środa, 4 lutego 2015

Rozdział 77.

ROZDZIAŁ 77.


Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe.

Perspektywa Pezz ***

            Siedziałam z nieodpartym wrażeniem, że znacznie większą połowę swojego życia spędzę właśnie tu w kuchni z kubkiem gorącej herbaty. Miałam tylko nadzieję, że drugą część, życia spędzę z Niall’em, moim synkiem i Jess. Jakoś niecały tydzień temu robili mi USG i pani doktor powiedziała mi, że najprawdopodobniej będę mieć synka. Nie powiedziałam jeszcze tego Niall'owi, bo chcę mu zrobić niespodziankę. Mówił, że dla niego nie jest ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka ważne, żeby było zdrowe, ale w głębi duszy wiem, że on najbardziej chce mieć synka.

             Widziałam, że z Jess się coraz bardziej oddalamy od siebie i to nie jest dobre, ale nie potrafiłam się temu przeciwstawić. Nie rozmawiałyśmy już prawie 2 tygodnie.Znaczy się próbowałam dzwonić,ale nie odbierała,albo nie było je w domu, bo pewnie przebywała z Harry'm. Nie miałam jej tego za złe, bo każda z nas ułoży swoje życie osobno, no ale kontakt jakiś możemy mieć.No chyba że coś się stało i nikt nie chce mi nic powiedzieć. Gdy tak popijałam herbatę, stwierdziłam, że muszę spróbować jeszcze raz do niej iść, może ją zastanę. Gdy ubierałam już buty do domu wszedł Niall.
- Cześć kochanie – powiedziałam ciepło i zawiesiłam się na jego zimnej szyi i pocałowałam go w zmarznięty policzek.
- Cześć księżniczko, gdzie idziesz? – zapytał z troską.
- Do Jess – oznajmiłam i chciałam już wyjść, ale chłopak zastąpił mi drogę i nie mogłam wyjść.
- Wiesz gdzie ona jest? – w jego głosie słychać było zdziwienie.
- No pewnie w domu, albo z Harry'm, nie wiem nie mam z nią kontaktu od prawie dwóch tygodni. Czy coś sie stało? – jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Jakby posmutniał.
- Pezz chodź rozbierz się muszę ci coś powiedzieć – powiedział bardzo poważnie i żeby go nie denerwować ściągnęłam po płaszcz i buty i posłusznie poszłam za nim do kuchni.
- Usiądź – powiedział już dużo bardziej łagodniej niż wcześniej. Uśmiechnęłam się i zaczęłam czekać kiedy mi to powie.
- Jess wyjechała do Hiszpanii ze swoim ojcem – oznajmił.
- Co?! – wydusiłam z siebie – i kiedy mi zamierzaliście mi o tym powiedzieć! – krzyknęłam tłumiąc łzy.
- Pezz nie chcieliśmy Cię martwić przepraszam - powiedział cicho.
- To dlatego była tutaj dwa tygodnie temu? - zapytałam przypominając sobie jak tutaj była. Wiedziałam, że coś u niej jest nie tak, ale bałam się ją o to zapytać. Niall potwierdził kiwnięciem głowy.
- Kiedy dokładnie wyjechała i po co? - próbowałam wydobyć z niego jak najwięcej informacji, chociaż wiedziałam, że wszystkiego mi nie powie.
- Nie ważne po co, ale... - zaczął, ale jakby w obawie, że powie za dużo przerwał.
- Niall ale co? - zapytałam z lekkim podirytowaniem patrząc prosto w jego wielkie niebieskie oczy. Przełknął głośno ślinę i na chwilę nastała głucha cisza, jakby chciał sobie to wszystko poukładać w głowie.
- Grozi jej niebezpieczeństwo, byłem właśnie u Harrego, który za chwile jedzie do niej - wykrztusił to z siebie.
- Sam jedzie? - zapytałam.
- Nie z Louisem i Liamem i chyba ktoś jeszcze z nim jedzie, ale nie wiem kto.
- A ty z nim nie jedziesz? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, bo jestem potrzebny tobie tutaj - powiedział i położył ręce na moich kolanach. Czułam ciepło bijące od niego. Ucieszyłam się, że nie jedzie, ale zarazem wiedziałam, że musi pojechać dla dobra Jess. Gdybym nie była w ciąży to już by mnie tu dawno nie było. Najprawdopodobniej już bym jechała do Hiszpani. Jess by na pewno to zrobiła dla mnie.
- Musisz pojechać dla dobra Jess - powiedziałam jednym tchem.

Perspektywa Niall'a ***

- Musisz pojechać dla dobra Jess - powiedziała. Wiedziałem, że ta wiadomość ją bardzo przytłoczyła i że zrobi wszystko, aby jej się nic nie stało, ale tego nie mogłem dla niej zrobić. Jakby się Pezz coś stało pod moją nieobecność to nigdy bym sobie nie wybaczył, że ją zostawiłem. Ona nosi moje dziecko muszę się nimi opiekować.
- Nie - oznajmiłem stanowczo. W głębi duszy miałem nadzieję, że moja odmowa jej wystarczy.
- Ale Niall ja sobie poradzę proszę -  jednak moja odmowa jej nie wystarczyła, a na dodatek widziałem jak jej oczy robią się coraz bardziej mokre, chodź widziałem, że walczy z tym, alby się nie rozpłakać. Wciągnąłem głęboko powietrze delektując się zapachem jej perfum. Chciałem pomóc Harremu, bo to mój najlepszy przyjaciel, ale też nie chciałem Pezz zostawiać samej. Byłem zozdarty pomiędzy dwoma najważniejszymi osobami w moim życiu. Moim najlepszym i jedynym przyjacielem, a moją dziewczyną noszącą moje nie narodzone dziecko. Postanowiłem jednak, że nie pojadę.
-  Nie Pezz, nigdy nie wybaczył bym sobie gdyby ci się coś stało. Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie i nie mogę tego zrobić - wydusiłem to z siebie z pewną ulgą, lecz wiedziałem, że ona się nigdy nie poddaje.
- Jak ty nie chcesz to sama pojadę - próbowała uciec, ale w ostatniej chwili złapałem ją za rękę i przycisnąłem ją do mojego torsu.
- Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką - powiedziałem rozbawiony. W kącikach jej ust było widać chwilowy mały uśmiech, ale zaraz przypomniała sobie, że jest na mnie zła i próbowała się wyrwać. W tej samej chwili wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. 
- Niall proszę pojedz. Poradzę sobie, przecież ciąża to nie choroba - ułożyłem ją wygodnie na wielkim materacu.
- Wiem, że to nie choroba, ale muszę się wami opiekować - oznajmiłem bez chwili zastanowienia.
- My sobie poradzimy - popatrzyła mi prosto w oczy.
- Wiem, że sobie poradzicie...
- No to jak wiesz to proszę jedź z Harrym i mu pomóż - przerwałam mi w połowie zdania. Wiedziałem, że Jess jest dla niej bardzo ważna. Są jak siostry
- Nie zostawię cię tutaj samej - podniosłem lekko głos na końcu zdania.
- Nie będę tutaj sama - mówiąc to podniosła się lekko i oparła całe ciało na rękach.
- No to z kim tutaj będziesz? - popatrzyłem pytająco w jej stronę. Sprawiała wrażenie zbitej z tropu.
-No z... ymmm - uśmiechnąłem się i popatrzyłem na nią wygranym wzrokiem. Po chwili wziąłem je małą rączkę i złączyłem ją ze swoją.
- No widzisz. Nie mogę pojechać. Jestem ci potrzebny - skwitowałem, lecz ona podniosła głowę i popatrzyła na mnie z uśmieszkiem. Chciałem wiedzieć co jej właśnie chodzi po głowie.
- Jack -oznajmiła. Od tego imienia aż zrobiło mi się gorąco.
- Co Jack? - zapytałem niemal natychmiast.W głębi duszy wiedziałem o co jej chodzi, ale udawałem głupiego. Może dlatego, że nie chciałem wiedzieć.
- No zadzwonię do niego i będzie do mnie czasem przychodził i już nie będę sama - cieszyła się jak małe dziecko, które właśnie ukradło ze stołu ciastko i uszło mu to na sucho. Tak szczerze, to teraz nie chciałem jechać. Nie lubiłem go. Pewnie tylko dlatego, że Perrie go lubi. Zawsze gdy ją z nim widziałem była taka uśmiechnięta, a ze mną nie zawsze...
- Teraz to na pewno nie pojadę - powiedziałem urażony. Czułem, że mocniej ściska moją rękę tak jakby w obawie, że zniknę.
- Niall... - zamruczała i przesunęła się bliżej w moją stronę. Podniosła mój podbródek do góry tak, że nasze oczy się spotkały. Byłem o nią cholernie zazdrosny.

Perspektywa Pezz ***

- Niall ja ciebie kocham nie Jack'a! - powiedziałam prawie bezgłośnie, ale czułam, że to usłyszał. Nagle przywarł do mnie ustami i pocałował mnie bardzo delikatnie i powoli.
- Dobrze pojadę, ale tylko ze względu na ciebie, ale jakby się cokolwiek działo masz do mnie dzwonić okej!? I jeszcze jedno poproszę Eleanor, żeby do Ciebie zaglądała okej?
- Okej. Kocham cię - przytuliłam go. Czułam, że dobrze robię kazując mu jechać z Harrym, a na dodatek dawno już nie widziałam Jack'a.
- Ale z tym Jack'iem to mi się nie podoba. Nie lubię go dziwny jest.
- Niall nie przesadzaj - szturchnęłam go lekko w bok - a teraz dzwoń do Harrego, że z nim jedziesz.
         Niezadowolony po chwili wyciągnął swoją komórkę, czułam, że nie był zadowolony z tego wyjazdu, na ale cóż.
- Włącz na głośno mówiący - powiedziałam w tej samej chwili gdy Harry odebrał połączenie. Kilka sekund po tym słyszałam głos chłopaka po drugiej lini.
- Cześć Niall, nie mam teraz czasu pakuję się - oznajmił i chciał się rozłączyć, ale Niall mu nie pozwolił.
- Gdzie jesteś?
- No w domu a co?
- Jadę z tobą.
____________________________________
Mam nadzieję, że będzie się wam podobał, pisałam go dłuuuuuugo hihi.
Jakoś nie miałam weny jak go pisałam. Dziękuję, za komentarz pod ostatnim postem, ale mam nadzieję, że będzie ich trochę więcej :D
No to miłego popołudnia :P
Niallowa.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 76.

ROZDZIAŁ 76.



Ciężkie chwile zdarzają się czasami. Jeśli się z nimi uporasz wszystko będzie tak jak dawniej, ale może to zając dużo czasu...

Perspektywa Jess**

Gdy wróciłam od Perrie zaczęłam się pakować, bo już juro wyjeżdżam z ojcem, nie mówiłam nic Perrie,bo nie chciałam jej martwić. Sama nie wiem czy to wszystko się uda.Boję się,że już nigdy nie zobaczę Harry'ego,Pezz, Toby'ego i Niall'a. Za jakieś 15 minut przyjedzie mój ,,ojciec'' w sumie jestem już spakowana,nie zabieram wszystkich rzeczy,bo oczekuję,że jeszcze tu wrócę.Czasami myślę,dlaczego nie moge mieć normalnego życia, w sensie kochającej rodzinny i tak dalej.Tak jak w filmach.No,ale życie to nie film, czy też bajka.Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Cześć. Gotowa?- zapytał.
-Tak, ale jesteś wcześniej niż myslałam, miałeś byc za 15 minut.- powiedziałam do ,,ojca''.
-Wiem,wiem, ale pomyślałem,że jak będziemy wcześniej na lotnisku to się nie spóźnimy- powiedział bez emocji. Ta wolałabym się jednak spóźnić.
-Dobra.To jedźmy już. - powiedziałam i chwyciłam walizkę.
-Daj wezmę. - powiedział.
-Nie dzięki dam sobie rade- od powiedziałam i wyszłam.
-Tylko jedna walizka?- zapytał.
-Tak mam nie wiele ubrań.- od powiedziałam wkładając walizke do bagażnika. Ta nie wiele.. coż nie wiele to zabrałam.Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę lotniska.Lotnisko jak lotnisko w sumie nic szczególnego, a jednak opuszczam Londyn. Odprawa i fruuu do Hiszpanii.

2 tygodnie później**

Jestem tu już dwa dni i chcę wracać.Moja mama strasznie się ucieszyła na mój widok i ciągle przeprasza za to co się wydarzyło,ale ja nie chcę i nie mam o czym z nimi rozmawiać,Nienawidzę i za to co mi zrobili. Pewnie i tak siedzi w tym wszystkim z ojcem.Mam gdzieś ich dobro dla mnie.Chcę wrócić już do Harry'ego i Perrie.Co do uwolnienia siostry Harry'ego to muszę w jakiś sposób śledzić ojca, aby zaprowadził mnie do kryjówki w której prawdopodobnie przetrzymuje Gemmę.
-Jess śniadanie.-krzyknęła moja mama. Może dzisiaj nadarzy się okazja do wykonania planu..Zeszłam do kuchni,gdzie siedział mój ojciec z mamą,więc usiadałam na przeciwko nich.
-Bierz i zajadaj.-powiedział ojciec. Wzięłam jedną kanapkę ugryzłam kawałek i nie mogłam tego połknąć. Fuuu hiszpańskie jedzenie.
-Coś nie tak?-zapytała mama.
-Tak.Hiszpańskie jedzenie.-powiedziałam i odłożyłam chleb z czymś dziwnym i nie dobrym.
-Ten Londyn Cię odmienił.-powiedziała i uśmiechnęła sie ze smutkiem.
-Cóż mieszkałam tam dość długo.-odpowiedziałam.
-Dobrze kochanie ja już wychodzę do pracy.-p informował moją mame. Taaaa do ,,pracy'' raczej gangu i siostry Harry'ego.
-Na razie Jess- powiedział do mnie.Nie od powiedziałam.Gdy tylko wyszedł wstałam z krzesła i ruszyłam za nim.
-Gdzie idziesz?-zapytała mama.
-Przejść się.Pa- powiedziałam.
-Zostań, napijemy się razem kawy-zaproponowała mama,
-Nie dzieki, muszę się przejść-powiedziałam i wyszłam.
Ojciec wsiadał do auta w garażu, ale po chwili wysiadł i wszedł do domu.Więc wykorzystując okazję szybko weszłam do garażu wskoczyłam do bagażnika.Po 5 minutach wrócił i ruszył w strone swojej ,,pracy''. Ułożyłam się tak aby on mnie nie zauważył,ale spostrzegłam,że ma szybę kuloodporną przez,która nie będzie mnie widział,więc spokojnie się usadowiłam i widziałam wszystko.Jak na bagażnik to dużo miejsca w nim było.Jechaliśmy już 15 min i cały czas przejeżdżaliśmy koło jakiś budynków.Nagle skręciliśmy w ulicę Roardqwerty 16a. Jechaliśmy między domami,aż skręciliśmy w las.
-Halo?-odezwał się ojciec.
-Tak już jadę.Co z nią?-zapytał.Przysunęłam się bliżej.
-Dobra dopilnuj,żeby nikt nie proszony nie pojawił się na moim terenie. Styles na pewno będzie ją chciał uwolnić.-powiedział i chyba rozłączył się,bo nie słyszałam już żadnego głosu.
Czyli jej nie uwolnił.Dupek nie można mu ufać.Po chwili między drzewami ukazał się jakiś metalowy magazyn z dwoma oknami i dużymi metalowymi drzwiami z boku. Zatrzymaliśmy się.Modliłam się,aby nie podszedł do bagażnika,ale na szczęście tego nie zrobił.Wysiadł po prostu z auta i zamknął go i ruszył w stronę tego budynku.Czekałam,aż wejdzie,abym mogła wyjść.Gdy już wszedł.Chwyciłam za rączkę i szarpnęłam,ale ona ani drgnęła.
-Mogłam to przewidzieć-powiedziałam do siebie i wyciągnęłam wsuwkę z włosów.Próbowałam otworzyć i udało mi się,wyślizgnęłam się cichutko zamykając bagażnik.Pobiegłam do tego szarego z blachy budynku.Bałam się wejść,więc próbowałam podsłuchiwać.Ale kompletnie nic się tam nie działo,więc poszłam na tyły.Stało tam dwóch mężczyzn palących papierosy.
-Ja już nie wytrzymuje z tą laską-powiedział wściekły brunet.
-Haha ja też,ale jest całkiem niezła.-powiedział drugi.
-Jak myślisz czy plan naszego szefuncia się uda?-zapytał brunet.Jaki plan znowu?
-A kiedy jakiś plan mu się nie udał?-zapytał się drugi śmiejąc.
-No żaden. -opowiedział i weszli do środka.Postanowiłam zadzwonić do Harry'ego,więc w tym celu oddaliłam się w las.Wybrałam numer,ale włączała się automatyczna sekretarka.
-Jak teraz nie odbierze to mu się nagram-powiedziałam do siebie.Trzeba działać i to szybko,bo jeśli ojciec ma plan to na pewno jest związany z Gemmą.Znowu sekretarka się włączyła,więc się nagrałam.
-Harry musisz przylecieć,ale nie sam.Jest tu kilka facetów i twoja siostra też.Ulica Roadqwerty 16a i jakieś 200m póżniej skręć w stronę lasu i wśród drzew znajdziesz metalowy budynek,Ojciec ma jakiś plan i zamierzam się dowiedzieć jaki.Kocham Cię.-rozłączyłam się.Tak jak powiedziałam tak miałam zamiar zrobić.

Perspektywa Harry'ego**

Szukałem ładowarki do telefonu już drugą godzinę.No gdzie ja ją położyłem.
-Siema stary-powiedział wchodząc Niall z Louis'em.
-Siema-powiedziałem.
-Co robisz?-zapytał Louis.
-Szukam ładowarki-powiedziałem.
-Haha o w kanapie wciśnięta jest-powiedział śmiejąc się Niall.
-Co?! Ja wale,a szukałem tam.Dawaj ją.-powiedziałem wkurzony i podłączyłem telefon do ładowarki przy okazji włańczając ją.
-Ej kiedy wreszcie ratujemy twoją siostrę?-zapytał Louis.A ja zauważyłem,że mam 4 nieodebrane połączenia od Jess i 1 wiadomość głosową.Miałem przeczucia,że coś się stało.Włączyłem wiadomośc na głośno mówiący.
-Posłuchajcie-powiedziałem.
-,,Harry musisz przylecieć,ale nie sam.Jest tu kilka facetów i twoja siostra też.Ulica Roadqwerty 16a i jakieś 200m póżniej skręć w stronę lasu i wśród drzew znajdziesz metalowy budynek,Ojciec ma jakiś plan i zamierzam się dowiedzieć jaki.Kocham Cię.''
Musiałem szybko działać.
-Zbierz chłopaków i zarezerwujcie bilety na dziś.Musimy tam natychmiast pojechać!-krzyknąłem.
-Dobra.-powiedział Louis i wyszedł.
-Niall ty zostajesz.-powiedziałem.
-Ale jak to przecież...-nie dokończył,bo mu przerwałem.
-Musisz zostać,z Pezz i chronić ją,bo nie wiadomo co on zamierza.-powiedziałem i wybrałem numer do mojego dobrego kumpla,aby załatwił nam broń.
-Fakt,ale masz mnie informować o wszystkim.-powiedział.
-Ok-odpowiedziałem.
Jess kochanie nie rób nic głupiego,ta myśl siedziała mi cały czas w głowie.

____________________________________________
Cześć!!
Jak się wam podoba taki obrót sprawy?
Co myślicie o wyjeździe Jess do Hiszpanii?
Dziękujemy za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem i mamy nadzieję, że będzie ich dużo więcej.
Kochamy was!!!
Do następnego rozdziału ;)
Niallowa.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 75.

ROZDZIAŁ 75.


Nie mam skrzy­deł by prze­nieść cię po­nad prob­le­my dnia codziennego.
Mam jed­nak wiel­kie kochające ser­ce dzięki które­mu ra­zem przez­wy­ciężymy trud, us­ta­nawiając każdy wieczór świętem naszej ma­gicznej w swo­jej pros­to­cie przyjaźni.

Kilka tygodni później ***

Perspektywa Jess**

Minęło kilka tygodni od mojej rozmowy z ojcem.Zgodził się, abym przyjechała później niż zamierzał.(Wyjeżdżam jutro.)No,ale musiałam tutaj pozałatwiać różne sprawy.Co do studiów to postarałam się o zajęcia online, więc myślę, że bez problemu je ukończę. Z Harrym postanowiliśmy udawać, że się rozstaliśmy,aby ojciec nic nie podejrzewał.Toby zostaje pod opieką Harry'ego. Pezz wyprowadziła się do Niall'a, początkowo było mi przykro, bo lubiłam z nią mieszkać, ale w mojej obecnej sytuacji i jak i jej ciąży tak będzie lepiej.
Ap-ropo Perrie własnie do niej jadę gdyż Niall martwi się o jej szkołę, bo opuściła się w nauce, więc postanowiłam sprawdzić co się dzieje, a po za tym chciałam ją zobaczyć jeszcze za nim wyjadę.

Z perspektywy Pezz ***

Siedziałam w dużym fotelu, w którym czułam się jak mała bezbronna dziewczynka.Ten fotel to była jedyna rzecz w tym domu,którą szczerze nienawidziłam, ale jakaś niewiadoma siła nie pozwalała mi go wyrzucić, a nawet przyciągała mnie do niego. Siadłam na nim z zamiarem, że będę się uczyć, ale tak jakoś nie mogę. Cały czas znajduję nowe tematy do rozmyślania. Czasami całkowicie bezsensowne, jednak jakby ważniejsze od nauki. Zauważyłam, że coraz gorzej się uczę, jak tak dalej pójdzie to nawet mogę nie zdać. Dawniej może nie uczyłam się jakoś najlepiej ale spokojnie zbierałam czwórki a nawet piątki, a teraz to szkoda gadać. Jak na razie to trójka jest moją najlepszą oceną w ciągu ostatniego miesiąca. Gdy miałam wstać i przynieść sobie gorącą herbatę usłyszałam, że ktoś przekręca zamek w drzwiach, myślałam, że to Niall, ale była dopiero godzina szesnasta a on wraca dopiero o osiemnastej. Więc zamiast iść po herbatę podeszłam do korytarza, gdzie stał Jess i ściągała kurtkę. Zmarszczyłam brwi, bo nie przypominałam sobie, żebym jej dawała klucze do drzwi.
- Hej Pezz. No co się tak patrzysz Niall dał mi kiedyś klucze. Tak na wszelki wypadek - powiedziała i uśmiechnęła się przebiegle.
- Na wszelki wypadek? Ja przypominam, że jestem tylko w ciąży! - powiedziałam udając urażoną.
- Haha chodź nie buź się tak!
- A po co tak w ogóle przyszłaś?
- A co to już nie można tak przyjść bez powodu? - zapytała oburzona.
- No można. Dziękuje, że przyszłaś, brakowało mi ciebie.
- Mi ciebie też - wyciągała do mnie ręce - no co się tak patrzysz, chodź na przytulasa - gdy to powiedziała automatyczne podbiegłam do niej i mocna przytuliłam.
- Ał nie tak mocno - krzyknęłam.
- Okkk - powiedział i uniosła ręce do góry w geście poddania.
- Chcesz herbatę? -to pytanie uznałam za retoryczne, bo nie czekając na odpowiedź poszłam do kuchni. Jess posłusznie szła za mną, oglądając bacznie cały dom.
- Powiem szczerze, że ładnie się tu urządziłaś - stwierdziła siadając na przeciwko mnie.
- Tak naprawdę to Niall wszystko tutaj urządził, przynajmniej tak mówi. Ja tylko parę rzeczy poprzestawiałam.
- Hmmm to powiem inaczej. Niall ma fajny gust - mówiąc to uśmiechnęła się szeroko - ale ja bym to ciutke inaczej zrobiła. A tak na marginesie to popluskałabym się w tym twoim baseniku.
- Jess jest środek zimy - skwitowałam.
- Ap-ropo zimy za tydzień święta!!! - powiedziała ucieszona. Zawsze kochała święta w przeciwieństwie do mnie, mi one zawsze kojarzyły się z domem dziecka.
- Tak oczywiście nawet nie musisz się pytać przyjdziemy do ciebie z Niall'em na święta.
- Dziękuję kocham cię. A zmieniając temat jak tam u ciebie w szkole? Nadal masz same piątki? - przełknęłam głośno ślinę.
- Nie mówmy teraz o szkole a jak tam u ciebie? - powiedziałam próbując zmienić temat.
- Pezz nie zmieniaj tematu! - powiedział groźnie i zmarszczyła brwi. Zrobiło mi się sucho w gardle więc napiłam się trochę herbaty.
- Pezz - zamruczała niecierpliwiąc się.
- No dobra już mówię. Jakoś tak nie za dobrze - jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.
- Jak to? Jakie masz oceny?
- Nooo jedną trójkę - jej uśmiech się trochę złagodził.
- Pezz jedną trójką się świat nie zawali! - powiedziała lekko uśmiechnięta.
- No wiem ale ta trójka to jest moja najlepsza jak dotąd ocena - zauważyłam jak nagle zbladła.
- Jak to? O boże Pezz. Ty musisz się uczyć, ty w tym roku piszesz maturę.
- I rodzę dziecko... - dodałam mamrocząc.
- Pezz ja wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne, ale nie możesz się poddawać. Musisz myśleć o swojej przyszłości. A co będzie jeśli twoje dziecko za kilkanaście lat zapyta się o twoje wykształcenie? Hm to powiesz mu że nawet liceum nie skończyłaś? - powiedziała bardzo spokojnym tonem. Siedziałam tak tam przed nią ze spuszczoną głową nie mając pojęcia co jej odpowiedzieć. Dzięki Jess tak naprawdę zrozumiałam, że do mojej matury zostały zaledwie niecałe cztery miesiące, i że od teraz muszę się mocno wsiąść w garść.
- Zdam to! - oznajmiłam.
- Z takim nastawieniem na pewno zdasz! Ja wierze w ciebie. - uśmiechnęłam się i właśnie wtedy zaczęłam się zastanawiać dlaczego akurat teraz Jess zaczęła się interesować moimi ocenami. Nigdy się mnie o to nie pytała, ponieważ zawszę uczyłam się bardzo dobrze.
- Ejjj Jess dlaczego zapytałaś się mnie akurat o szkołę skoro nigdy się mnie o ty nie pytałaś? - zapytałam, chodź już znałam odpowiedź.
- Em no... no - zaczęła się jąkać.
- Niall ci powiedział? - zpytałam nagle.
- Tak - potwierdziła a ja uśmiechnęłam się szeroko. To jest wielkie szczęście mieć takiego wspaniałego chłopaka i przyjaciółkę. Nagle wstałam i ją mocno przytuliłam.
- Wiesz Pezz nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale jesteś strasznie gruba - zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- Ejj no!!!
- Który to już jest miesiąc? - zapytała nagle.
- Osiemnasty tydzień.
- Nie chce mi się liczyć, czyli który miesiąc?
- Prawie piąty.

_______________________________________
Hejjjj
Nuda świąteczna zmobilizowała mnie do tego, żeby dodać nowy rozdział. 
Jak widać u naszych bohaterów się troszeczkę pozmieniało, ale mam nadzieję, że rozumiecie wszystko.
Co do Jess i Harrego to spokojnie wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale, który najprawdopodobniej pojawi się za tydzień. 
Papa.  
                                                           Niallowa.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

PRZEPRASZAMYYY!!!!

WYBACZCIE,ŻE ZROBIŁYŚMY SOBIE TAKĄ DŁUGĄ PRZERWĘ Z PISANIEM BLOGA, ALE NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO. TYLE RZECZY DZIAŁO SIĘ W NASZYM ŻYCIU PRZEZ TE 5 MIESIĘCY, ŻE MASAKRA. PRZEDEWSZYSTKIM DUŻO CZASU SPĘDZAMY W SZKOLE, BO TO JUŻ 2 GIMNAZJUM I ZA ROK TESTY I WOGÓLE.

ALE OFICJANIE WRACAMY!!!
ZACZNIEMY PISAĆ  ROZDZIAŁY W PRZERWIE ŚWIĄTECZNEJ, ALE GDY WRÓCIMY DO SZKOŁY TO ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ CO TYDZIEŃ. A W FERIE POSTARAMY SIĘ DODAWAĆ CO DWA DNI.
MAMY NADZIEJĘ, ŻE CIESZYCIE SIĘ Z NASZEGO POWROTU.
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAMY :(.


 
 
                                                                                                    STYLLESOWA, NAILLOWA <3.

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 74.

ROZDZIAŁ 74.


Perspektywa Jess **

Wydarzenia z wczoraj dały mi niezłego kopa. Nie dość, że okazało się, że moi rodzice żyją.To jeszcze przez to wszystko nie mogę skupić się na wykładach. Nie jestem wstanie  wybaczyć tego kłamstwa moim rodzicom. Jak widać nie mogli mi powiedzieć, że musimy wyjechać tylko musieli upozorować własną śmierć i jeszcze mnie zostawić. Jedyne za co  dziekuje im to, to że poznałam Perrie. Najlepiej byłoby żeby wogóle się nie pojawili. Teraz zaczyna się wszystko walić.Weszłam do domu, przywitał mnie jak zwykle Toby. Dziwne Pezz jeszcze nie ma, pewnie gdzieś z Niall'em pojechała. Nasypałam karmy do miski Tobie'go i udałam się do swojego pokoju. Odkąd w moim życiu pojawił się Harry zaczęłam pisać pamiętnik.Wylewam tam wszystkie swoje smutki i żale..

Perspektywa Harry'ego **

Dzwonię i dzwonię do Niall'a, na kurwa nie nie odbiera.Co ja mam zrobić? Jeszcze nigdy nie nie czułem się tak bezradny. Kurwa dlaczego WSZYSTKO musi mi się pieprzyć? Znalazłem dziewczynę swojego życia, a teraz chcą mi ja odebrać. Ale kurwa co mam zrobić, nie chcę stracić jej ani mojej siostry. Nie ma wyjścia z tej sytuacji będzie musiała wyjechać ojcem. Usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie otwierających się drzwi.
- Siema Harry - usłyszałem głos wesołego Niall'a.
- Dzwonie i dzwonie do Ciebie a ty nie odbierasz! - powiedziałem.
- Przepraszam, ale byłem pokazać Pezz nasz wspaniały dom - powiedział.
- Co?Czyli się wyprowadzasz? - Zapytałem głupio.
- Tak - odparł krótko.
- Czyli Pezz zostawi Jess? - Zapytałem.
- No mniej więcej tak, ale przecież będą się odwiedzać - powiedział. "
- Raczej nie - odparłem.
- Co? - Zapytał wchodząc do salonu.
- Nie będą się odwiedzać, bo ojciec Jess chce ją zabrać do Hiszpanii - powiedziałem i zrezygnowany siadłem na kanapie.
- Co, ale chyba na to nie pozwolisz? - zapytał.
- Chciałbym temu zapobiec,ale nie mogę - odparłem i schowałem twarz w dłonie.
- Jak to nie możesz? Nie poznaje Cie - powiedział.
- Chodzi o to,że nie mogę powiedzieć jej wprost, że to jej ojciec mi kazał ją nakłonić do tego wyjazdu,bo porwał Gemme i powiedział, że jak ona się dowie,to zabije moją siostrę - powiedziałem.
- O kurwa to grubo. To jak jej powiesz? - Zapytał blondyn siadając obok mnie.
- Nie wiem może, że ma wyjechać, bo tu jest niebezpiecznie i że ja później do niej  przyjadę - odparłem.
- Nie pójdzie na to - odparł.
- Kurwa, nie wiem stary - bąknąłem.
- Słuchaj.A może po prostu powiedz to co Ci powiedział James i ona będzie udawać,że nic nie wie, a może nawet pomoże Ci odzyskać siostrę - zaproponował Niall.
W Sumie może  się udać, ale boje się, że jej już nie zobaczę.
- Możemy spróbować - powiedziałem i wstałem z kanapy.
- Dokąd? - Zapytał Niall.
- Do Jess trzeba już zacząć działać - powiedziałem i udałem się do wyjścia. Pod jej domem byłem już po 10 minutach. Strasznie bałem się,jej reakcji. Bardzo ją kocham i nie chcę, żeby wyjeżdżała, ale tu chodzi o życie mojej siostry. Zapukałem do drzwi.
- Hej - powiedziałem.
- Cześć - powiedziała i przytuliła mnie.
- Harry co się stało? Jesteś jakiś zdołowany - powiedziała, ona zawsze wyczuje,że coś jest źle.
- Musimy porozmawiać - odparłem.
- Okej- powiedziała z wahaniem. Chwyciła mnie za dłoń i poszliśmy do salonu.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Chodzi o do, że musisz wyjechać - powiedziałem i cisza zapadła między nami.
- A. le p. .. o co.? - zapytała jąkając się.
- Musisz wyjechać z ojcem do Hiszpanii - powiedziałem i ścisnąłem jej dłonie mocniej.
- Co? Kazał Ci mnie zmusić do wyjazdu z nim? - zapytała całkiem spokojnie..
- Co powiedział? - Zapytała kładąc dłoń na moim policzku.
- Jak mówiłem  pamiętasz, że gdy nie chciałem być w jego gangu,to on  mnie straszył, tym że zrobi coś mojej rodzinie - powiedziałem, i opuściłem głowę
- O mój Boże - powiedziała.
- Porwał moja siostrę i powiedział,że jej nie zobaczę, jeżeli z nim nie wyjedziesz - powiedziałem.
Jess wstała z kanapy i zaczęła krążyć po salonie zdenerwowana.
- Co jeszcze powiedział? - zapytała.
- Powiedział,że masz wyjechać, bo tu jest  niebezpiecznie i że ja po jakimś czasie do Ciebie przyjadę,ale tak naprawdę on chce żebyś ułożyła sobie życie z kimś innym - powiedziałem i czułem się jak totalny kapuś. No,ale co mogłem zrobić?
- Harry wiem, że jest CI ciężko i czujesz się zapewne jak mięczak- odparła podchodząc do mnie. ---Ale teraz wiem do czego jest zdolny mój ojciec. Wiec wyjadę. - powiedziała i usiadła mi na kolanach.
- Ale ja nie nie chcę Cie stracić - powiedziałem,przytulając ją do siebie.
- Ja Ciebie też nie, ale musimy pomóc twojej siostrze - powiedziała.
-Okej-kiwnąłem głową i lekko cmoknąłem ją w usta.
- Posłuchaj. Zrobimy tak, on nie może wiedzieć,że Ty wiesz o mojej siostrze,więc na razie nie zgadzaj się na wyjazd, bo może się zorientować - powiedziałem i spojrzałem na nią.Była smutna a zarazem wściekła.
-Wiem, i tak muszę zrobić coś z studiami nie mogę sobie od tak wyjechać - odparła.
-Okej,uważaj na siebie-odparłem
- Kocham Cie - powiedziała.
- Ja Ciebie też - odparłem, i pocałowałem ją.Mam nadzieję,że nie był to ostatni pocałunek.

Rozdział 73.

ROZDZIAŁ 73.


Perspektywa Pezz ***

Lekko przymrużyłam oczy starając się przystosować wzrok do rażącego jesiennego słońca. Mruknęłam niezadowolona na wczesną porę i przewróciłam się na drugi bok chowając głowę w poduszkę. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że czegoś mi brakuję. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Wszystko było tak jak dawniej, ale nadal mi czegoś brakowało.
Nigdzie nie było Niall'a.
Wysunęłam zmęczone ciało z ciepłego łóżka i dotknęłam bosymi stopami zimnej podłogi. Mozolnie podniosłam się z ciepłego posłania i poszłam szukać mojego chłopaka.
Zza drzwi prowadzących do kuchni słychać było ciche nucenie blondyna. Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do kuchni. Stał nad kuchenką i chyba coś przygotowywał. Nie chciałam mu przeszkadzać, miałam ochotę postać sobie w kącie i posłuchać jak śpiewa. Miał naprawdę piękny głos. Jak anioł. 
Mój anioł.
Chciałam wejść jeszcze trochę głębiej, ale gdy położyłam stopę na podłodze, ona głośno zaskrzypiała i Niall nagle obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się przelotnie do chłopaka i podeszłam do niego. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Hej. Myślałem, że śpisz - powiedział i przybliżył się jeszcze bardziej.
- Cześć. No to się myliłeś. Nie wiedziałam, że umiesz tak pięknie śpiewać - sprawnie wyminęłam go i nałożyłam na swój talerz jeszcze gorącego naleśnika z dżemem.
- No bo nie umiem śpiewać - powiedział i usiadł na przeciwko mnie.
- Umiesz i nie kłóć się ze mną - oznajmiłam definitywnie zakończając ten temat. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba zrozumiał, że ze mną nie wygra. Uśmiechnęłam się zaczepnie i wzięłam kęs tego cuda. Niall dokładnie mi się przyglądał.
- Yym pyszne - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Cieszę się, że ci smakuję. Idziesz dziś do szkoły? - zapytał nagle.
- Tak nie mogę teraz jej opuszczać - uśmiechnęłam się i usiadłam na kolanach Niall'a.
- Na pewno? - pokiwałam głową.
- Chcesz się uczyć do końca ciąży? Bo jeśli nie czujesz się na siłach to...
- Niall ja chcę skończyć szkołę - przerwałam mu.
- Dobrze. Kocham cię - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie też misiu - szepnęłam mu do ucha.
- Co? Ja nie jestem misiem - powiedział udając obrażonego.
- Dobrze misiu.
- Robisz ze mnie mięczaka - oznajmił. Przybliżyłam się do niego.
- Wiem - pocałowałam go, ale gdy chciał więcej oderwałam się od niego i poszłam odłożyć swój talerz. Słyszałam jego niezadowolenie. Chciał więcej.
- Wieczorem teraz muszę iść do szkoły - puściłam mu oczko.
- Dobrze. O której kończysz to przyjadę po ciebie?
- O trzeciej, odwieziesz mnie? - krzyknęłam ubierając buty.
- Oczywiście księżniczko.

***
Wyszłam z zatłoczonego budynku wzrokiem szukając auta mojego chłopaka. Przez chwilę przez moje myśli przebiegło dziwne wrażenie, że zapomniał po mnie przyjechać.
Gdy weszłam głębiej w parking złe myśli w momencie odpłynęły. Stał oparty o auto, gdy zobaczył, że się do niego zbliżam uśmiechnął się szeroko i wyszedł mi na przeciw.
- Część misiu - powiedziałam, a uśmiech na jego twarzy momentalnie się powiększył.
- Część księżniczko - podszedł i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Na dworze było zimno, słońce delikatnie grzało moje zmarznięte ręce i zimny nos.
- Tęskniłem - wyszeptał w prost do mojego ucha.
- Ja też.
- Chodź do auta, bo się przeziębisz - przytaknęłam i niemalże natychmiast weszliśmy tam. Po chwili Niall włączył auto i wjechał na drogę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jedziemy do domu.
- Niall gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Do domu - zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Ta droga nie prowadziła ani do domu mojego i Jess, ani do Niall i Harrego.
- Nie pytaj się o nic. Zrozumiesz jak dojedziemy - oznajmił. Nagle zatrzymał się przed dużą dużą bramą i wyszedł z auta, nie czekając na to kiedy mi otworzy drzwi wyszłam sama i właśnie wtedy zrozumiałam o co mu chodziło mówiąc, że jedziemy do domu...
Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- To nasz dom - oznajmił wskazując ręką na piękny biały dom.
- Naprawdę? - zapytałam nadal nie wierząc. 
- Tak - rzuciłam się na szyję chłopaka i wtuliłam w miejsce pomiędzy jego szyją a ramieniem.
- Kocham cię. 


Rozdział 72.

ROZDZIAŁ 72.


Perspektywa Harry'ego**

Moja biedna Jess, tyle musiała dzisiaj przejść. Najchętniej wziąłbym ten jej smutek na siebie, ale się tak nie da kurwa. Zabiję Tom'a za to co zrobił Jess. Pojechałbym teraz do niego, ale muszę być z moją dziewczyną, potrzebuje mnie teraz, ale koleś popamięta mnie, będzie wąchał kwiatki od dołu. Gdybym wiedział, że mój szef jest ojcem Jess tobym jej na pewno nie zabierał do mojej pracy. No, ale kurwa on mi nie powiedział jak jego córka ma na imię. Kurwa, nienawidzę tego skurwiela, odszedłbym z gangu, tej pierdolonej pracy, ale nie mogę, bo moja rodzinna by na tym ucierpiała. Dlaczego moje życie jest takie trudne? Jedyna osoba, która mnie podnosi na duchu to Jess. Bez niej moje życie nie miałoby sensu, dzięki niej budzę się rano i częściej uśmiecham i powiem szczerze, że ta dziewczyna mnie zmieniła. Kocham ją nad życie. Zrobiłbym dla niej wszystko, dosłownie wszystko. Jeśli byłaby tak potrzeba. Czasami zastanawiam się czy zasługuję na nią, gdyby chciała mogłaby mieć każdego, ale ona wybrała mnie. Może to było przeznaczenie? Czasami boję się, że pewnego dnia odejdzie ode mnie i zostanę sam, nie zniósłbym tego. Jednym słowem, jestem od niej uzależniony. 
- Hazza moja walizka z ubraniami tu jeszcze jest? - zapytała wchodząc do kuchni. Nazwała mnie Hazza, och Louis mnie tak nazywał hah.
- Czekaj zaraz poszukam, na pewno gdzieś jest - powiedziałem i skierowałem się do sypialni, a Jess za mną. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem walizkę, którą tam schowałem.
- Proszę - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Jess do mnie podeszła i przytuliła się. Gładziłem jej włosy.
- Och nazwałaś mnie Hazza - powiedziałem. Uniosła głowę i uśmiechnęła się.
- A co nie mogę cię tak nazywać? - zapytała.
- Pewnie, że możesz. Tylko dawno nikt mnie tak już nie nazwał. - odparłem.
- To teraz będę cię tak nazywała - powiedziała i musnęła moje usta. Kurwa, chciałem więcej, ale ona wzięła ciuchy i zniknęła w łazience. Westchnąłem i poszedłem zrobić nam coś do picia. Siedziałem w salonie jak debil i czekałem aż przyjdzie. Poczułem, że ktoś kładzie głowę na moim ramieniu, obróciłem się i to była Jess ubrana w moją koszulkę.
- O masz moją koszulkę - powiedziałem i puściłem jej oczko.
- Lubię twoje koszulki - powiedziała i wzięła kubek z stolika. Ona jest taka śliczna.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odkładając kubek na stolik i przytulając się do mnie. Objąłem ją.
- Ponieważ, nie mogę uwierzyć, że jesteś moja i.. dobra nie to głupie - powiedziałem i lekko się zaczerwieniłem. Kurwa ja się nie czerwienię.
- No powiedz - błagała patrząc na mnie tymi niebieskimi pięknymi oczyma.
- Boję się, że mogę cię stracić - powiedziałem i spuściłem głowę. Jestem mięczakiem.

Perspektywa Jess**

Byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim. A najbardziej tym, że spotkałam swojego ojca. Dobra, dość o nim. Harry boi się, że mnie straci? Co?
- Ale skarbie dlaczego niby miałbyś mnie stracić? - zapytałam i uniosłam jego brodę, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy, w których tańczyły  iskierki miłości.
- Bo wiem, że możesz mieć każdego i pewnego dnia możesz mnie już tak mocno nie kochać i mnie zostawisz, a ja sobie nie dam rady bez ciebie - powiedział. Aż mi się serce ścisnęło.
- Harry kochanie, nigdy nie przestanę cię kochać o cie  nie zostawię, chcę spędzić z tobą całe życie. Kocham cię jak nikogo innego. - powiedziałam. Czyli przez cały czas to mu ciążyło na sercu? Strach przed tym, że może mnie stracić?
- Też cię kocham - powiedział i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i oplotłam ręce wokół jego karku. Hazza pogłębiał pocałunek coraz bardziej, aż stały się pełne namiętności, a nasze podniecenie stawało się silniejsze. Chłopak ułożył mnie na kanapie i zawisł nade mną, uśmiechnął się pod nosem i znowu zaczął mnie całować. Nagle w jego kieszeni zaczęło coś wibrować.
- U.mm Hazz.a coś ci ten w spodniach wi..bruje - wyjąkałam.
- Poczeka - powiedział i całował moją szyję. Telefon nie przestawał wibrować.
- Kurwa, serio teraz - powiedział i wstał. Wyciągnął telefon i odebrał.
- Hallo - usłyszałam.
- Tak, oczywiście będę jutro o 9 - powiedział spokojnie. Pewnie mój ojciec.
- Do widzenia - odparł.
- Kurwa jak ten debil mnie wkurwia - powiedział.
- Skarbie spokojnie - powiedziałam i podeszłam do niego.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie wiem kurwa. Dzwoni do mnie, żebym jutro przyjechał o 9, bo musi ze mną pogadać. Chuj wie o czym. - odparł.
- Spokojnie. - powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- No ja wiem - powiedziałam i zaśmiałam się i pobiegłam na górę.
- I tak cię złapie - powiedział.
- A ja idę spać - odparłam.
- Może skończymy to co zaczęliśmy? - zapytał wchodząc do sypialni.
- Proszę kiedy indziej jestem zmęczona - powiedziałam.
- Okej - odparł.

Rano**

Tak strasznie nie chciało mi się wstawać. No, ale uczelnia wzywa. Ja chcę wakacje. Hazza sobie jeszcze słodko spał, a ja biegałam jak głupia po domu, bo zaspałam. Perrie na pewno by mnie obudziła, ale tu nie ma Pezz. Wybiegłam z łazienki, a Hazza zaczął się śmiać.
- Z czego rżysz? - zapytałam.
- Nic, nic - odparł.
- Odwieziesz mnie na uczelnie? - zapytałam.
- A co dostanę w zamian? - zapytał.
- Hmm zobaczysz wieczorem - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Okej to zaraz będę gotowy. Faceci.
Po 5 minutach jechaliśmy już w stronę uczelni. Oczywiście Hazza włączył radio na full i zaczął śpiewać i powiem, że głos ma zajebisty. Pod uczelnią byliśmy już po 10 minutach drogi.
- To do wieczora - powiedział.
- Do wieczora - odparłam i pocałowałam go. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku uczelni.

Perspektywa Harry'ego**

Odstawiłem Jess do uczelni, a teraz kurwa muszę jechać do James'a. Pierdolonego szefa. Czego on znowu chce ode mnie? Może i jestem jego pracownikiem, ale jeśli znowu gdzieś mnie wyśle, po jakieś gówno, to kurwa mu zajebie. Nie jestem jego psem na posyłki. Zaparkowałem samochód na parkingu przed sklepem. Wszedłem do środka budynku, jak zwykle Ed stał za kasą.
- Siema Ed, Pan James u siebie? - zapytałem.
- Siema. Jest i chce z tobą pogadać - odparł. 
- Spoko dzięki - powiedziałem i udałem się w stronę gabinetu ,,szefa''.
Zapukałem w drzwi gabinetu szefa. Usłyszałem ,,proszę'' i wszedłem.
James siedział za tym swoim biurkiem, jak jakiś kurde szef wszystkich szefów.
- Chciał Pan ze mną rozmawiać tak? - zapytałem jak głupi.
- Tak. Chciałem z tobą porozmawiać o mojej córce. - oznajmił. To kurwa zajebiście się zaczyna. Będzie mi kazania prawił? 
- Niech się Pan nie martwi ze mną jest bezpieczna- powiedziałem całkiem spokojnie.
- Och chłopcze mylisz się, nie jest. Anthon i Trevor są w mieście i chciałbym, ją stąd zabrać do Hiszpanii do matki - powiedział. No kurwa chyba cię pojebało człowieku. Jess nigdzie nie pojedzie. Kurwa, teraz sobei o córce przypomniał. A Trevor'a i Anthon'a Jess już poznała.
- Przepraszam, że co? - zapytałem już wkurwiony.
- Powiedziałem, że zabiorę z Londynu Jess, bo.. - przerwałem mu i wybuchłem kurwa.
- Słyszałem! Nie może Pan tego zrobić, jej się nic nie stanie, jest ze mną i będę ją chronić! Niech Pan nie udaje dobrego tatusia, bo Pan nim nie jest. Zniszczył Pan życie Jess kilka lat temu i teraz udało się jej je odbudować, ale musiała akurat Pana spotkać. Mam dość Pana i nie pozwolę zabrać stąd Jess. Kurwa jest Pan idiotą. - powiedziałem, a James popatrzył na mnie groźnie.
- Gówniarzu przypominam ci, że jestem twoim szefem i masz się do mnie zwracać z szacunkiem. Ty nie wiesz co jest dla mojej córki najlepsze. - powiedział. Ha kurwa to się popisał.
- A może Pan wie? W przeciwieństwie do Pana wiem co dla Jess jest najlepsze. Pan nie rozumie, że ją zranił? - zapytałem.
- Kurwa nie wtrącaj się w moją rodzinę Styles - syknął.
- Niech Pan wie - oparłem się na jego biurku i pochyliłem w jego stronę- że na wtrącanie się już jest za późno, ponieważ zrobiłem już to dość dawno.
- Zamknij się! - krzyknął.
- Wiem swoje, a Pan wie swoje, więc o czym my tu rozmawiamy. Oznajmił mi Pan, że chcę Pan zabrać Jess i ja niby mam ją do tego przekonać? - zapytałem.
- Tak masz ją przekonać - powiedział.
- Chyba śnisz. Zapomnij - nerwy mi puściły i już nie zwracałem się do niego na Pan - nigdy jej do tego nie przekonam. 
- To sobie uważaj Styles  i pilnuj lepiej swojej rodzinki, bo ja już mam twoją siostrę. Myślałeś, że wyjechała na studia do Kanady prawda? -  zapytał i dodał - Więc nie wyjechała.
 Kurwa porwał moją siostrę, skurwysyn.
- Puść moją siostrę psycholu - syknąłem.
- Jeśli przekonasz Jess do wyjazdu z Londynu, twoja siostra będzie cała i zdrowa. A i masz jej powiedzieć, że ma wyjechać z Londynu, bo tu nie jest bezpiecznie i, że do niej dojedziesz później. A tak naprawdę nie dojedziesz i moja córka ułoży sobie życie z kimś innym, bo z tobą na pewno nie.- powiedział i uśmiechnął się pod nosem.  Kurwa teraz przegiął.Wyszedłem z jego gabinetu, aby mu nie przywalić i poszedłem na podwórko. Walnąłem pięściami w mur. Kurwa on jest chory. O nie, nie będę okłamywał Jess, nie mogę jej stracić, jest dla mnie wszystkim. Gemma jest moją siostrą i też nie mogę jej stracić, zawsze mi pomagała. Co ja mam robić? Musze pogadać o tym z Niall'em.

Rozdział 71.

ROZDZIAŁ 78.



Mam dla ciebie niespodziankę, ale nie wiem czy ci się spodoba, więc
 boję się ci jej pokazać.

Perspektywa Pezz ***

- Nie patrz się tak na mnie! - zażądałam gdy Niall ściągał z moich ramion przemoczoną bluzkę. Cały czas nie spuszczał wzroku z mojego ciała. Uśmiechnął się lekko i przejechał palcem wskazującym wzdłuż lini moich piersi. Czułam jak na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka.
- Jesteś piękna - powiedział cicho i zaczął całować moją szyję. Stałam przed nim w samym staniku i mokrych od deszczu dżinsach.
- Niall - mruknęłam cicho.
- Co? - zapytał zachryple nie przerywając całowania mojej szczęki. Jego zimne i mokre ręce powędrowały wzdłuż moich bioder, delikatnie je masując.
- Zimno mi - przyznałam, podniósł głowę i przyjrzał mi się na chwilę.
- To dlaczego mi tego od razu nie mówisz? Chodź bo się przeziębisz - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę szafy z ubraniami. Wyciągnął z niej swoją starą koszulkę i ubrał ją na mnie, po czym ściągnął z moich nóg dżinsy i rzucił je na podłogę. Usiadałam na łóżku i zakryłam swoje zimne ciało kocem. Starałam się nim ogrzać, ale nic nie da rady zarównać ciepłu ciała Niall'a. Uśmiechnął się do mnie i sam poszedł się przebrać.
- Niall? - zapytałam gdy ściągał przemoczoną koszulkę.
- Hmm? - mruknął i podszedł do mnie. Przybliżył się i musnął delikatnie moje usta swoimi. Miałam ochotę na więcej, ale musiałam się powstrzymać.
- Kocham cię - mruknęłam. Chłopak usiadł obok mnie i położył swoje czoło na moim.
- Ja was też - powiedział zaczepnie i odsunął się ode mnie trochę po czym ściągnął swoje spodnie. Chyba widział, że się mu przyglądam, bo zaczepnie puścił do mnie oczko. Przygryzłam dolną wargę. Czułam jego wzrok na moich ustach. Oblizał je i w ułamku sekundy przywarł do moich ust namiętnie je całując. Gdy nie mogłam złapać oddechu odsunęłam się od niego trochę. W pokoju słychać było tylko nasze ciężkie oddechy...
***

Perspektywa Niall'a ***

Siedziałem na łóżku obok Pezz. Nie mogłem zasnąć, była już trzecia w nocy. Pezz spała. Nachyliłem się nad nią i delikatnie musnąłem swoimi wargami jej czoła. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki.
Cały czas myślałem czy Perrie się zgodzi. Bałem się, że nie. W końcu ona ma tylko osiemnaście lat, ale nie może przecież przez cały czas mieszkać z Jess. Zanurzyłem wargi w zimnej cieczy i wypiłem całą zawartość mojej szklanki. Jutro muszę zabrać tam Pezz. Kupiłem go już jakiś tydzień temu i nadal boję się jej go pokazać.
Czułem, że jestem gotowy założyć rodzinę, dla niej i naszego przyszłego dziecka. Nie wiem czy sobie poradzę, ale na pewno nie stchórzę jak mój ojciec. Zamknąłem na chwilę oczy i próbowałem sobie go przypomnieć. Cały czas widziałem go jak przez mgłę. To było takie dziwne, bo zapamiętałem go tylko i wyłącznie z piwem w ręku całego nachlanego.
- O czym myślisz? - poczułem jak Pezz obejmuję mnie z tyłu za szyję i składa delikatny pocałunek obok mojego ucha z czasem zaczęła zjeżdżać coraz niżej. Mruknąłem cicho zawiedziony, że zaprzestała składać mokre pocałunki na mojej szyi. Cicho się zaśmiała i usiadła na moich kolanach.
- O czym myślałeś? - ponowiła swoje pytanie. Przełknąłem głośno ślinę.
- O mojej rodzinie - odpowiedziałem cicho.
- Nigdy mi o nich nie mówiłeś. Opowiedz mi o nich! - poprosiła niemal natychmiast. Byłem przekonany, że nie będzie chciała o nich rozmawiać, skoro sama ją kiedyś straciła.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł - próbowałem się za wszelką cenę wymigać - a poza tym jest już późno - dodałem po chwili mając nadzieję, że opuścimy ten drażliwy dla mnie temat.
- Proszę - błagała.
- No dobra to co mam ci o nich powiedzieć?
- Yyy na przykład masz jakieś rodzeństwo? - gdy tylko sobie przypomniałem o swoim bracie Grey'u natychmiast cały się spiąłem.
- Mam starszego brata Grey'a - powiedziałem spokojnie starając się zatuszować wszystkie emocje związane z nim.
- Zawsze chciałam mieć starszego brata - rozmarzyła się.
- Naprawdę? - zapytałem zdziwiony.
- Ja zawsze miałem go ochotę udusić, albo powiesić za genitalia - oznajmiłem a dziewczyna koło mnie zaczęła się śmiać. Dawno nie widziałem uśmiechu na jej twarzy, była tak słodka i piękna.
- Jesteś wrednym bratem - oznajmiła i przytuliła mnie.
On był gorszym.
- Ale mam nadzieję, że będę lepszym ojcem - powiedziałem zmieniając nagle temat.
- Będziesz - powiedziała przekonana.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo to czuję - powiedziała i położyła swoją głowę na na moim ranieniu.
- Chodź już spać, bo jesteś zmęczona - podniosłem ją i zaniosłem do pokoju. Od razu usnęła. Ja też się położyłem obok niej i próbowałem usnąć.



Rozdział 70.

ROZDZIAŁ 70.



Marzenia się spełniają.
Myślałaś, że ten człowiek powiedział ci kłamstwa, a jednak to była prawda i czujesz, że 
serce ci się łamie.

Perspektywa Pezz**

Może i będę się powtarzać, ale na prawdę boję się być matką, ale cieszę, że mam Niall'a. O Jess nie muszę wspominać, bo ona zawsze przy mnie była. Cieszę się, że z moim dzieckiem wszystko w porządku. Zastanawiałam się, jak to będzie jak będę chodzić do szkoły z brzuchem i stwierdziłam, że na pewno będą gadać, ale mnie to nie będzie zbytnio obchodzić. Oby tylko nauczyciele się nie czepiali, ale jak znam ich to pewnie będą. Martwię się o Jess, zachowuje się dziwnie od jakiegoś czasu. Może znowu pokłóciła się z Harry'm. 
- Kochanie? - zapytał Niall siedzący obok mnie.
- Ymmh - bąknęłam. 
- Pójdziemy się przejść? - zapytał.
- Okey czemu nie. Tylko ubiorę coś cieplejszego. powiedziałam i poszłam się przebrać.

Perspektywa Jess**

- Musieliśmy to zrobić - powiedział ojciec.
Nie miałam go już ochoty słuchać, ale musiałam zapytać jeszcze o jedno.
- Po tym niby wypadku gdzie byliście? - zapytałam.
- Mieszkamy w Hiszpanii - powiedział.
- To tam wróć i nie wracaj. Nienawidzę was! - krzyknęłam i wybiegłam budynku jakimiś tylnymi drzwiami. Nie wybaczę im tego. Jak oni mogli? Mój ojciec w gangu super. Usiadłam na zimnym chodniku, przyciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Mój ojciec myśli, ze jak nagle się pojawi i powie przepraszam to wszystko będzie tak jak dawniej. No chyba mu słonko w tej Hiszpanii przygrzało w głowę. Nie wybaczę mu nienawidzę jego i matki, że się zgodziła na to. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się koło mnie Harry.
- Skarbie - powiedział i usiadł koło mnie.
- Nienawidzę go - szepnęłam.
- Wiem, ale musisz zrozumieć, że on musiał to zrobić. - powiedział. Super mój chłopak przeciwko mnie.
- Jeszcze go broń. Jeśli kazał ci tu przyjść i mi wytłumaczyć, że musiał to zrobić i bla bla. To tego nie rób, bo ja  w to nie uwierzę. - powiedziałam i odwróciłam wzrok od Harry'ego. Chłopak westchnął i przytulił mnie do siebie. 
- Kocham cię - szepnęłam.
- Ja ciebie też kocham tak bardzo i boli mnie to, że musisz cierpieć. Przepraszam. - powiedział. Spojrzałam na niego, miał spuszczoną głowę.
- Harry za co ty mnie przepraszasz? - zapytałam.
- Za to, że zacząłem bronić James'a, ale masz racje kazał mi cię przekonać, abyś mu wybaczyła. Nie chciałem tego robić, ale zagroził, że.. - urwał.
- Czym ci groził? - zapytałam.
- Że mojej rodzinnie może się coś stać - powiedział.
- Co? Jego pojebało? To nie jest mój ojciec, on taki nie był. Harry powiedz czy to on jest tym facetem, który groził tobie i  Niall'owi? -  zapytałam.
- Tak, ale.. - chciał dokończyć, ale ja wbiegłam do budynku.
- Ed gdzie jest mój ojc.. znaczy James? - zapytałam.
- U siebie w gabinecie prosto i w prawo - powiedział. Gdy doszłam do drzwi, zastanawiałam się czy zapukać, ale nie zrobiłam tego.
- Jesteś potworem. Jak możesz grozić mojemu chłopakowi. Nie byłeś taki nigdy. - powiedziałam, a mój ojciec wstał z krzesła.
- Harry to twój chłopak? - zapytał.
- Tak. - odparłam.
- Ja.. - przerwałam mu.
- Nie kończ. Zostaw mnie i mojego chłopaka w spokoju. Myślałam, że chodzi tylko o gang, ale żeby grozić, że zrobisz coś jego rodzinnie. To trzeba być nienormalnym i ja mam cię nazywać ojcem. To jest chore. - powiedziałam.
- Jess. Ja wiem, że mi nie wybaczysz, ale zrozum, że ja musiałem to zrobić. - powiedział.
- Dobra powtarzasz się. - bąknęłam.
- Słuchaj muszę ci coś powiedzieć. Wyjeżdżam, ale cieszę się, że mogłem cię zobaczyć, chodź wiem, że już cię nie odzyskam jako córki, ale mogę zrobić dla ciebie co tylko chcesz - powiedział. On jest chory czy jak? Ja tu mówię, o grożeniu, a on mi gada, że wyjeżdża. A niech jedzie.
- Chcę, aby mój chłopak i jego przyjaciele nie musieli być w tym gangu, ale chcę, żeby mogli pracować tu w sklepie. - powiedział.
- Ten sklep i tak jest twój. - powiedział.
- Że co? - zapytałam.
- Przyjechałem do Londynu po to, aby cię odnaleźć i dać ci ten sklep - powiedział.
- Ale ja go nie chcę. - powiedziałam.
- W takim razie, go zamykam. - powiedział. Kurwa, on jest chory. Nie może go zamknąć bo Harry straci pracę.
- Dobra, wezmę go, ale wiedz, że i tak ci nigdy nie wybaczę. - powiedziałam i wyszłam. Łzy znowu ciekły mi po policzkach. Wyszłam z budynku, czekał na mnie tam Harry.
- Proszę zawieź mnie do domu - powiedziałam.
- Zabiorę cię do siebie. - powiedział i mnie przytulił.

Perspektywa Pezz**

Szliśmy z Niall'em Londyńskim parkiem. Dawno nie byłam na spacerze.  Lubię parki jesienią, bo te liście spadające z drzew dodają mu takiego uroku. Chciałabym, żyć w świecie, gdzie nie ma problemów, gdzie mogłabym chodzić sobie tak wieczorami na spacery z chłopakiem.
- O czym tak myślisz? - zapytał.
- Nic, nic. Po prostu jest mi tak dobrze i zawsze chcę żeby tak było. - powiedziałam.
- O teraz będzie obiecuję. - powiedział.
- Kocham cię - odparłam.
- Ja ciebie też księżniczko i ciebie moje maleństwo. - powiedział i położył dłoń na moim brzuchu. Nagle nie wiadomo skąd luną deszcz. Niall chwycił mnie mocniej za dłoń i zaczęliśmy biec do domu. W połowie drogi zatrzymał się i mnie pocałował. Całowaliśmy się podczas deszczu, to było takie romantyczne.  Boże, moje marzenie się spełniło. Gdy oderwaliśmy się od siebie zaczęliśmy znowu biec, tym razem już cali mokrzy.

Rozdział 69.

ROZDZIAŁ 69.



Zbyt długo czekałam na miłość, więc
 dlatego teraz tak mocno kocham.

Dobrze mieć, kogoś kto cię będzie zawsze wspierał i 
zawsze będzie przy tobie.

Perspektywa Jess**

Po jakiś dziesięciu minutach już słyszałam, że przyjechał. Jest taki kochany przyjeżdża od razu jak go o to proszę. Zwlokłam się z łóżka i pobiegłam otworzyć w mu drzwi. Stał  tam mój piękny Harry, przytuliłam się od razu do niego. Przejechał dłonią wzdłuż moich włosów i przycisną mnie mocniej do siebie.
- Kochanie co się dzieje? - zapytał, a w jego glosie było słychać przejęcie. Odsunęłam się od niego i weszliśmy do domu i poszliśmy do mnie do pokoju. Powiem mu o Tom'ie muszę nie chcę mieć przed nim tajemnic, Perrie nie wie o tym, że moi rodzice żyją, ale ona zrozumie to, że nie chciałam ją tym obarczać, bo jest w ciąży.
- Jess skarbie co się dzieje? - zapytał przytulając mnie.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam.
- To słucham  - odparł i ułożył swoją głowę w moich włosach. Ścisnęłam w dłoni kołdrę, muszę mu powiedzieć.
- B..oo Tom - głos mi drżał - wiesz ten na wyścigach, on był moim chłopakiem i..ii to on mnie zgwałcił - Harry momentalnie wstał z łóżka.
- Zabiję skurwysyna - powiedział wściekły, po chwili dodał - jak go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?
- Bo to dla mnie trudne. Rozmowa o tym, przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowę. Harry podszedł do mnie i uniósł mój podbródek tak, abym spojrzała w jego oczy. Te jego piękne zielone oczy były przepełnione miłością.
- I Harry on dzisiaj po szkole dopadł mnie w autobusie i powiedział...powiedział - łzy zaczęły napływać do moich oczy. Brunet starł je szybko kciukiem.
- Co powiedział - odparł spokojnie.
- Powiedział, że moi rodzice żyją, a to nie może być prawda, bo widziałam jak uderzył w nich swoim motorem, a powiedział mi, że to było zaplanowane. To nie może być prawda, oni by mi tego nie zrobili kochali mnie. - powiedział i płakałam. Loczek przytulił mnie mocno do siebie.
- Spokojnie,  nie wierz mu, bo nie wiadomo co on ma na celu - odparł.
- Ale jeśli to prawda? - zapytałam.
- Dowiem się od niego przy okazji jak zryje mu ten ryj - powiedział. Wtuliłam się w loczka. Cieszyłam się, że go mam, że mogę na nim polegać, że mnie kocha.
- Już spokojnie. Mam pomysł zabiorę cię gdzieś tylko się ubierz, bo na dworze jest zimno - powiedział.
- Okey. - odparłam i poszłam się przebrać. Gdy byłam gotowa, Harry już na mnie czekał. Ubrana byłam w toooo. Wyszliśmy na zewnątrz i było okropnie zimno.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam wsiadając do auta.
- Zobaczysz - powiedział. Harry ruszył, położył swoją dłoń, na moim kolanie, lekko się do niego uśmiechnęłam. Po 10 minutach, samochód zatrzymał się, przed wysokim szarym budynkiem. Wysiadłam z auta, loczek wziął mnie za dłoń splatając nasze palce. Weszliśmy do budynku przez wielkie brązowe drzwi, i moim oczom ukazała się masa pistoletów i naboi.
- Zabrałeś mnie do swojej pracy? - zapytałam.
- Tak, chciałem, żebyś zobaczyła jak pracuję - powiedział i uśmiechnął się. Cieszyłam się, że Harry na tyle mi ufa, aby zabrać mnie w takie miejsce.
- Siema - powiedział brunet  do jakiegoś szatyna.
- No siema, o to ta twoja dziewczyna, ta piękna, wspaniała.. - nie dokończył po Harry go szturchnął. Zaśmiałam się.
- Jestem Ed - powiedział i podał mi dłoń.
- Jess - odparłam i uścisnęłam jego dłoń.
- Co ci jeszcze Harry o mnie opowiadał? - zapytałam.
- Wiesz.. - chciał powiedzieć, ale Harry mu przerwał.
- Dobra, chodźmy dalej - powiedział i lekko się zarumienił.
Zaśmiałam się i lekko pocałowałam go w policzek.
Weszliśmy do jakiegoś biura, w którym siedział Louis.
- Hej Lou - powiedziałam do szatyna.
- O hej Jess i Harry - powiedział.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Pokazuje Jess jak pracuje - powiedział i dodał - dobra idziemy dalej jego znasz.
- Pa - odparłam i wyszliśmy.
- To ty tu sprzedajesz czy jak? - zapytałam.
- Sprzedaję i pokazuję jak się strzela z poszczególnych broni. - powiedział i weszliśmy do wielkiej strzelnicy.
- Chodź to ci pokaże - powiedział i podał mi słuchawki i okulary. Podał mi do ręki broń. Jak dawno takiego cacka nie trzymałam. Harry coś tam mówił i pokazywał, ale ja go nie słuchałam, przypomniało mi się jak tata pokazywał mi jak się strzela i to jak Tom mnie też uczył. Akurat Tom jest mniej ważny.
- I tak właśnie się strzela-  powiedział, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że go w ogóle nie słuchałam.
- Mogę spróbować? - zapytałam.
- Dobra, ale krzywdy sobie nie zrób - powiedział. Załadowałam magazynek i nagle poczułam się jak w jakimś filmie. Strzelałam i za każdym razem trafiałam w głowę czarnego człowieka wiszącego kilka metrów ode mnie.
- Wow, szybko się uczysz - powiedział Harry.
- W sumie, to tata mi pokazywał i Tom mnie uczył - powiedziałam i odłożyłam broń na stolik.
- Czego ty nie umiesz? - zapytał zbliżając się do mnie.
- Prowadzić auta - powiedziałam.
- O to cię nauczę - powiedział dzieliły nas milimetry.
- Tak to się cieszę - powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam go namiętnie. Oddał pocałunek, a z każdym kolejne stawały się zachłanne i przyjemne. Kochałam go tak bardzo, że bardziej nie mogłam chyba. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy powietrza nam zabrakło.
- Wiesz możemy to nazwać taką naszą randką - powiedział.
- Też tak sądzę - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Też cię kocham, chodź rzadko ci to mówię, ale zawsze wiedz, że cię bardzo kocham - powiedział.
Musnęłam lekko jego wargi. Nagle do pomieszczenia wparował Louis.
- Stary szef przyjechał i chce z tobą rozmawiać.- powiedział Lou.
- Okey zaraz przyjdę - powiedział i Louis wyszedł.
- To ten z tego sklepu? - zapytałam.
- Tak i to taki szef gangu. - powiedział.
- Jak on ma na nazwisko? - zapytałam.
- James Think - odparł. Mój tata miał na imię James.
- A co? Myślisz, że to twój ojciec? - zapytał.
- Wiesz imię się zgadza, no a nazwisko nie. - odparłam i ktoś wszedł do strzelnicy. Był to starszy od Harry'ego facet, miał na sobie garnitur, włosy miał ścięte na krótko koloru brązowego i lekki zarost wokół brody.
- To mój szef. - powiedział, a ja się odwróciłam do niego, ten facet przypominał mojego ojca, ale mój ojciec był szatynem.
- Witam Harry - powiedział całkiem miłym głosem.
- Dzień Dobry - odparł.
- Widzę, że przyprowadziłeś jaką młodą damę tu do nas - powiedział James. A ja się odwróciłam. Mężczyzna przyglądał mi się zaciekawiony, miał coś już powiedzieć, ale nagle zastygł bez ruchu. Spojrzałam na Harry'ego, on tylko wzruszył ramionami.
- Dzień Dobry jestem Jessica - powiedziałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Ja..James Think - powiedział i lekko uścisnął moją dłoń.
- Dziecko jak masz na nazwisko? - zapytał. Nie jestem dzieckiem.
- Jessica White a co?-  zapytałam, a mężczyzna zbliżył się do mnie, trochę się przestraszyłam.
- Jess moja mała Jess to ja twój tata - powiedział. A ja się zachwiałam i łzy zaczęły mi napływać do oczu. Czyli jednak to prawda moi rodzice żyją. Jak oni mogli.
- Ty nie możesz być moim ojcem - powiedziałam, a mężczyzna podwinął rękaw marynarki i podciągnął rękaw koszuli. Moim oczom ukazał się jego tatuaż serce a w nim małymi literami napisane: ,, Jess White, moja córka, o której nie zapomnę''.
- Teraz wierzysz? - zapytał. A mi łzy po policzku zaczęły spływać. Jak oni mogli mi to zrobić, przez nich wylądowałam w domu dziecka, oni nie wiedzą jakie piekło musiałam przejść. Nie wiedzą co zrobił mi Tom, bo nie miałam okazji żeby im powiedzieć, bo wtedy niby zginęli. A tak mówili, że mnie kochają.
- Jak mogliście mi o zrobić. W..y - mówiłam przez szloch- nie wiecie.. co przeszłam, nienawidzę ciebie i mamy. Całą się trzęsłam. Harry objął mnie.
- Musieliśmy to zrobić, żeby cię chronić - powiedział i chciał dotknąć mojego ramienia, ale się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie. Wiesz co ja czułam gdy trzy lata temu zginęliście. Nie wiesz. Czułam się opuszczona, samotna, cały czas w tym pieprzony domu dziecka nie mogłam otrząsnąć się po gwałcie twojego kochanego, ulubionego Tom'a ćpuna. Tak ćpał. Moje życie w domu dziecka zaczęło nabierać kolorów gdy pojawiła się tam Pezz, ale niestety wtedy ja już skończyłam 18 lat i musiałam odejść i wtedy czułam się tak samo jak wtedy gdy was straciłam. Każdy mówi mi, że robi wszystko dla mojego dobra, ale mnie to już denerwuje. - powiedziałam, a James patrzył na mnie ze smutkiem, ale mnie to jakoś nie poruszyło. Przytuliłam się do Harry'ego.
- J..a przepraszam Jess proszę wybacz mi i mamie, ale musieliśmy to zrobić. Ja byłem ścigany przez gang, któremu wisiałem kasę i dlatego poprosiłem parę osób o zaplanowanie wypadku - powiedział.

Rozdział 68.

ROZDZIAŁ 68.



Nie bój się poradzę sobie, bo mam was.

Perspektywa Pezz ***

Wymieniliśmy z Niall'em zdziwione spojrzenia, kiedy Jess dosłownie wybiegła z auta i weszła do domu. Nie wiedziałam co się stało. Dosłownie jeszcze kilkanaście minut temu przed gabinetem była wesoła. Martwiłam się o nią i wiedziałam, że nie powiedziała mi wszystkiego. Czasami czuję się dziwnie ja ją cały czas zadręczam moimi problemami a ona mi o swoich nigdy nie mówi i zawszę dowiaduję się ostatnia.
Niezgrabnie wyszłam z auta i z Niall'em skierowaliśmy się do mojego pokoju. Widziałam, że Niall jest jakiś taki przygaszony, jakby nie swój. Zamknął drzwi od pokoju i zaczął mi się przyglądać. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Podszedł do mnie, dzieliło nas dosłownie kilka milimetrów. Patrzył na mnie z góry. Jego rysy twarzy nagle złagodniały. 
- Niall ja się boję - powiedziałam płaczliwie i wtuliłam się w jego ciepły tors. 
- Czego? - zapytał zdziwiony. Podniosłam głowę tak żebym mogła lepiej widzieć jego błękitne oczy. Wziął w swoje duże dłonie moje i delikatnie zaczął masować nimi moje knykcie. Chyba myślał, że mi to pomoże a w efekcie jeszcze bardziej mnie rozpraszał jego dotyk.
- Dziecka - powiedziałam cicho tak jakbym bała się własnych słów. 
- A myślisz, że ja się nie boję? Cholernie się tego wszystkiego boję, ale wiem, że sobie poradzę. A wiesz dlaczego? 
- Nie.
- Poradzę sobie, bo mam was - lekko się uśmiechnął i położył dwie nasze złączone ręce na moim brzuchu. Nachylił się i podniósł do góry moją koszulkę. Od razu na nowo odkrytym miejscu pojawiła się gęsia skórka. Jeszcze nigdy nie przyglądał mu się tak dokładnie. Podniósł do swojej twarzy moją rękę i ją pocałował po czym zaczął delikatnie całować pępek a potem cały mój brzuch. 
- Kocham cię - powiedziałam gdy wyprostował się i znowu był wyższy ode mnie.
- Ja was też - chciał mnie pocałować ale w ostatniej chwili obróciłam głowę i zamiast w usta trafił w policzek. Zmarszczył brwi. A ja uśmiechnęłam się przebiegle.
- Czy już zawszę będę liczbą mnogą? - zapytałam i stanęłam na palcach żeby go pocałować w usta, ale zasłonił mi buzię swoim palcem.
- Nie tylko przez następne siedem miesięcy - oznajmił mi. 
- Oh to mnie pocieszyłeś - przygryzłam dolną wargę. W ułamku sekundy jego usta znalazły się na moich. Tak strasznie mi ich brakowało! Ten pocałunek był tak magiczny. Taki jak dawniej, pełen miłości. Oderwaliśmy się od siebie tylko na chwilę, gdy już brakło nam powietrza. Oddychałam ciężko. Skierowałam wzrok na Niall'a. Patrzył na mnie z taka miłością z jaką jeszcze nikt na mnie nie patrzył. Kochałam i byłam kochana. Nagle coś zaczęło wibrować. Nie miałam pojęcie co.
- Niall coś mi wibruję - powiedziałam śmiejąc się.
- Twój telefon dzwoni. Głuptasie - powiedział i pocałował mnie w nos po czym wyciągnął komórkę z moich spodni. Spojrzał na mnie wrogo i odebrał połączenie. Nie wiedziałam kto dzwonił.
- Halo... - powiedział szorstko.
- Nie nie ma jej, kto dzwoni?... - zmarszczyłam brwi, chciałam mu wsiąść komórkę, ale był dla mnie za wysoki.
- Jack?... Jestem jej chłopakiem... Nie wspominała ci... Nie... Odpieprz się od niej... - powiedział szorstko i zacisnął dłonie w pięści. W tej chwil zaczęłam się go bać. Przełknęłam głośno ślinę. Miałam już tego serdecznie dość. Rozłączył się nagle i popatrzył na mnie z taką srogością w oczach jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziałam. Przełknęłam głośno ślinę a on podszedł do mnie. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu.

Perspektywa Niall'a ***

Podszedłem do niej tak wściekły jak nigdy. Ten jej fagas mnie tak wkurzył. Powiedział mi, że za nią tęskni, bo długo się nie widzieli. Ona jest moja!
Gdy tylko sobie pomyślałem co oni robili jak się widzieli. To mam ochotę zatłuc tego marnego fiuta.
- Kto to jest Jack? - zapytałem ostro i powoli przybliżyłem się do niej, nie mogła się już cofnąć, bo ściana zabrała jej pole ruchu.
- Z...zznajomy - powiedział cicho i wbiła wzrok w swoje buty. 
- Znajomy - prasnąłem.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś, że masz chłopaka? - zapytałem wściekły.
- Bo za...zzapomniałam - gdy to powiedziała poczułem dziwne ukucie w sercu. Zapomniała, że ma chłopaka. Powiedzmy sobie szczerze nie zapomniała mu powiedzieć tylko nie chciała mu powiedzieć.
- Nie zapomniałaś tylko nie chciałaś mu tego powiedzieć - powiedziałem z wyrzutem. Obróciłem się i chciałem wyjść z tond jak najszybciej, bo nie chciałem jej coś zrobić przez przypadek. Byłem zły na siebie, że nie pilnowałem jej przez cały czas, wtedy na pewno by się z nim nie spotykała.
- Ale Niall - złapała mnie za rękę. 
- Proszę nie idź! - błagała.
- Spotykałaś się z nim? - musiałem to wiedzieć.
- Nie - powiedziała natychmiast. Nie wiem dlaczego jej tak od razu uwierzyłem, ale w jej głos był taki przekonywujący. Cały czas miałem przed oczami odraz jak się całuję z innym. To było straszne. Starałem się odgonić złe myśli z mojej głowy. Ale nie bardzo mi to wychodziło.
- Niall ja cię kocham ja nie mogła bym cię nigdy cię zdradzić - zapewniła. Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie.
- Ja też was kocham. I przepraszam księżniczko - powiedziałem i podniosłem jej brodę tak, żeby patrzyła się na mnie. Jak ja mogłem w ogóle o czymś takim pomyśleć, że moja Pezz może mnie zdradzić. Jestem okropny.

Perspektywa Jess ***

Cały czas dręczyło mnie to co powiedział Tom. To nie może być prawda. Moi rodzice nie żyją. Dlaczego, akurat teraz gdy już się z ich śmiercią pogodziłam to przychodzi Tom i mówi, że żyją. Ale skąd on mógł to wiedzieć?
Nie mogłam usiedzieć na miejscu ani ma chwilę. Cały czas miałam przed oczami mojego ojca i matkę. Dokładnie pamiętam ich pogrzeb, to nie może być prawdą. On po prostu chce, mnie wykończyć psychicznie i tyle! Chce, żebym się cały czas nad tym zadręczała.
Wyciągnęłam telefon i wysłałam Harry'emu esemesa, żeby do mnie przyjechał.


Po jakiś dziesięciu minutach już słyszałam, że przyjechał. Jest taki kochany przyjeżdża od razu jak go o to proszę.

Rozdział 67.

ROZDZIAŁ 67.


Daj upust emocjom, to ci pomoże.
Nie zadręczaj się nie potwierdzonymi faktami.

Perspektywa Jess**

Szłam do domu jak jakiś żółw. Łzy cały czas leciały mi po policzkach, całkowicie zamazały mi obraz. Przetarłam oczy dłonią i zobaczyłam przed naszym domem samochód Niall'a. Co on tu robi? Wzięłam dwa głębokie wdechy i weszłam do domu. Przywitał mnie Toby wesoło machając ogonkiem.
- Chodź zaraz dam ci jedzonko - powiedziałam i weszłam do kuchni.Wzięłam miseczkę pieska i nasypałam mu trochę karmy.
- Perrie!!! - krzyknęłam stojąc przy schodach.
- Co się dzieje? - spytała i na górze schodów ukazała mi się chudziutka Pezz, a za nią Niall.
- Mam telefon dla ciebie i do lekarza mamy jechać. - powiedziałam całkowicie ignorując Niall'a.
- Płakałaś? - zapytała schodząc po schodach. Odwróciłam głowę.
- Nie. - skłamałam.
- To czemu masz czerwone oczy? - zapytała przekręcają mi głowę w jej stronę. Spojrzałam w jej oczy i widziałam w nich smutek.
- Nie płakałam, po prostu coś mi wpadło do oka - skłamałam. Nie powinnam mieć przed nią tajemnic, ale po pierwsze nie chcę, jej straszyć i tak ma swoje problemy, a po drugie muszę się upewnić czy to co powiedział mi Tom jest prawdziwe.
- Powinniśmy się zbierać, jeśli chcemy zdążyć na wizytę. - powiedział Niall.
- Okej. - odparła Perrie.
- Widzę, że się już pogodziliście - powiedziałam.
- Jak widać, to tak, postanowiłam dać mu szansę. - powiedziała Perrie, lekko się uśmiechając do Niall'a.
- Jess ja przepraszam za to zachowanie wtedy, ja.. - urwał.
- Niall nie tłumacz mi się. Ciesz się, że Perrie cię kocha i dała ci tą szansę. - odparłam. Gdy Pezz już się ubrała wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta Niall'a.
To co powiedział Tom nie mogło być prawdą, przecież widziałam i słyszałam, że moi rodzice zginęli na miejscu. Kochali mnie nie mogli mi tego zrobić, to nie mogło być zaplanowane, a jeśli to dlaczego? Zawsze chcieli dla mnie najlepiej i wiedzieli, że ich bardzo, bardzo kocham, więc nie mogli by mi tego zrobić. Proszę, żeby to było kłamstwo proszę. Ja nie daje już rady z tym wszystkim, chce mi się płakać, ale teraz nie mogę przy Pezz. Muszę być silna. A przede wszystkim muszę się dowiedzieć czy to prawda. Zrobię wszystko żeby się dowiedzieć prawdy.
- Jess jesteśmy na miejscu Jess! - krzyknęła Perrie.
- Takk.. umm przepraszam zamyśliłam się - powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Szliśmy przez parking to białego ogromnego budynku, weszliśmy do środka i do moich nozdrzy natychmiast dostał się zapach typowego zapachu szpitala. Podeszłam do recepcji, aby dowiedzieć się gdzie jest gabinet ginekologiczny.
- Drugie piętro, gabinet numer 34 - powiedziała pani z recepcji.
- Dziękuje - odparłam i ruszyłam w stronę Niall'a i Pezz.
- Drugie piętro, gabinet numer 34 - powiedziałam i poszliśmy do windy. Winda zatrzymała się na drugim piętrze i ruszyliśmy korytarzem prosto. Stanęliśmy przed gabinetem nr 34 i gdy przeczytałam kto przyjmuje to od nie chciało mi się już tu siedzieć.
- Więc Niall wejdziesz z Pezz do środka? - zapytałam.
- Oczywiście - odparł.
- A ty z nami nie wejdziesz? - zapytała Pezz.
- Pan Maslow na pewno ucieszył by się jakby mnie zobaczył, ale ja na pewno nie. Wiesz po ostatnim spotkaniu z nim w naszym domu unikam go, ale jak widać on wszędzie pracuje - powiedziałam. Perrie zachichotała.
- No już, już. Wchodzić moi młodzi rodzice za niedługo - powiedziałam i usiadłam na krzesełku przed gabinetem.

Perspektywa Pezz**

Słowa, które wypowiedziała Jess uderzyły prosto do mojego serca. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że ja i Niall będziemy rodzicami. Boję się czy damy sobie radę, ale na szczęście mamy Jess i Harry'ego. Weszliśmy do białego, jak cały budynek gabinetu. Za biurkiem siedział Pan Maslow, który podrywał u nas w domu Jess. 
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- O witam Panno Jessico White - powiedział, a mi zachciało się śmiać.
- Ja jestem Perrie Black, moja przyjaciółka to Jessica White - powiedziałam, a Niall zaczął się śmiać.
- Oj najmocniej przepraszam - powiedział i szturchnęłam Niall'a, aby się uspokoił.
- Proszę siadajcie, a pan to? - zapytał.
- Chłopak Perrie Niall Horan - powiedział blondyn i usiadł koło mnie, chwytając mnie za dłoń.
- Co was sprowadza do mnie? - zapytał.
- Doktorze, chciałabym się dowiedzieć, w którym tygodniu ciąży jestem - powiedziałam.
- Dobrze proszę tu usiąść, zrobimy USG -  powiedział i wskazała na małe łóżko w kącie koloru białego.
Wstałam z krzesła i podeszłam do łóżka, ułożyłam się na nim wygodnie. Doktor Maslow usiadł na krześle naprzeciwko mnie i włączył urządzenie do robienia USG.
- Proszę podwiń koszulkę - powiedział zrobiłam to co kazał. Spojrzałam na Niall'a zmarszczył brwi.
Doktor wylał trochę przeźroczystego  płynu na mój brzuch, na którym pojawiła się gęsia skórka, ponieważ płyn był zimny. Wziął do ręki nie duża ,, głowicę'' i lekko zaczął jeździć nią po moim brzuchu i patrzył cały czas na ekran monitora. 
- O niech pani zobaczy widzi pani tu tą dość już dużą fasolkę? To pani i pana dziecko.- zapytał wskazując na ekran w monitorze. Ojej, to jest moje dziecko.
- Tak, tak. Niall spójrz to nasze dziecko. - powiedziałam. Chłopak wstał z krzesła i podszedł do monitora.
- Który to już tydzień? - zapytał wracają na krzesełko.
- Będzie to już 7 tydzień - powiedział doktor.
- Mogłabym prosić o wydrukowanie tego USG? - zapytałam.
- Ależ oczywiście - odparł doktor i wcisnął jakiś guzik i USG zaczęło się drukować. Podał mi ręcznik, abym wytarła brzuch z płynu, po czym podał zdjęcie mojego dziecka, w kształcie fasolki. 
- Doktorze niepokoi mnie to, że chudnę i wymiotuję - powiedziałam siadając koło Niall'a.
- To normalne, w przypadku tak młodej osoby jak Pani te mdłości mogą się nasilać. Najlepiej niech pani je małe posiłki i piję herbatę imbirową, a gdy po jakiś 2 tygodniach mdłości przejdą, może pani jeść już normalnie. - powiedział.
- Dobrze dziękuje - powiedziałam.
- Proszę przyjść do mnie za 2 miesiące na ponowne USG, a gdyby coś się działo proszę od razu się ze mną skontaktować - powiedział.
- Dobrze. Do wiedzenie - powiedziałam. Niall uścisnął dłoń doktora Maslow'a i wyszliśmy z gabinetu. 

Perspektywa Jess**

Siedziałam na niewygodnym krześle już 30 minut. Ile to USG może trwać? Na szczęście po chwili z gabinetu wyszli Niall i Perrie.
- I co który tydzień? - zapytałam.
- Umm 7, wiesz, że doktor też kazał mi pić tą ohydną herbatę imbirową, no ale cóż wszystko zrobię dla tego dziecka. - powiedziała.
- Masz zdjęcie USG? - zapytałam. Dziewczyna podała mi mały skrawek papieru. Ale malutkie dziecko. 
- Wiesz co było najlepsze? - zapytała chichocząc.
- Hmm?- odparłam wpatrując się w zdjęcie, nie mogłam uwierzyć, że Perrie nosi w sobie  prawdziwe nowe życie.
- Doktor pomylił mnie z tobą - powiedziała.
- Oj każdemu mogło się zdarzyć. Wracamy? - zapytałam.
- Tak - odparła. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy na parking. Wsiedliśmy do auta, na szczęście nie gadali o tym doktorze. Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni. Byłam przekonana, że to Harry, ale to nie był on. Tylko jakiś sms od numeru nie znanego.
O nie tylko nie Tom, odpisałam:
Skąd on ma mój numer? Ah, przecież jest w gangu, więc łatwo sobie załatwia takie rzeczy. Po chwili dostałam odpowiedź:
Postanowiłam nie odpisywać, miałam dość, czyli to prawda. Zatrzymaliśmy się przed naszym domem wyskoczyłam z samochodu, szybko weszłam do domu i pobiegłam do pokoju. Gdy się już tam znalazłam rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Dlaczego? No dlaczego? 


czwartek, 25 września 2014

Rozdział 66.

ROZDZIAŁ 66.

Nie bój się...
Oswoję cię. Pokażę Ci swój świat.
Zatrzymaj się i podaj mi swoją dłoń. Przez życie razem możemy już iść.


Będziemy już na zawsze razem...
Już nic nie jest w stanie nas rozdzielić...
Razem przejdziemy wszystko.

Perspektywa Pezz ***

Starałam się normalnie funkcjonować. Jeśli to jest w ogóle możliwe w moim stanie. Piłam już czwartą herbatkę Jess i jadłam te krakersy, które smakowały jak karton. Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Czułam się nijako. Byłam całkowicie wyprana z emocji. Wszystko mi było obojętne. Nawet już nie myślałam, tak po prostu leżałam. Leżałam i nic nie robiłam. Wszystko było tak po prostu, tak mechanicznie. Po dłuższym przemyśleniu wszystkich za i przeciw poszłam się umyć, bo dziś podobno miałam jechać do tego lekarza. Mam nadzieję, że przepiszę mi coś normalnego i nie będę musiała już jeść tylko tych ohydnych krakersów i pić tej niedobrej herbaty. 
Jak się umyłam założyłam na siebie tylko za dużą koszulkę. Była to koszulka Niall'a. Pachniała nim. Tak bardzo za nim tęskniłam, a ten zapach wcale mi nie pomagał. Czułam się tak jakby był przy mnie teraz. Zostawił ją kiedyś u mnie jak tu nocował. Zaciągnęłam się zapachem Niall'a i poszłam się trochę pouczyć, bo mam straszne zaległości. A przed porodem chcę jeszcze skończyć liceum, bo na studia już przy dziecku na pewno nie pójdę. Gdy urodzę chcę się skupić tylko na moim malutkim dzidziusiu. Już się przyzwyczaiłam do tego, że będę mieć dziecko. Ta wiadomość zrobiła się dla mnie taka naturalna. Nawet się cieszę, że będę mamą. Była godzina dziewiąta, a Jess miała przyjść dopiero po piętnastej. Dom bez niej był taki pusty. Taki nijaki. Jak nie mój dom. Podeszłam do lustra i położyłam rękę na moim brzuchu. Poczułam, że już nigdy nie będę sama, że teraz nie jestem sama. Moje dziecko jest coraz większe i coraz bardziej widać, że mój brzuszek się delikatnie zaokrąglił. 
Pouczyłam się trochę i strasznie zmęczona poszłam się położyć. Teraz nawet gdy nic nie robię to i tak się męczę. Usłyszałam, że ktoś dzwoni. Nie wiedziałam kto chce tu przyjść o tej porze. Przecież ja nie mam żadnych znajomych oprócz Jess, Jacka i Niall'a. Właśnie Niall...

Perspektywa Niall'a ***

Stałem przed jej domem i bałem się wejść. Patrzyłem w okno od pokoju Perrie. Stała przed lustrem i delikatnie masowała swój brzuch. Wiedziałem, że nad czymś myśli. Była smutna. Jej brzuch był trochę większy, widać było już lekkie zaokrąglenie. Wiedziałem dokładnie, że to przeze mnie jest smutna. Miała moją koszulę na sobie. Mimo tego wszystkiego nadal była piękna. Nie widziałem jej dokładnie.
Po chwili w ogóle jej nie widziałem. Musiała gdzieś iść. Podszedłem do drzwi i nie wiedziałem czy mam dzwonić. Bałem się tego, że mnie odtrąci, że powie, że jestem skończonym dupkiem. Ale taka jest prawda, spieprzyłem wszystko. Skrzywdziłem ją. A tego nie powinienem zrobić. Gdybym tylko mógł cofnąć czas bez wahania zrobiłbym to. Zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa. Nawet gdyby jej szczęście miało oznaczać, że miałbym odejść. Odszedłbym. Dla niej.
Nie zastanawiając się zadzwoniłem na dzwonek. Nie miałem zielonego pojęcia co jej powiem gdy ją zobaczę. Teraz miała nastąpić chwila, która miała decydować o całym moim dalszym życiu. Serce waliło mi tak jakby miało zaraz wylecieć. A moje nogi trzęsły mi się aż tak, że do końca sobie nie zdawałem sprawy jak ja potrafię stać o własnych siłach. Te kilka krótkich minut w oczekiwaniu stały się dla mnie wiecznością. Tak jakby świat zatrzymał się na te kilka minut. Przełknąłem głośno gulę formującą się w moim gardle gdy drzwi się otworzyły.
- Niall? - zapytała drżącym głosem. Tak bardzo tęskniłem za jej głosem. Cofnęła się trochę do tyłu i położyła rękę na swoim brzuchu. Znieruchomiałem. Nie mogłem oderwać wzroku od niego. Staliśmy tak w milczeniu. Każda sekunda stała się dla nas wiecznością.
- Proszę pozwól mi to wytłumaczyć - błagałem. Przeniosłem wzrok na jej oczy. Były pełne strachu. Przytaknęła cicho i pozwoliła mi wejść do środka. Przez całą drogę do jej pokoju trwaliśmy w milczeniu.
- Martwiłem się o ciebie - powiedziałem stając na przeciwko niej. Drżącymi rękami dotknąłem jej wychudzonych do granic możliwości policzków. Nie sprzeciwiała się, wręcz delektowała się moim dotykiem. Oparłem swoje czoło o jej.
- Nie potrzebnie - powiedziała i podniosła wzrok na moje oczy. Pokręciłem głową.
- Nie wiem co bym sobie zrobił gdyby ci się coś stało prze mnie - ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło. Pezz nic nie mówiła. Nastała głucha cisza. Tylko my dwoję.
- Przepraszam - powiedziałem. Moje oczy zrobiły się wilgotne.
- To wszystko przeze mnie. Nie powinienem do tego dopuścić. Może lepiej dla ciebie i dla naszego dziecka będzie gdy odejdę - łzy zaczęły moczyć moje policzki.
- Nie, nie, nie możesz mnie teraz zostawić - zaczęła krzyczeć. Oddaliła się ode mnie. A łzy zasłaniały mi widoczność.
- Ja sobie sama nie poradzę - powiedziała opadając bezwładnie na ziemię. Nie wiedziałem co zrobić więc podbiegłem do niej i przytuliłem jej smukłe ciało. Wtuliła się w zagłębienie pomiędzy moją szyją a ramieniem. Czułem, że jestem za nią odpowiedzialny. W uszach nadal brzęczały mi jej słowa, że sobie nie poradzi beze mnie. Wiedziałem, że nie jestem wart miłości jaką ona mnie darzy.
- Nie odchodź! - powiedziała błagalnie patrząc mi w oczy. Płakała.
- Nie odejdę. Już nigdy cię nie zostawię. Kocham cię. Zrobię dla ciebie i naszego dziecka wszystko - pocałowałem krótko jej kruche usta i położyłem ją na łóżku. Usnęła, cały czas trzymając moją rękę tak jakby bała się, że ucieknę.

Perspektywa Pezz ***

Gdy otworzyłam oczy uderzył we mnie powiew świeżego wiatru. Koło okna stał Niall. Zdziwiona przetarłam oczy nie dowierzając, że on tu jest naprawdę. Był tu. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Podniosłam się i usiadłam. Łóżko zaskrzypiało i Niall gwałtownie obrócił się w moją stronę.
- Dzień dobry księżniczko - przywitał się i usiadł na końcu łóżka.
- Cześć. Długo spałam? - zapytałam. Mimo tego, że przed chwilą spałam czułam się okropnie zmęczona.
- Nie jakieś pół godziny. Jak się czujesz?
- Dobrze - nie chciałam go niepotrzebnie martwić. Zmarszczył brwi, ale nic na to nie mówił.
- Pojadę dziś z tobą do lekarza dobrze? - zapytał, ale miałam wrażenie, że już sam to postanowił. Cieszyłam się, że chce tam ze mną być.
- Kocham cię - powiedział i przywarł do mnie ustami.