczona - powiedział z troską w głosie. Przytaknęłam mu po cichu i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Poczekaj znajdę Jess i powiem jej, że już idziemy – rozłączyłam nasze splecione ręce i nie czekając na reakcję Niall’a skierowałam się w stronę baru. Nie było jej tam, na parkiecie też nie mogłam jej znaleźć. Pewnie poszła do domu. Teraz znowu nie mogłam nigdzie znaleźć Niall’a. Westchnęłam cicho i postanowiłam wyjść z klubu, bo może już przy aucie na mnie czeka. Gdy wychodziłam przed klubem była grupka ludzi, pewnie studentów którzy patrzyli mi się na moją  dupę i pogwizdywali cicho. Na pewno byli pijani.
- Fajna dupa – krzyknął któryś z grupy. Postanowiłam ich ignorować byłam już niedaleko auta. Nie myliłam się Niall stał oparty o niego. Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że był wkurzony, mam nadzieję, że nie słyszał jak ten student komentował moją dupę i się na mnie gapił. Był cały spięty. Niepewnie do niego podeszłam. Dopiero teraz zauważyłam, że z czymś walczył. Tak jakby walczył z samym sobą.
- Zrobili ci coś? – zapytał dopiero gdy podeszłam do niego dostatecznie blisko.
- Kto? – zmarszczyłam brwi nie za bardzo rozumiejąc jego pytanie.
- Oni – obrócił wzrok w stronę grupki studentów. Już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie – odpowiedziałam natychmiast. Widziałam, że jakby się uspokoił na moją odpowiedz.
- Następnym razem nie oddalaj się ode mnie dobrze? – powiedział obejmując mnie w pasie.
- Dobrze. To chodź do auta bo jest już zimno -  otworzył mi drzwi i zapiął. Widziałam, że się mi dokładnie przygląda.
- Schudłaś – przyznał. Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc co powiedzieć. Na serio chyba powinnam zacząć coś jeść. Ale przecież to nie moja wina, że jak coś zjem to zaraz mnie mdli i bierze na wymioty. Na szczęście o nic już nie pytał byłam mu za to ogromnie wdzięczna.  Nic nie mówiąc wsiadł do auta od strony kierowcy pojechaliśmy do domu. Zrobiło mi się strasznie sennie a powieki same zaczęły mi opadać. Starałam się nie usnąć, ale najwyraźniej mi to nie wychodziło. Po niedługiej chwili usnęłam…

Perspektywa Niall’a ***

Zatrzymałem się  przed moim domem i zobaczyłem słodko śpiącą Pezz na fotelu pasażera. Delikatnie odpiąłem jej pasy i przeniosłem ją na moje łóżko. Otuliłem jej kruche ciało miękkim kocem i pocałowałem jej czoło. Była tak piękna…
Była moja…

***

Perspektywa Pezz ***

Obudziły mnie lekkie pocałunki Niall. Od razu się uśmiechnęłam, pomrukując przy tym lekko.
- Dzień dobry księżniczko. Jak się spało? – zapytał.
Źle.
- Dobrze – skłamałam. Nie lubię okłamywać Niall’a, ale nie chcę żeby się o mnie martwił. Chyba uwierzył, bo się już o to nie pytał.
- No to wstawaj śpiochu, bo zrobiłem śniadanie – przełknęłam głośno ślinę i bardzo powoli zwlekłam się z łóżka. Niall już czekał na mnie w kuchni i czekał, aż się do niego dowlekę. Zjadłam trochę żeby nie mówił, że nic nie jem. Były naleśniki ale ja i tak nie czułam smaku, wszystko smakowało tak dziwnie, beż smaku.  Gdy zjedliśmy poprosiłam Niall’a, żeby odwiózł mnie do domu, bo chciałabym spędzić trochę czasu z Jess. Wdziałam że był smutny,  że chcę już od niego jechać, ale obiecałam mu, że jutro spędzę z nim cały dzień.  Tak szczerze mówiąc to na pewno tylko dlatego mnie puścił. Niedługo potem byliśmy już przed moim i Jess domem. Harry też tam był, akurat jedli śniadanie. Mieliśmy oglądać razem jakiś film, ale do chłopaków zadzwonił Zayn i musieli pojechać na wyścigi. Nie lubię jak Niall tam jeździ, tak strasznie się o niego bałam, że się coś mu stanie tak jak był wtedy kiedy mieli ten wypadek.
- Tylko uważajcie na siebie! – krzyknęłam gdy wsiadali do auta.
- Dobrze – krzyknęli razem i pojechali. Teraz zostałyśmy zupełnie same z Jess. Bez chłopaków było tak pusto. Tak jakby cały czas czegoś brakowało. Gdy szliśmy do kuchni przypomniało mi się, ze Harry miał kupić Jess pieska. Chciałam go zobaczyć.
- Jess pokarz mi tego swojego pieska – powiedziałam dość głośno.
- No już myślałam, że się o niego nie zapytasz – powiedziała i przyniosła na rękach malutkiego pieska. Był taki słodki. Jess położyła go na ziemi. Na początku się mnie bał, ale potem się do mnie przyzwyczaił. I nawet mogę powiedzieć dumnie, że mnie polubił. Długo się bawiłyśmy z pieskiem, a ja jeszcze nie wiedziałam jak ma na imię.
- Ej Jess jak on ma na imię? – zapytałam.
- Toby – zmarszczyłam brwi  zaczęłam się po cichu śmiać. Bardzo oryginalne imię.
- Co się śmiejesz? – zapytała.
- Bardzo fajne imię a kto je wymyślił?
- Harry – wiedziałam. Jess by dała na pewno inne. Nagle poczułam, że mnie strasznie mdli. Wstałam i szybo pobiegłam do ubikacji. Znowu wymiotowałam. Miałam nadzieję, że to mi przejdzie. Coraz bardziej zaczynam się obawiać. A na dodatek miesiączka mi się spóźnia już prawie dwa tygodnie...
Nawet nie chcę o tym myśleć dlaczego.
Jeszcze dziś muszę iść do apteki kupić test ciążowy...


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 59.


 ROZDZIAŁ 59.



W jednej chwili jesteś radosna, a gdy spotykasz kogoś kto wyrządził ci krzywdę, 
chcesz uciec jak najdalej stąd. Nie bój się zawsze masz kogoś kto cię ochroni.

Jest mim najgorszym koszmarem. Dlaczego ja musiałam, go tu w Londynie spotkać, no ja się pytam dlaczego? Przez niego całe życie mi się zwaliło kilka lat temu, a on nie chce mi dać spokoju. Nienawidzę go i siebie. Siebie, a dlaczego? Bo boję się mu postawić, gdybym to zrobiła. Wydarzenia z przeszłości, mogły by się powtórzyć. Dlaczego on nie da mi spokoju? Cały czas się trzęsłam, czułam, że idzie wciąż za mną. Dziwiłam się dlaczego, Harry ani Niall nic nie wiedzą o jego przeszłości, no bo w końcu z nimi jest to oni powinni raczej wiedzieć, czy nie ma czegoś na sumieniu co nie? Miałam już dość tego całego dnia. Czułam się opuszczona przez wszystkich. Pezz, Harry'ego, tylko ich miałam, można powiedzieć,że też Niall'a, ale tylko w minimalnym stopniu, bo moim przyjacielem nie będzie, raczej jak już coś to kolegą.  Powinnam się cieszyć, życiem  puki nie jestem jeszcze stara, w końcu dzisiaj skończyłam 19 lat, a czuję się gorzej niż jakaś starsza pani. Okej wyluzuj. Byłam coraz bliżej domu, a on cały czas za mną szedł. Skręciłam w stronę domu i zaczęłam iść w stronę drzwi, a kroki wciąż słyszałam za sobą. Odwróciłam głowę. Zobaczyłam Pezz, jak to przecież tam był on. Musiał zwiać jak zobaczył Pezz.
- Pezz wariatko, nie mogłaś mnie zawołać tylko szłaś sobie od tak za mną jak jakiś szpieg? - zapytałam.
- Wołałam Cię, ale ty nie reagowałaś więc dałam sobie spokój - powiedziała i otworzyła drzwi, czekałam, aż ktoś wyskoczy za drzwi, a właściwie, że Harry wyskoczy i krzyknie wszystkiego najlepszego, ale tak się nie stało. Serio zapomnieli o mich urodzinach? Weszła do domu ściągnęłam buty i poszłam napić się wody do kuchni, za mną podążała Pezz. 
- Zjesz coś? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie dziękuje nie jestem głodna - powiedziała, ta nie jest głodna dziwne? Zawsze dużo jadła, a teraz co odchudza się? Możliwe, bo kiedy wróciłam strasznie schudła i w ogóle jakaś taka blada jest. A widać, że uśmiech to wymusza co się z nią dzieje?
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Wiesz, bo strasznie schudłaś i w ogóle taka blada jesteś co się dzieje? - zapytałam, a Perrie jakby zamarła, czuła, że coś się dzieje. 
- Nic po prostu jestem na diecie i tyle - powiedziała. Tak na pewno ,, na diecie''. Dobra nie będę się z nią dzisiaj kłócić, wrócimy do tego i tak.
- Dobra i tak wiem, że kłamiesz, ale wiedz, że i tak do tego wrócę - powiedziałam i poszłam do pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam się przebrać w coś luźnego. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Co ja mam robić?  Harry nie ma czasu, Pezz jakaś nie wyraźna jest. A może psa sobie zaadoptuję , przynajmniej on miałby czas dla mnie. Zawsze mówiłam, Pezz, że chcę mieć psa, ale ona mówiła, że nie będziemy mieć dla mieć dla niego czasu. Ja zawsze znajdę dla niego czas i zaadoptuję sobie psa koniec kropka. Nagle usłyszałam jak mój telefon dzwoni, wyciągnęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Harry odebrałam.
- Halo - powiedziałam.
- Hej kochanie, szykuj się zabieram Cię na imprezę - powiedział.
- Sorry nie mam czasu - powiedziałam.
- Nie masz czasu? A, co robisz? -  zapytał.
- Umm jestem zajęta leżeniem - powiedziałam. Usłyszałam śmiech Harrego.
- Serio, wolisz leżeć niż iść na imprezę - powiedział.
- Tak - odparłam stanowczo, nie chciało mi się nigdzie iść.
- Nie ma mowy idziesz i koniec zaraz przyjadę  do ciebie i masz być gotowa - powiedział ostro.
-  Nie przyjeżdżaj nie trać swojego cennego czasu na mnie - powiedziałam i chciało mi się płakać.
- O czym ty mówisz? - zapytał.
- O niczym- bąknęłam.
- Zaraz będę u ciebie - powiedział, a ja się rozłączyłam. 

Perspektywa Pezz**

Kurde, Jess wyczuła, że jest coś ze mną źle. Kurdę. Jezu nie mam prezentu dla Jess, muszę iść coś kupić. Poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Gdy to już zrobiłam weszłam do pokoju i zobaczyła, że Jess śpi. Dobra dostawie jej karteczkę na lodówce. Zbiegłam po schodach do kuchni i napisałam na małej żółtej, samoprzylepnej karteczce, że poszłam po jakieś zakupy, przykleiłam ją na lodówce i wyszłam. Telefon zaczął wibrować mi w kieszeni spodni. Harry dzwoni.
- Hej Harry i zająłeś się tymi urodzinami Jess? - zapytałam.
- Tak wszystko gotowe, tylko Jess nie chce iść, dzwoniłem do niej. A w ogóle gdzie jesteś, bo słyszę jakieś auta? - zapytał.
- Idę kupić prezent Jess - powiedziałam.
- A właśnie co do prezentu, co Jess chciałaby dostać? - zapytał.
- Wiesz, zawsze mówiła, że chce mieć psa, ale ja zawsze jej mówiła, że nie będzie mieć dla niego czasu, a ona zawsze mówiła, że i tak sobie zaadoptuje psa - powiedziałam.
- Psa? A studia? - zapytał.
- Wiem, że ma studia, ale i tak wiem, że sobie go zaadoptuje, bo widziałam, że jest przygnębiona, tym, że zapomnieliśmy o jej urodzinach. Sadzę, że na pewno ucieszy się jak dostanie psa - powiedziałam.
- Okey to psa jej zaadoptuje. Dzięki za pomoc to do zobaczenia na imprezie jakoś zaciągnę tam Jess pa - powiedział i rozłączył się. Ledwo co włożyłam telefon do kieszeni znowu zaczął wibrować. Tym razem dzwonił Niall.
- Hej - powiedziałam.
- Hej kochanie, gdzie jesteś, stoję, pod waszym domem i nikt nie otwiera? - zapytał.
- Idę do galerii kupić Jess prezent - powiedziałam.
- Nie ma Jess w domu? - zapytał.
- Jest, ale śpi - powiedziałam.
- Okey to ja zaraz przyjadę do galerii - powiedział.
- Okey to czekam pa - powiedziałam i rozłączyłam się.

Perspektywa Harry'ego**

Kurdę, jest zły na siebie, Jess jest smutna, bo zapomnieliśmy o urodzinach Jess. Pezz kiedyś tam mówiła mi, że Jess ma urodziny 1 września, ale jakoś zapomniałem. Jaki to ze mnie chłopak? Zapomnieć o urodzinach własnej dziewczyny? Zaparkowałem samochód prze schroniskiem. Wysiadłem i skierowałem się w stronę schroniska. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Poczułem zapach sierści i karmy dla psów. 
- Przepraszam,chciałbym zaadoptować psa - powiedziałem do starszej kobiety siedzącej za biurkiem. Kobieta uśmiechnęła się i wstała z krzesła.
- Dobrze, a o jakiego psa Panu dokładnie chodzi? - zapytała kobieta. A ja wiem, jakie tam psy są, wolę koty.
- Dobra, tak dokładnie to nie dla mnie ten pies tylko dla mojej dziewczyny. Ma dzisiaj urodziny i zawsze chciała mieć psa, więc pomyślałem, że sprezentuję jej psa - powiedziałem.
- Chyba mam dla Pana odpowiedniego psa, zapewniam, że się jej na pewno spodoba, proszę za mną - powiedziała. Całkiem miła kobieta. Wędrowaliśmy między różnymi klatkami. Aż wreszcie dotarliśmy na miejsce. Pani ze schroniska wyciągnęła z klatki małego zwierzaczka. Był śliczny, brzmię jak jakaś kobieta. Dobra był ładny cały biały, tylko główkę miał czarno-białą. 
- Miała Pani rację na pewno się jej spodoba - powiedziałem i wziąłem pieska do rąk. Skulił się w moich ramionach i zaczął się trząść.
- Spokojnie - powiedziałem do pieska. 
Załatwiłem jeszcze formalności co do tego pieska i zabrałem go ze sobą. Pojechałem jeszcze po jakieś zabawki, obroże i karmę dla niego, oraz zawiązałem mu przy obroży kokardkę. Zaparkowałem przed domem Jess. Pieska zostawiłem w samochodzie.

Perspektywa Jess**

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zeszłam po schodach i otworzyłam drzwi, za którymi stał rozpromieniony Harry. Gdy zobaczył moją minę, uśmiech zniknął mi z twarzy.
- Co się dzieję skarbie? - zapytał.`
- Nic - powiedziałam i poszłam do kuchni napić się wody, coś dużo wody piję. Wyciągnęłam butelkę z lodówki i usiadłam na blacie. Do kuchni wszedł Harry i stanął na przeciwko mnie. 
- Przecież widzę, że coś się dzieje - powiedział  i przejechał swoim zimnym nosem po moich policzku. Ledwo zaczął się wrzesień, a już na dworze jest chłodno. Ach ten Londyn.
- Przecież mówię, że nic, po prostu się nie wyspałam - skłamałam, nie powiem, mu, że widziałam tego kogoś, kogo nie mam ochoty widzieć.
- Dobra, niech ci będzie. Chodź idziemy na imprezę - powiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Nieee proszę nie chce mi się - jęczałam.
- Chodź no proszę cię dla mnie - powiedział.
- Dobra - powiedziałam. Dlaczego zawsze mu ulegam? Poszłam na górę ubrałam się cieplej, nie miałam ochoty zakładać sukienki. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół, Harry czekał na mnie w korytarzu. Splótł nasze palce i wyszliśmy na podwórko. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Zatrzymaliśmy się przed samochodem.
- Zamknij oczy - powiedział, zrobiłam to co kazał. Stałam na zimnym powietrzu z zamkniętymi oczyma, co ona tam robi.
- Możesz otworzyć już oczy - powiedział. Po woli zaczęłam otwierać oczy, zobaczyłam na rękach Harrego małego pieska. Skąd on wiedział, że chcę mieć psa?
- Ale śliczny, skąd wiedziałeś?- zapytałam głaszcząc małe zwierzę.
- Nie ważne. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedział.
- Myślałam, że zapomniałeś - powiedziałam.
- Bo zapomniałem i przepraszam cię. Pezz mi powiedziała, że masz dzisiaj urodziny. Wybaczysz mi?- zapytał.
- Wybaczę i dziękuję - powiedziałam. Harry podał mi pieska.
- Wiesz, może nazwiemy go Toby? - zapytał.
- Super, więc od dzisiaj jesteś Toby - powiedziałam do pieska.
- Dziękuję jeszcze raz  - powiedziałam.
- Nie ma za co - powiedział i mnie pocałował.
- To co jedziemy? - zapytał.
- Tak, ale co z Toby'm? - zapytałam.
- Zostawimy go na chwilę w samochodzie - powiedział. Wsiadłam do samochodu z Toby'm. Czułam się normalnie jak jakaś mama. Przez całą drogę, Toby zdążył się chyba już do mnie przyzwyczaić, bo już nie drżał. Zostawiłam Tobi'ego w samochodzie chodź było mi trochę go żal, że go tam zostawiam, ale i tak po niego wrócę. Weszliśmy do klubu, było strasznie ciemno. Harry zaprowadził mnie do jakiejś chyba sali. Nagle światło się zapaliło i przyjaciele Harrego krzyknęli wszystkiego najlepszego. Połowy z nich nie znałam, no ale okej. Kurwa Sara też musi tu być? Podeszła do mnie Pezz.
- Przepraszam, że zapomniałam o twoich urodzinach - powiedziała.
- Okey nic się nie stało - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
- Dobra, rozkręcamy imprezkę! - krzyknął Louis, muzyka zaczęła głośni grać.
- Kto to przygotował? - zapytałam Pezz.
- Harry! - krzyknęła.
Odwróciłam się do tyłu i mocno przytuliłam się do Harry'ego.
- Dziękuję Ci Harry. - powiedziałam.
- Nie ma za co - powiedział i przycisną mnie mono do siebie.
- Ej powiedz mi kiedy ty masz urodziny, żebym nie zapomniała - powiedziałam.
- 1 Lutego - szepnął i ucałował mnie w czoło. Impreza trwała już dwie godziny. Wzięłam kluczyki od samochodu Harrego. Wyszłam na zewnątrz i poszłam do samochodu. Lekko uchyliłam drzwi, aby Toby nie wyskoczył z samochodu, w sumie i tak by nie wyskoczył, bo jest jeszcze za mały. Toby słodko spał a fotelu. Co za cudowny piesek. Postanowiłam go tam zostawić, no bo skoro śpi to po co mam go ruszać. Zamknęłam auto i ruszyłam w stronę powrotną do klubu. Przed klubem zobaczyłam, mojego prześladowcę. Zaczął iść w moją stronę. Przestraszyłam się i czym prędzej weszłam do klubu i zaczęłam szukać wzrokiem Harry'ego. Zobaczyłam go rozmawiającego z Maki'em i Sarą. Podeszłam do niego. Sara spojrzała na mnie, co najmniej jakby chciała mnie zabić. Ja tylko wywróciłam oczyma.
- Ha.arry ja chcę już wracać do domu - powiedziałam.
- Co dlaczego?- zapytał. Pożegnaliśmy się z Maiki'm.
- Dlaczego chcesz wracać? - powtórzył pytanie. Chyba wreszcie nadszedł czas, aby wyznać mu prawdę.
- Bo tu jest Tom  - powiedziałam.
- No i co z tego. Jesteś ze mną więc nic ci nie zrobi, a po za tym nie ma prawa cię dotykać - powiedział.
- Harry ty nic nie rozumiesz. Ja wracam do domu - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia, ale Harry pociągnął mnie za rękę.
- To mi to wytłumacz- powiedział.
- Dobra, ale nie tutaj - powiedziałam. Tym razem oboje wyszliśmy na zewnątrz klubu i pojechaliśmy do domu.