środa, 4 lutego 2015

Rozdział 77.

ROZDZIAŁ 77.


Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe.

Perspektywa Pezz ***

            Siedziałam z nieodpartym wrażeniem, że znacznie większą połowę swojego życia spędzę właśnie tu w kuchni z kubkiem gorącej herbaty. Miałam tylko nadzieję, że drugą część, życia spędzę z Niall’em, moim synkiem i Jess. Jakoś niecały tydzień temu robili mi USG i pani doktor powiedziała mi, że najprawdopodobniej będę mieć synka. Nie powiedziałam jeszcze tego Niall'owi, bo chcę mu zrobić niespodziankę. Mówił, że dla niego nie jest ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka ważne, żeby było zdrowe, ale w głębi duszy wiem, że on najbardziej chce mieć synka.

             Widziałam, że z Jess się coraz bardziej oddalamy od siebie i to nie jest dobre, ale nie potrafiłam się temu przeciwstawić. Nie rozmawiałyśmy już prawie 2 tygodnie.Znaczy się próbowałam dzwonić,ale nie odbierała,albo nie było je w domu, bo pewnie przebywała z Harry'm. Nie miałam jej tego za złe, bo każda z nas ułoży swoje życie osobno, no ale kontakt jakiś możemy mieć.No chyba że coś się stało i nikt nie chce mi nic powiedzieć. Gdy tak popijałam herbatę, stwierdziłam, że muszę spróbować jeszcze raz do niej iść, może ją zastanę. Gdy ubierałam już buty do domu wszedł Niall.
- Cześć kochanie – powiedziałam ciepło i zawiesiłam się na jego zimnej szyi i pocałowałam go w zmarznięty policzek.
- Cześć księżniczko, gdzie idziesz? – zapytał z troską.
- Do Jess – oznajmiłam i chciałam już wyjść, ale chłopak zastąpił mi drogę i nie mogłam wyjść.
- Wiesz gdzie ona jest? – w jego głosie słychać było zdziwienie.
- No pewnie w domu, albo z Harry'm, nie wiem nie mam z nią kontaktu od prawie dwóch tygodni. Czy coś sie stało? – jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Jakby posmutniał.
- Pezz chodź rozbierz się muszę ci coś powiedzieć – powiedział bardzo poważnie i żeby go nie denerwować ściągnęłam po płaszcz i buty i posłusznie poszłam za nim do kuchni.
- Usiądź – powiedział już dużo bardziej łagodniej niż wcześniej. Uśmiechnęłam się i zaczęłam czekać kiedy mi to powie.
- Jess wyjechała do Hiszpanii ze swoim ojcem – oznajmił.
- Co?! – wydusiłam z siebie – i kiedy mi zamierzaliście mi o tym powiedzieć! – krzyknęłam tłumiąc łzy.
- Pezz nie chcieliśmy Cię martwić przepraszam - powiedział cicho.
- To dlatego była tutaj dwa tygodnie temu? - zapytałam przypominając sobie jak tutaj była. Wiedziałam, że coś u niej jest nie tak, ale bałam się ją o to zapytać. Niall potwierdził kiwnięciem głowy.
- Kiedy dokładnie wyjechała i po co? - próbowałam wydobyć z niego jak najwięcej informacji, chociaż wiedziałam, że wszystkiego mi nie powie.
- Nie ważne po co, ale... - zaczął, ale jakby w obawie, że powie za dużo przerwał.
- Niall ale co? - zapytałam z lekkim podirytowaniem patrząc prosto w jego wielkie niebieskie oczy. Przełknął głośno ślinę i na chwilę nastała głucha cisza, jakby chciał sobie to wszystko poukładać w głowie.
- Grozi jej niebezpieczeństwo, byłem właśnie u Harrego, który za chwile jedzie do niej - wykrztusił to z siebie.
- Sam jedzie? - zapytałam.
- Nie z Louisem i Liamem i chyba ktoś jeszcze z nim jedzie, ale nie wiem kto.
- A ty z nim nie jedziesz? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, bo jestem potrzebny tobie tutaj - powiedział i położył ręce na moich kolanach. Czułam ciepło bijące od niego. Ucieszyłam się, że nie jedzie, ale zarazem wiedziałam, że musi pojechać dla dobra Jess. Gdybym nie była w ciąży to już by mnie tu dawno nie było. Najprawdopodobniej już bym jechała do Hiszpani. Jess by na pewno to zrobiła dla mnie.
- Musisz pojechać dla dobra Jess - powiedziałam jednym tchem.

Perspektywa Niall'a ***

- Musisz pojechać dla dobra Jess - powiedziała. Wiedziałem, że ta wiadomość ją bardzo przytłoczyła i że zrobi wszystko, aby jej się nic nie stało, ale tego nie mogłem dla niej zrobić. Jakby się Pezz coś stało pod moją nieobecność to nigdy bym sobie nie wybaczył, że ją zostawiłem. Ona nosi moje dziecko muszę się nimi opiekować.
- Nie - oznajmiłem stanowczo. W głębi duszy miałem nadzieję, że moja odmowa jej wystarczy.
- Ale Niall ja sobie poradzę proszę -  jednak moja odmowa jej nie wystarczyła, a na dodatek widziałem jak jej oczy robią się coraz bardziej mokre, chodź widziałem, że walczy z tym, alby się nie rozpłakać. Wciągnąłem głęboko powietrze delektując się zapachem jej perfum. Chciałem pomóc Harremu, bo to mój najlepszy przyjaciel, ale też nie chciałem Pezz zostawiać samej. Byłem zozdarty pomiędzy dwoma najważniejszymi osobami w moim życiu. Moim najlepszym i jedynym przyjacielem, a moją dziewczyną noszącą moje nie narodzone dziecko. Postanowiłem jednak, że nie pojadę.
-  Nie Pezz, nigdy nie wybaczył bym sobie gdyby ci się coś stało. Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie i nie mogę tego zrobić - wydusiłem to z siebie z pewną ulgą, lecz wiedziałem, że ona się nigdy nie poddaje.
- Jak ty nie chcesz to sama pojadę - próbowała uciec, ale w ostatniej chwili złapałem ją za rękę i przycisnąłem ją do mojego torsu.
- Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką - powiedziałem rozbawiony. W kącikach jej ust było widać chwilowy mały uśmiech, ale zaraz przypomniała sobie, że jest na mnie zła i próbowała się wyrwać. W tej samej chwili wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. 
- Niall proszę pojedz. Poradzę sobie, przecież ciąża to nie choroba - ułożyłem ją wygodnie na wielkim materacu.
- Wiem, że to nie choroba, ale muszę się wami opiekować - oznajmiłem bez chwili zastanowienia.
- My sobie poradzimy - popatrzyła mi prosto w oczy.
- Wiem, że sobie poradzicie...
- No to jak wiesz to proszę jedź z Harrym i mu pomóż - przerwałam mi w połowie zdania. Wiedziałem, że Jess jest dla niej bardzo ważna. Są jak siostry
- Nie zostawię cię tutaj samej - podniosłem lekko głos na końcu zdania.
- Nie będę tutaj sama - mówiąc to podniosła się lekko i oparła całe ciało na rękach.
- No to z kim tutaj będziesz? - popatrzyłem pytająco w jej stronę. Sprawiała wrażenie zbitej z tropu.
-No z... ymmm - uśmiechnąłem się i popatrzyłem na nią wygranym wzrokiem. Po chwili wziąłem je małą rączkę i złączyłem ją ze swoją.
- No widzisz. Nie mogę pojechać. Jestem ci potrzebny - skwitowałem, lecz ona podniosła głowę i popatrzyła na mnie z uśmieszkiem. Chciałem wiedzieć co jej właśnie chodzi po głowie.
- Jack -oznajmiła. Od tego imienia aż zrobiło mi się gorąco.
- Co Jack? - zapytałem niemal natychmiast.W głębi duszy wiedziałem o co jej chodzi, ale udawałem głupiego. Może dlatego, że nie chciałem wiedzieć.
- No zadzwonię do niego i będzie do mnie czasem przychodził i już nie będę sama - cieszyła się jak małe dziecko, które właśnie ukradło ze stołu ciastko i uszło mu to na sucho. Tak szczerze, to teraz nie chciałem jechać. Nie lubiłem go. Pewnie tylko dlatego, że Perrie go lubi. Zawsze gdy ją z nim widziałem była taka uśmiechnięta, a ze mną nie zawsze...
- Teraz to na pewno nie pojadę - powiedziałem urażony. Czułem, że mocniej ściska moją rękę tak jakby w obawie, że zniknę.
- Niall... - zamruczała i przesunęła się bliżej w moją stronę. Podniosła mój podbródek do góry tak, że nasze oczy się spotkały. Byłem o nią cholernie zazdrosny.

Perspektywa Pezz ***

- Niall ja ciebie kocham nie Jack'a! - powiedziałam prawie bezgłośnie, ale czułam, że to usłyszał. Nagle przywarł do mnie ustami i pocałował mnie bardzo delikatnie i powoli.
- Dobrze pojadę, ale tylko ze względu na ciebie, ale jakby się cokolwiek działo masz do mnie dzwonić okej!? I jeszcze jedno poproszę Eleanor, żeby do Ciebie zaglądała okej?
- Okej. Kocham cię - przytuliłam go. Czułam, że dobrze robię kazując mu jechać z Harrym, a na dodatek dawno już nie widziałam Jack'a.
- Ale z tym Jack'iem to mi się nie podoba. Nie lubię go dziwny jest.
- Niall nie przesadzaj - szturchnęłam go lekko w bok - a teraz dzwoń do Harrego, że z nim jedziesz.
         Niezadowolony po chwili wyciągnął swoją komórkę, czułam, że nie był zadowolony z tego wyjazdu, na ale cóż.
- Włącz na głośno mówiący - powiedziałam w tej samej chwili gdy Harry odebrał połączenie. Kilka sekund po tym słyszałam głos chłopaka po drugiej lini.
- Cześć Niall, nie mam teraz czasu pakuję się - oznajmił i chciał się rozłączyć, ale Niall mu nie pozwolił.
- Gdzie jesteś?
- No w domu a co?
- Jadę z tobą.
____________________________________
Mam nadzieję, że będzie się wam podobał, pisałam go dłuuuuuugo hihi.
Jakoś nie miałam weny jak go pisałam. Dziękuję, za komentarz pod ostatnim postem, ale mam nadzieję, że będzie ich trochę więcej :D
No to miłego popołudnia :P
Niallowa.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 76.

ROZDZIAŁ 76.



Ciężkie chwile zdarzają się czasami. Jeśli się z nimi uporasz wszystko będzie tak jak dawniej, ale może to zając dużo czasu...

Perspektywa Jess**

Gdy wróciłam od Perrie zaczęłam się pakować, bo już juro wyjeżdżam z ojcem, nie mówiłam nic Perrie,bo nie chciałam jej martwić. Sama nie wiem czy to wszystko się uda.Boję się,że już nigdy nie zobaczę Harry'ego,Pezz, Toby'ego i Niall'a. Za jakieś 15 minut przyjedzie mój ,,ojciec'' w sumie jestem już spakowana,nie zabieram wszystkich rzeczy,bo oczekuję,że jeszcze tu wrócę.Czasami myślę,dlaczego nie moge mieć normalnego życia, w sensie kochającej rodzinny i tak dalej.Tak jak w filmach.No,ale życie to nie film, czy też bajka.Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Cześć. Gotowa?- zapytał.
-Tak, ale jesteś wcześniej niż myslałam, miałeś byc za 15 minut.- powiedziałam do ,,ojca''.
-Wiem,wiem, ale pomyślałem,że jak będziemy wcześniej na lotnisku to się nie spóźnimy- powiedział bez emocji. Ta wolałabym się jednak spóźnić.
-Dobra.To jedźmy już. - powiedziałam i chwyciłam walizkę.
-Daj wezmę. - powiedział.
-Nie dzięki dam sobie rade- od powiedziałam i wyszłam.
-Tylko jedna walizka?- zapytał.
-Tak mam nie wiele ubrań.- od powiedziałam wkładając walizke do bagażnika. Ta nie wiele.. coż nie wiele to zabrałam.Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę lotniska.Lotnisko jak lotnisko w sumie nic szczególnego, a jednak opuszczam Londyn. Odprawa i fruuu do Hiszpanii.

2 tygodnie później**

Jestem tu już dwa dni i chcę wracać.Moja mama strasznie się ucieszyła na mój widok i ciągle przeprasza za to co się wydarzyło,ale ja nie chcę i nie mam o czym z nimi rozmawiać,Nienawidzę i za to co mi zrobili. Pewnie i tak siedzi w tym wszystkim z ojcem.Mam gdzieś ich dobro dla mnie.Chcę wrócić już do Harry'ego i Perrie.Co do uwolnienia siostry Harry'ego to muszę w jakiś sposób śledzić ojca, aby zaprowadził mnie do kryjówki w której prawdopodobnie przetrzymuje Gemmę.
-Jess śniadanie.-krzyknęła moja mama. Może dzisiaj nadarzy się okazja do wykonania planu..Zeszłam do kuchni,gdzie siedział mój ojciec z mamą,więc usiadałam na przeciwko nich.
-Bierz i zajadaj.-powiedział ojciec. Wzięłam jedną kanapkę ugryzłam kawałek i nie mogłam tego połknąć. Fuuu hiszpańskie jedzenie.
-Coś nie tak?-zapytała mama.
-Tak.Hiszpańskie jedzenie.-powiedziałam i odłożyłam chleb z czymś dziwnym i nie dobrym.
-Ten Londyn Cię odmienił.-powiedziała i uśmiechnęła sie ze smutkiem.
-Cóż mieszkałam tam dość długo.-odpowiedziałam.
-Dobrze kochanie ja już wychodzę do pracy.-p informował moją mame. Taaaa do ,,pracy'' raczej gangu i siostry Harry'ego.
-Na razie Jess- powiedział do mnie.Nie od powiedziałam.Gdy tylko wyszedł wstałam z krzesła i ruszyłam za nim.
-Gdzie idziesz?-zapytała mama.
-Przejść się.Pa- powiedziałam.
-Zostań, napijemy się razem kawy-zaproponowała mama,
-Nie dzieki, muszę się przejść-powiedziałam i wyszłam.
Ojciec wsiadał do auta w garażu, ale po chwili wysiadł i wszedł do domu.Więc wykorzystując okazję szybko weszłam do garażu wskoczyłam do bagażnika.Po 5 minutach wrócił i ruszył w strone swojej ,,pracy''. Ułożyłam się tak aby on mnie nie zauważył,ale spostrzegłam,że ma szybę kuloodporną przez,która nie będzie mnie widział,więc spokojnie się usadowiłam i widziałam wszystko.Jak na bagażnik to dużo miejsca w nim było.Jechaliśmy już 15 min i cały czas przejeżdżaliśmy koło jakiś budynków.Nagle skręciliśmy w ulicę Roardqwerty 16a. Jechaliśmy między domami,aż skręciliśmy w las.
-Halo?-odezwał się ojciec.
-Tak już jadę.Co z nią?-zapytał.Przysunęłam się bliżej.
-Dobra dopilnuj,żeby nikt nie proszony nie pojawił się na moim terenie. Styles na pewno będzie ją chciał uwolnić.-powiedział i chyba rozłączył się,bo nie słyszałam już żadnego głosu.
Czyli jej nie uwolnił.Dupek nie można mu ufać.Po chwili między drzewami ukazał się jakiś metalowy magazyn z dwoma oknami i dużymi metalowymi drzwiami z boku. Zatrzymaliśmy się.Modliłam się,aby nie podszedł do bagażnika,ale na szczęście tego nie zrobił.Wysiadł po prostu z auta i zamknął go i ruszył w stronę tego budynku.Czekałam,aż wejdzie,abym mogła wyjść.Gdy już wszedł.Chwyciłam za rączkę i szarpnęłam,ale ona ani drgnęła.
-Mogłam to przewidzieć-powiedziałam do siebie i wyciągnęłam wsuwkę z włosów.Próbowałam otworzyć i udało mi się,wyślizgnęłam się cichutko zamykając bagażnik.Pobiegłam do tego szarego z blachy budynku.Bałam się wejść,więc próbowałam podsłuchiwać.Ale kompletnie nic się tam nie działo,więc poszłam na tyły.Stało tam dwóch mężczyzn palących papierosy.
-Ja już nie wytrzymuje z tą laską-powiedział wściekły brunet.
-Haha ja też,ale jest całkiem niezła.-powiedział drugi.
-Jak myślisz czy plan naszego szefuncia się uda?-zapytał brunet.Jaki plan znowu?
-A kiedy jakiś plan mu się nie udał?-zapytał się drugi śmiejąc.
-No żaden. -opowiedział i weszli do środka.Postanowiłam zadzwonić do Harry'ego,więc w tym celu oddaliłam się w las.Wybrałam numer,ale włączała się automatyczna sekretarka.
-Jak teraz nie odbierze to mu się nagram-powiedziałam do siebie.Trzeba działać i to szybko,bo jeśli ojciec ma plan to na pewno jest związany z Gemmą.Znowu sekretarka się włączyła,więc się nagrałam.
-Harry musisz przylecieć,ale nie sam.Jest tu kilka facetów i twoja siostra też.Ulica Roadqwerty 16a i jakieś 200m póżniej skręć w stronę lasu i wśród drzew znajdziesz metalowy budynek,Ojciec ma jakiś plan i zamierzam się dowiedzieć jaki.Kocham Cię.-rozłączyłam się.Tak jak powiedziałam tak miałam zamiar zrobić.

Perspektywa Harry'ego**

Szukałem ładowarki do telefonu już drugą godzinę.No gdzie ja ją położyłem.
-Siema stary-powiedział wchodząc Niall z Louis'em.
-Siema-powiedziałem.
-Co robisz?-zapytał Louis.
-Szukam ładowarki-powiedziałem.
-Haha o w kanapie wciśnięta jest-powiedział śmiejąc się Niall.
-Co?! Ja wale,a szukałem tam.Dawaj ją.-powiedziałem wkurzony i podłączyłem telefon do ładowarki przy okazji włańczając ją.
-Ej kiedy wreszcie ratujemy twoją siostrę?-zapytał Louis.A ja zauważyłem,że mam 4 nieodebrane połączenia od Jess i 1 wiadomość głosową.Miałem przeczucia,że coś się stało.Włączyłem wiadomośc na głośno mówiący.
-Posłuchajcie-powiedziałem.
-,,Harry musisz przylecieć,ale nie sam.Jest tu kilka facetów i twoja siostra też.Ulica Roadqwerty 16a i jakieś 200m póżniej skręć w stronę lasu i wśród drzew znajdziesz metalowy budynek,Ojciec ma jakiś plan i zamierzam się dowiedzieć jaki.Kocham Cię.''
Musiałem szybko działać.
-Zbierz chłopaków i zarezerwujcie bilety na dziś.Musimy tam natychmiast pojechać!-krzyknąłem.
-Dobra.-powiedział Louis i wyszedł.
-Niall ty zostajesz.-powiedziałem.
-Ale jak to przecież...-nie dokończył,bo mu przerwałem.
-Musisz zostać,z Pezz i chronić ją,bo nie wiadomo co on zamierza.-powiedziałem i wybrałem numer do mojego dobrego kumpla,aby załatwił nam broń.
-Fakt,ale masz mnie informować o wszystkim.-powiedział.
-Ok-odpowiedziałem.
Jess kochanie nie rób nic głupiego,ta myśl siedziała mi cały czas w głowie.

____________________________________________
Cześć!!
Jak się wam podoba taki obrót sprawy?
Co myślicie o wyjeździe Jess do Hiszpanii?
Dziękujemy za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem i mamy nadzieję, że będzie ich dużo więcej.
Kochamy was!!!
Do następnego rozdziału ;)
Niallowa.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 75.

ROZDZIAŁ 75.


Nie mam skrzy­deł by prze­nieść cię po­nad prob­le­my dnia codziennego.
Mam jed­nak wiel­kie kochające ser­ce dzięki które­mu ra­zem przez­wy­ciężymy trud, us­ta­nawiając każdy wieczór świętem naszej ma­gicznej w swo­jej pros­to­cie przyjaźni.

Kilka tygodni później ***

Perspektywa Jess**

Minęło kilka tygodni od mojej rozmowy z ojcem.Zgodził się, abym przyjechała później niż zamierzał.(Wyjeżdżam jutro.)No,ale musiałam tutaj pozałatwiać różne sprawy.Co do studiów to postarałam się o zajęcia online, więc myślę, że bez problemu je ukończę. Z Harrym postanowiliśmy udawać, że się rozstaliśmy,aby ojciec nic nie podejrzewał.Toby zostaje pod opieką Harry'ego. Pezz wyprowadziła się do Niall'a, początkowo było mi przykro, bo lubiłam z nią mieszkać, ale w mojej obecnej sytuacji i jak i jej ciąży tak będzie lepiej.
Ap-ropo Perrie własnie do niej jadę gdyż Niall martwi się o jej szkołę, bo opuściła się w nauce, więc postanowiłam sprawdzić co się dzieje, a po za tym chciałam ją zobaczyć jeszcze za nim wyjadę.

Z perspektywy Pezz ***

Siedziałam w dużym fotelu, w którym czułam się jak mała bezbronna dziewczynka.Ten fotel to była jedyna rzecz w tym domu,którą szczerze nienawidziłam, ale jakaś niewiadoma siła nie pozwalała mi go wyrzucić, a nawet przyciągała mnie do niego. Siadłam na nim z zamiarem, że będę się uczyć, ale tak jakoś nie mogę. Cały czas znajduję nowe tematy do rozmyślania. Czasami całkowicie bezsensowne, jednak jakby ważniejsze od nauki. Zauważyłam, że coraz gorzej się uczę, jak tak dalej pójdzie to nawet mogę nie zdać. Dawniej może nie uczyłam się jakoś najlepiej ale spokojnie zbierałam czwórki a nawet piątki, a teraz to szkoda gadać. Jak na razie to trójka jest moją najlepszą oceną w ciągu ostatniego miesiąca. Gdy miałam wstać i przynieść sobie gorącą herbatę usłyszałam, że ktoś przekręca zamek w drzwiach, myślałam, że to Niall, ale była dopiero godzina szesnasta a on wraca dopiero o osiemnastej. Więc zamiast iść po herbatę podeszłam do korytarza, gdzie stał Jess i ściągała kurtkę. Zmarszczyłam brwi, bo nie przypominałam sobie, żebym jej dawała klucze do drzwi.
- Hej Pezz. No co się tak patrzysz Niall dał mi kiedyś klucze. Tak na wszelki wypadek - powiedziała i uśmiechnęła się przebiegle.
- Na wszelki wypadek? Ja przypominam, że jestem tylko w ciąży! - powiedziałam udając urażoną.
- Haha chodź nie buź się tak!
- A po co tak w ogóle przyszłaś?
- A co to już nie można tak przyjść bez powodu? - zapytała oburzona.
- No można. Dziękuje, że przyszłaś, brakowało mi ciebie.
- Mi ciebie też - wyciągała do mnie ręce - no co się tak patrzysz, chodź na przytulasa - gdy to powiedziała automatyczne podbiegłam do niej i mocna przytuliłam.
- Ał nie tak mocno - krzyknęłam.
- Okkk - powiedział i uniosła ręce do góry w geście poddania.
- Chcesz herbatę? -to pytanie uznałam za retoryczne, bo nie czekając na odpowiedź poszłam do kuchni. Jess posłusznie szła za mną, oglądając bacznie cały dom.
- Powiem szczerze, że ładnie się tu urządziłaś - stwierdziła siadając na przeciwko mnie.
- Tak naprawdę to Niall wszystko tutaj urządził, przynajmniej tak mówi. Ja tylko parę rzeczy poprzestawiałam.
- Hmmm to powiem inaczej. Niall ma fajny gust - mówiąc to uśmiechnęła się szeroko - ale ja bym to ciutke inaczej zrobiła. A tak na marginesie to popluskałabym się w tym twoim baseniku.
- Jess jest środek zimy - skwitowałam.
- Ap-ropo zimy za tydzień święta!!! - powiedziała ucieszona. Zawsze kochała święta w przeciwieństwie do mnie, mi one zawsze kojarzyły się z domem dziecka.
- Tak oczywiście nawet nie musisz się pytać przyjdziemy do ciebie z Niall'em na święta.
- Dziękuję kocham cię. A zmieniając temat jak tam u ciebie w szkole? Nadal masz same piątki? - przełknęłam głośno ślinę.
- Nie mówmy teraz o szkole a jak tam u ciebie? - powiedziałam próbując zmienić temat.
- Pezz nie zmieniaj tematu! - powiedział groźnie i zmarszczyła brwi. Zrobiło mi się sucho w gardle więc napiłam się trochę herbaty.
- Pezz - zamruczała niecierpliwiąc się.
- No dobra już mówię. Jakoś tak nie za dobrze - jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.
- Jak to? Jakie masz oceny?
- Nooo jedną trójkę - jej uśmiech się trochę złagodził.
- Pezz jedną trójką się świat nie zawali! - powiedziała lekko uśmiechnięta.
- No wiem ale ta trójka to jest moja najlepsza jak dotąd ocena - zauważyłam jak nagle zbladła.
- Jak to? O boże Pezz. Ty musisz się uczyć, ty w tym roku piszesz maturę.
- I rodzę dziecko... - dodałam mamrocząc.
- Pezz ja wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne, ale nie możesz się poddawać. Musisz myśleć o swojej przyszłości. A co będzie jeśli twoje dziecko za kilkanaście lat zapyta się o twoje wykształcenie? Hm to powiesz mu że nawet liceum nie skończyłaś? - powiedziała bardzo spokojnym tonem. Siedziałam tak tam przed nią ze spuszczoną głową nie mając pojęcia co jej odpowiedzieć. Dzięki Jess tak naprawdę zrozumiałam, że do mojej matury zostały zaledwie niecałe cztery miesiące, i że od teraz muszę się mocno wsiąść w garść.
- Zdam to! - oznajmiłam.
- Z takim nastawieniem na pewno zdasz! Ja wierze w ciebie. - uśmiechnęłam się i właśnie wtedy zaczęłam się zastanawiać dlaczego akurat teraz Jess zaczęła się interesować moimi ocenami. Nigdy się mnie o to nie pytała, ponieważ zawszę uczyłam się bardzo dobrze.
- Ejjj Jess dlaczego zapytałaś się mnie akurat o szkołę skoro nigdy się mnie o ty nie pytałaś? - zapytałam, chodź już znałam odpowiedź.
- Em no... no - zaczęła się jąkać.
- Niall ci powiedział? - zpytałam nagle.
- Tak - potwierdziła a ja uśmiechnęłam się szeroko. To jest wielkie szczęście mieć takiego wspaniałego chłopaka i przyjaciółkę. Nagle wstałam i ją mocno przytuliłam.
- Wiesz Pezz nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale jesteś strasznie gruba - zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- Ejj no!!!
- Który to już jest miesiąc? - zapytała nagle.
- Osiemnasty tydzień.
- Nie chce mi się liczyć, czyli który miesiąc?
- Prawie piąty.

_______________________________________
Hejjjj
Nuda świąteczna zmobilizowała mnie do tego, żeby dodać nowy rozdział. 
Jak widać u naszych bohaterów się troszeczkę pozmieniało, ale mam nadzieję, że rozumiecie wszystko.
Co do Jess i Harrego to spokojnie wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale, który najprawdopodobniej pojawi się za tydzień. 
Papa.  
                                                           Niallowa.